Archive for kwietnia 2012

Manga nad Wisłą #8

Mimo, iż mamy dopiero drugi kwartał 2012 roku można śmiało powiedzieć, że ten rok mija nam pod znakiem nowości. W tym roku mieliśmy już dwie (Battle Royale od Waneko oraz Nawiedzony Dom od Hanami), a czekają nas jeszcze co najmniej cztery (o szczegółach napiszę za chwilę). Po cichu liczę, jednak że w tym roku doczekamy się minimum ośmiu nowości.

Ten miesiąc przyniósł również, niestety i złe wieści. Założone 1.10.2011 roku wydawnictwo Omikami zakończyło swoją działalność. Przez pół roku działalności wydali oni jedynie powieść Anny Andrew Kroniki Niebios i Antologię Opowiadań Omikami. W tym czasie wydawnictwu nie udało się wydać ani jednego komiksu. Mimo to jest jeszcze nadzieja dla polskich fanek romansów męsko- męskich (zwanych w fandomie pod kryptonimem "yaoistki"). Beata Bamber, jedna z założycielek nieistniejącego już wydawnictwa, powołała do życia nowe. Jego nazwa to Kotori.  Nazwa ta oznacza "małego ptaka", czy też "ptaszka". Zastanawiam się tylko czy w języku japońskim słowo to ma również podwójne znaczenie, o podobnym wydźwięku. Tak jak jego poprzednik, Kotori, ma zamiar skupić się głównie na wydawaniu azjatyckich komiksów oraz książek o tematyce yaoi. Kontynuując to co zaczęło Omikami, wydawnictwo rozpisało konkurs na opowiadanie. Zwycięskie prace zostaną wydane w postaci kolejnej antologii.

Mroczne oblicze Batmana. Recenzja komiksu Batman: Zabójczy Żart.

Również i dziś Colleen musiała dłużej pozostać w pracy. Co mnie podkusiło, żeby wybrać ten skrót?- pomyślała. Gustowne pantofle na wysokim obcasie, dodające jej animuszu w kancelarii, nijak sprawdzały się na drodze która, kiedyś była chodnikiem. Dziś pozostały po nim jedynie pojedyncze kostki, wystające z piasku, co kilka kroków. Jak by tego było mało, zanosiło się na deszcz. Colleen, jednak z całych sił starała się tego nie zauważać, wszak była dziś umówiona z Barbarą na kurs jogi. Dziewczynie na pewno przyda się chwila relaksu zwłaszcza teraz, gdy jej ojciec jest tak nabuzowany. Zresztą nie ma w tym nic dziwnego w końcu jest on szefem policji Gotham i to na jego barkach spoczywa obowiązek schwytania Jokera. Ten szaleniec, po raz kolejny uciekł z Arkham. O dziwo fakt ten wcale nie martwił Colleen. Przecież niemal na pewno, jak zwykle zresztą, przed zakusami clowna ochroni ich Batman. Ochroni on Colleen. Ochroni Barbarę i jej ojca. Ochroni całą resztę tego szalonego miasta.

Alan Moore to niewątpliwie jeden z największych twórców komiksu. Większość z jego dzieł nazywanych jest przełomowymi, niesamowitymi, czy po prostu świetnymi. To on stworzył V, Strażników, czy Niezwykłych Dżentelmenów. Do każdego podjętego projektu, ów scenarzysta podchodzi niezwykle poważnie. Realizując go z niezwykłą wręcz starannością. Czy ktoś taki może twierdzić, że "nie lubi" któregoś ze swoich dzieł? Okazuje się, że tak. Alan Moore nie lubi Zabójczego Żartu. Komiksu, który wstrząsnął światem Batmana. Dokonując w nim, jak się do niedawna wydawało, nieodwracalnych zmian. Przy okazji należy oddać włodarzom DC, że do realizacji tego, bądź co bądź ryzykownego kroku (Amerykanie nie lubią zbyt kontrowersyjnych zmian), wybrali właściwego człowieka. 

Pierwsze wrażenia #5- Battle Royale

(Recenzja obejmuje pierwszy tom polskiego wydania)

Totalitaryzm. Czym on tak naprawdę różni się od demokracji? Ludzie żyjący w tym systemie, tak samo jak my, jedzą i oddychają. Kochają i nienawidzą. Żyją i w końcu umierają. Być może rzadziej muszą słuchać polityków. Ale wszak, czy ci "inni" również, nie starają się przekonać swoich współobywateli, aby dzieli razem z nimi swoje myśli.

