Archive for kwietnia 2013

#119 Gdy szare staje się zielonym (i odwrotnie). Recenzja komiksu Hulk: Niemy Krzyk.

(Recenzja obejmuje siódmy tom Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela)

Przyznam szczerze, że osobiście nigdy nie czułem głębszej potrzeby zapoznawania się z komiksową historią Hulka. Pal licho, że koncepcja człowieka-demolki, w mojej opinii, nie dawała zbyt dużego pola do popisu scenarzystom. Dla mnie, była to postać w dużej mierze zahaczająca o plagiat, przez co długo nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że przy jej tworzeniu, Stan Lee poszedł na łatwiznę. Koncepcja wątłego naukowca zamieniającego się w "złego" pierwotnie wyszła spod pióra szkockiego pisarza Roberta Louis'a Stevenson'a w 1886 roku. To właśnie wtedy swoją premierę miała nowela Doktor Jekyll i pan Hyde. Różnica między tym utworem, a Hulk'iem polegała głównie na tym, że w Marvelowskiej wersji alter-ego doktora, był w gruncie rzeczy miłym gościem (jak powstały w 1818 roku tytułowy bohater Frankenstein'a). Czy tak bliskie podobieństwo do klasyków horroru może sprawić, że Hulk się od nich odetnie? Do czasu przeczytania Niemego Krzyku byłem pewny, że odpowiedź na tak postawione pytanie, może być tylko jedna. Dziś jednak wiem jak bardzo się myliłem.

Historia przedstawiona w siódmym tomie Wielkiej Kolekcji... rozpoczyna się w momencie, gdy, po rezygnacji z posady żołnierza jednej z organizacji przestępczych w Vegas, Hulk (działający teraz pod pseudonimem Joe Fixit) poszukuje żony Bruce'a Bunner'a, Betty. Niestety po raz kolejny coś go rozprasza. Tym razem jest to dziwna feria barw dobiegająca z okien jednego z nowojorskich budynków. Nasz bohater, gnany ciekawością, postanawia znów nadłożyć drogi i zajrzeć do owego mieszkania. Odnajduje w nim swojego dawnego kumpla, mistrza magii dr Strange'a walczącego właśnie z jedną z istot mających chrapkę na nasz wymiar. Obecność giganta na chwilę rozprasza uwagę maga, co niestety wystarcza, aby został on wciągnięty do obcego wymiaru. Niewiele myśląc, Hulk wskakuje za doktorem, w celu podania mu pomocnej dłoni (albo dwóch) oraz zrehabilitowania się za swoją lekkomyślność. Niestety, duża gęstość świata, do którego wkroczyli nasi bohaterowie utrudnia im poruszanie się oraz orientację na tym obcym terenie. Kto wie jak zakończyłaby się ta cała afera, gdyby swoich trzech groszy (i silnych ramion) nie wtrącił ostatni z członków oryginalnego składu Defenders, a prywatnie również książę mitycznej Atlantydy, Namor the Sub-Marriner. 

#118 Dziecko światła i ciemności. Recenzja Uncanny X-men: Mroczna Phoenix.

(Recenzja obejmuje szósty tom Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela)

Wczoraj obchodziliśmy światowy dzień książki. Jak zwykle przy tej tej okazji "uświadamiano" nam, jacy to jesteśmy ułomni jeżeli chodzi o czytanie. Ponad 60% naszych rodaków deklaruje, że nie czyta nic, a przecież na początku wieku zakładano, że za dziesięć lat każdy gimnazjalista, będzie czytał powieści obrazkowe. Tak się niestety nie stało. Statystyk dotyczących czytania samych komiksów, nikt nie prowadzi, jednak powszechnie uważa się, że tylko około 10.000 naszych rodaków regularnie kupuje komiksy. Oznacza to, że czytelnictwo kolorowych zeszytów w Polsce wynosi mniej więcej 0,03%. Czy w takim kraju jest w ogóle możliwe ponowne wydanie tego samego tytułu? Okazuje się, że tak i to dwa razy.

Historia X-men, jako komiksu jest dość burzliwa. Jego pomysłodawcami były dwie legendy Marvela: Stan Lee i Jack Kirby. Ich kolejne dziecko zadebiutowało we wrześniu 1963. Tytuł ten się jednak nie przyjął i po siedmiu latach i sześćdziesięciu sześciu zeszytach serię zawieszono. Jednak z racji tego, że za jej powstanie odpowiadał Stan Lee, włodarze Domu Pomysłów nie bardzo chcieli go usuwać z listy publikacji. Tak więc wymyślili, że najlepiej będzie wydawać serię od początku. Doprowadziło to do tego, że zeszyty z numerami od 67 do 93 były jedynie przedrukami. Sytuacja ta zmieniła się w 1975 roku, kiedy to na łamach nowego miesięcznika Giant-size X-men zadebiutowała nowa grupa mutantów, która miała w swoim składzie między innymi Wolverine'a i Storm. Jednak prawdziwa rewolucja przyszła nieco później wraz z przejęciem głównego tytułu przez Chris'a Clermont'a. Człowiek ten, jako pierwszy zrezygnował z epizodyczności prowadzonej przez siebie serii. Od teraz dana przygoda miała trwać nawet po trzydzieści zeszytów. W tamtych czasach nikt tego nie próbował. Nawet dziś pojedyncze przygody (nie licząc mini serii i eventów) trwają maksymalnie pięć zeszytów. Pomysł jednak zaskoczył. Co więcej, spowodował prawdziwy wysyp serii z mutantami w roli głównej powodując, że dziś przygody X-men możemy śledzić, aż w dziesięciu tytułach. Co robi z nich najbardziej zapracowanych superbohaterów w historii.

#117 Mój wróg. Recenzja komiksu The Amazing Spider-man: Narodziny Venoma.

(Recenzja obejmuje piąty tom Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela)

Każdy z komiksowych superherosów, podczas trwania swojej kariery, musi zmierzyć się z niezliczoną ilością superłotrów. Niektórzy uprzykrzają życie superbohatera średnio co pięć zeszytów, inni pojawiają się tylko raz i wszelki słuch po nich ginie. Jednak tylko jeden z nich, zapisuje się w umyśle fanów jako ten najgroźniejszy, ten który jest mrocznym odbiciem naszego ulubieńca. Dla Batmana, kimś takim jest Joker, dla Thora, Loki, a dla Ironmana, Mandaryn. Jednak żaden z nich nie miał tyle szczęścia, aby dorobić się, aż dwóch "głównych" wrogów. Udało się to tylko wielokrotnemu pogromcy Green Goblin'a.

Niewielu superłotrów w historii doczekało się takiej rzeszy fanów jak Eddy Brock, czyli Venom. Niewielu superherosów jest tak rozpoznawalnych jak Spiderman. Nic więc dziwnego, że wieść o wydaniu w naszym kraju opowieści, która zapoczątkowała "znajomość" tych dwóch jegomości, zelektryzowała polski fandom. Fakt, że zostanie on wydany już jako piąty z kolei tom Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela, tylko podsycał apetyty. Co więcej, bardziej zorientowani fani ostrzyli sobie również ząbki na artystyczny powrót jednego z najlepszych rysowników w historii Marvela, twórcy postaci Spawna, czyli Todd'a McFarlane'a. Komiks rozpoczyna się na kilka minut po zakończeniu Tajnych Wojen. Pierwszego eventu Marvel'a, który zebrał w jednym miejscu wszystkich najważniejszych bohaterów i antybohaterów tego wydawnictwa. Miejsce w którym zniknęli najwięksi herosi Ameryki staje się celem pielgrzymek. Wszyscy zadają sobie pytanie, czy kiedykolwiek znowu zobaczą swoich idoli. Nagle ogrodzona polana w Central Parku wybucha oślepiającym światłem. Tłum wstrzymuje oddech. Ze światła wynurza się czarna postać taszcząca jakiegoś nieboraka na swoich plecach. Wszyscy są zdezorientowani. Wrażenie to pogłębia się gdy tajemnicza postać oznajmia, że jest Spiderman'em. Obecni na miejscu policjanci nie dają w to wiary, przecież Pająk ma niebiesko-czerwony kostium, a ta postać paraduje w czarnym. Otwarcie ognia jednak nie następuje, gdyż ze światła wyłaniają się kolejni herosi.

#116 Śmierdzi rybą... . Recenzja mangi Gyo: Odór Śmierci.

Jak co wieczór zasiadłem do kolacji wraz z moim ulubionym prezenterem wiadomości. Jak zwykle był on ubrany w nienagannie skrojony garnitur, na nosie zaś miał charakterystyczne dla niego okulary. Siedział on w improwizowanym studio, umieszczonym na plaży w Gdańsku. Nie zdziwiło mnie to, bo od kilku dni chaos wywołany wychodzącymi, w różnych miejscach na świecie, na stały ląd rybami, przybiera na sile. Na całe szczęście, póki co, omijają one nasz kraj. Zapewne dzieje się tak dzięki pospolitemu ruszeniu w naszym narodzie, który niemal nieustannie modli się, o to, aby plaga ta, podobnie jak Czarna Śmierć w średniowieczu, ominęła Polskę. Ja sam do kościoła chodzę wyłącznie w Boże Narodzenie, jednak teraz, sam czuję potrzebę odwiedzenia tego bożego przybytku. Dlatego od niemal dwóch dni, codziennie, jestem na Mszy za ojczyznę. Nagle moją uwagę zwraca cień rzucony na prezentera. Tuż za nim, z morza wynurzył się olbrzymi kształt. To już koniec, pomyślałem, dziennikarskiej kariery mojego idola. 