Tak właśnie myślał Shuuya Nanahara, uczeń ostatniej klasy liceum, jednej ze szkół średnich leżących na terytorium Republiki Dalekowschodniej Azji. Jedynym co mu przeszkadzało w systemie był zakaz grania rocka. Ten szczegół, nie przeszkadzał jednak naszemu bohaterowi w doskonaleniu swoich umiejętności w tym zakresie. Nanahara, był do tego stopnia bezczelny, że nie bał się dawać kameralnych koncertów swoim znajomym (również na świeżym powietrzu). Shuuya od małego wychowywał się w sierocińcu Jikeikan, gdzie to poznał swojego najlepszego przyjaciela Yoshitokiego Kuninobu. Jedno z jego najdawniejsze wspomnień dotyczy przysięgi złożonej przez nich ich opiekunce, którą poprzysięgli bronić. Dziś jednak może ją sobie odpuścić. Dziś jedzie wraz z całą klasą na szkolną wycieczkę. Co więc może pójść nie tak?

Relacja z Pyrkonu 2012

Nie jestem konwentowiczem. Do tej pory stroniłem od tego typu imprez. Ostatnio doszedłem jednak do wniosku, że skoro i tak siedzę już po uszy w popkulturze, to warto by po udzielać się również i na tym polu. Tak więc, gdy kolega zaproponował wyjazd na Pyrkon, nie wahałem się ani chwili.

Na tym zdjęciu znajduje się autor tegoż bloga. Znajdź go!
Do Poznania dojechaliśmy około godziny 14.00 w piątek. Wraz z nami z pociągu wylała się hałaśliwa fala rozentuzjazmowanych młodych ludzi, których garderoba zdradzała lekkie oznaki szaleństwa. Wszyscy zdążaliśmy w jednym kierunku. Naszym celem były hale Międzynarodowych Targów Poznańskich. Jednak już na samym początku drogi, byliśmy zmuszeni się rozdzielić, część z nas zdążała do hosteli, aby odebrać klucze do zamówionych pokoi i zostawić w nich bagaże. Natomiast ja i mój kolega Mqrcel, skierowaliśmy swoje kroki prosto do MTP. Po przekroczeniu progu hali naszym oczom ukazała się ogromna kolejka, a właściwie około dziesięciu kolejek, do dziesięciu różnych kas. Najciekawsze jest to, że wszyscy nowo przybyli ustawiali się w najdłuższej kolejce, tej obok wejścia. My natomiast, po szybkiej ocenie zastanej sytuacji, postanowiliśmy, na przekór wszystkiemu i wszystkim, stanąć w tej najkrótszej, dzięki czemu załatwiliśmy wszelkie formalności w około 5 minut. Miła pani w okienku, bardzo szybko nas obsłużyła. Wręczyła nam  stupięćdziesięciostronicową książeczkę z opisami atrakcji i mapką okolicy z wyszczególnionymi bankomatami oraz sklepami wraz z ich godzinami otwarcia oraz szesnastostronicowy suplement ze stablicowanym zestawieniem wydarzeń. Oprócz tego, pani ta, założyła na nasze nadgarstki czerwony pasek z logo konwentu (do wyboru były materiałowe, plastikowe lub papierowe, w zależności od tego, ile czasu miało się spędzić na konwencie, co ułatwiało weryfikację), który mieliśmy obowiązek pokazywać na każde wezwanie ochrony. Po zaobrączkowaniu, udaliśmy się do szkoły, gdzie spodziewaliśmy się zostawić nasze bagaże w jednej z sal zaadaptowanych na sleep room, jednak odbywające się tam ciągle lekcje sprawiły, że byliśmy zmuszeni zawrócić taszcząc na sobie ciężkie torby i plecaki. Wiadomo, w piątek po południu w szkole trwają lekcje, szkoda tylko, że pani w kasie, która wskazała mi drogę do szkoły, nie poinformowała mnie o tym, że będzie ona otwarta dla uczestników konwentu dopiero za jakieś trzy godziny. Na całe szczęście, nie było problemu z pozostawieniem bagaży pozostawieniem w szatni na terenie MTP. 

- Copyright © 2010-2014 Półka pełna komiksów - Ore no Imouto - Powered by Blogger - Designed by Johanes Djogan -