Mistrz japońskiego horroru powraca. Tym razem nie musieliśmy czekać na niego kolejne cztery lata, ale jedynie niecały rok od wydania Spirali. Wygląda na to, że sprzedaż Uzumaki'ego w Polsce zadowoliła Japończyków na tyle, że dali oni zielone światło na wydanie kolejnego komiksu grozy stworzonego przez Junji Ito.  Co więcej JPF, zapowiedział premiery kolejnych dwóch mang tego autora. Dziś jednak chciałbym się skupić na trzecim już tytule wydanym przez JPF w ramach cyklu Mega Manga. Gyo, bo o nim mowa opowiada historię dwójki młodych ludzi Tadashi'ego i Kaori, którzy postanowili spędzić swój wolny czas na plaży na Onikawie. Niestety, dziewczyna posiada niezwykle silny zmysł powonienia i zapach morza oraz pobliskiego targu rybnego sprawiają, że wycieczka coraz bardziej ją męczy i chce już wracać do domu. Postawa ta irytuje chłopaka, gdyż Kaori sama chciała wybrać się w ten rejon Japonii. Jak łatwo się domyślić szybko okazuje się, że Romuald Czystaw nie miał racji i czasem opłaca się wierzyć kobiecie. Intensywne zapachy znad morza nasilają się, teraz zaczynają przypominać odór gnijących zwłok. Dziewczyna nie jest już w stanie wytrzymać intensywnych zapachów i wysyła Tadashi'ego po odświeżacz powietrza. Gdy ten wraca, odnajduje nieprzytomną Kaori, jednak w domu jest coś jeszcze. Niezwykle szybka ryba z dziwacznymi odnóżami, która okazuje się być źródłem tego potwornego smrodu.

#115 Manga nad Wisłą #15

Ubiegły miesiąc, poza białymi świętami, zgotował nam całą serię zapowiedzi na bieżący i jedną na kolejny rok. Trzeba oddać, że niemal wszystkie wydawnictwa stawiają na pozycję znane i lubiane przez co potencjalni czytelnicy będą musieli złapać się za portfele i szczerze odpowiedzieć sobie na pytanie "jedzenie czy komiksy". Na całe szczęście, czasu do namysłu jest jeszcze sporo, bo zapowiadane dziś nowości wyjdą najwcześniej w wakacje. Mnie zastanawia inna kwestia: jaką strategię wybiorą polscy wydawcy na II połowę tego roku? Zasypią nas zapowiedziami na 2014 rok, czy może skupią się jedynie na promocji swoich nowości?

Pierwsze w tym miesiącu było Studio JG i to od niego rozpocznę to wydanie Mangi nad Wisłą. 1 marca to warszawskie wydawnictwo zapowiedziało, że wyda w Polsce jednotomową mangę pt.: Bokura ni Matsuwaru Etc. autorstwa Kyuugou. Jest to zbiór sześciu, niezwiązanych ze sobą, opowiadań z gatunku shonen-ai. Traktujący o miłości męsko-męskiej, ograniczonej jednak (lub na szczęście) wyłącznie do sfery uczuciowej, a nie intymnej. Komiks ten ma mieć swoją premierę na przełomie maja i czerwca. Wydawca reklamuje ten zbiór jako "lekką mangę w sam raz do przeczytania na poprawę humoru". Ja chyba jednak spasuję, gdyż mam zamiar zaopatrzyć się w inny tytuł od tego wydawnictwa, który również został zapowiedziany w marcu, a mianowicie...  

... Otoyomegatari. Tytuł ten przez wielu uważany jest za najlepiej narysowaną mangę w historii świata. Nie ma w tym krzty przesady, gdyż autorka tego dzieła, pani Kaoru Mori stworzyła coś naprawdę niezwykłego i nie nie ma najmniejszych oporów przed chwaleniem się swoimi umiejętnościami (ten obrazek z boku podobnie jak cała reszta komiksu został stworzony całkowicie bez pomocy komputera). Cała historia również jest ciekawa, gdyż wraz z kolejnymi rozdziałami zaznajamia nas z konfliktem zwanym Wielką Grą. Wydarzenie to miło miejsce w XIX wieku i było angielsko-rosyjską walką o wpływy w dzisiejszym... Pakistanie, Afganistanie i Iranie. Tak drodzy państwo, Studio JG zaproponowało nam komiks rodem z Japonii który zbiera nas w sam środek walki o jedwabny szlak. Incydent ten będziemy śledzić oczami młodego tureckiego małżeństwa dwudziestoletniej Amiry Hergal i dwunastoletniego (to nie błąd) Karluka Ayhana. Obrońców moralności informuję, że w tamtych czasach to ona była za stara, a nie on za młody, na małżeństwo. Na dzień dzisiejszy manga liczy pięć tomów i nadal  jest wydawana. Polska premiera pierwszego tomu zapowiadana jest na czerwiec tego roku i jako pierwszy komiks od tego wydawnictwa zostanie on wydany w formacie deluxe. Oznacza to, że w cenie 29,99 zł otrzymamy komiks w formacie A5, przyobleczony w twardą okładkę z obwolutą. Ja osobiście nie mam żadnych wątpliwości i na pewno tę mangę kupię.

- Copyright © 2010-2014 Półka pełna komiksów - Ore no Imouto - Powered by Blogger - Designed by Johanes Djogan -