Archive for maja 2013

#125 Dzisiaj już nie wraca się z piekła. Recenzja komiksu Ostatnie dni Stefana Zweiga.

Niemcy, naród który skazał Europę na najbardziej krwawą z wojen. Naród, który oddał władzę w ręce potwora. Wreszcie, naród, który doprowadził lud mojżeszowy do granicy zagłady. Jednak, czy wszyscy Niemcy popierali politykę swojego wodza? Oczywiście, nie. Jednak walka z nim była z góry skazana na porażkę, zwłaszcza jeśli równocześnie było się Żydem. Dlatego też wielu  z nich zdecydowało się na wieloletnią tułaczkę po świecie i opuszczenie kraju swoich ojców. Jedną z takich osób był, mało dziś znany w Polsce, austriacki pisarz i dramaturg, Stefan Zweig, którego historia w 2012 roku została przypomniana francuzom. Dziś, dzięki Wydawnictwu Komiksowemu, również i my możemy poznać historię tego wybitnego, żydowskiego humanisty.  

Stefan Zweig urodził się 28 listopada 1881 roku w Wiedniu w domu Moritz Zweig, włoszki, której rodzina zarządzała żydowskimi bankami nad Tybrem. Głównym zainteresowaniem młodego Austriaka, były nauki humanistyczne, dlatego podjął on naukę na Uniwersytecie Wiedeńskim, na którym w 1904 roku obronił doktorat z filozofii. Dwadzieścia lat później był już jednym z najbardziej rozpoznawalnych austriackich pisarzy, który zasłynął miedzy innymi pacyfistyczną sztuką Jeremiasz, która powstała jako sprzeciw przeciwko I Wojnie Światowej. Zweig wyemigrował do Anglii w 1934 roku, gdy spostrzegł, że objęcie władzy przez Hitlera jest już jedynie kwestią czasu. Sześć lat później napięta sytuacja w Europie zmusiła go najpierw do ucieczki do Stanów Zjednoczonych, skąd kilka miesięcy później udał się do Brazylii, gdzie osiedlił się wraz ze swoją wieloletnią asystentką, a teraz również żoną, Lotte. Właśnie w tym momencie rozpoczyna się akcja komiksu stworzonego przez duet: Guillame Sorel (rysunki), Laurente Seksik (scenariusz).

#124 Groza symetrii. Recenzja komiksu Spider-Man: Ostatnie łowy Kravena.

(recenzja obejmuje dziesiąty tom Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela)

Każdy z nas dąży do osiągnięcia doskonałości w tym co robi. Poeta pieści każdą napisaną przez siebie strofę tak długo, dopóki nie skruszy ona nawet najtwardszych serc. Kucharz doskonali swój popisowy strucel dopóty, dopóki każdy kto go skosztuje nie będzie chciał jeść już niczego innego. Ja również staram się doskonalić swoje teksty, tak aby "zatruły" one twoją duszę, drogi czytelniku i abyś z wypiekami na twarzy oczekiwał kolejnej notki. Także myśliwi dążą do doskonałości, chcąc udowodnić sobie i światu, że to właśnie oni są najdoskonalszą z bestii.

Widać który z superbohaterów Marvela najlepiej się sprzedaje. Dziesiąty tom Wielkiej Kolekcji... i już trzeci  w całości poświęcony Spider-Man'owi, a przecież pojawił się on również gościnnie w Upadku Avengers. Tym razem jednak dostajemy historię niezwykłą. Przez wielu uważaną za najlepszą opowieść o Pająku w historii i, jak przyznaje we wstępie do polskiego wydania dyrektor Panini, Marco M. Lupoi, jedną z niewielu opowieści w stu procentach spełniającą wszystkie założenia mrocznej ery komiksu, która trwała przez ostanie dwie dekady XX wieku. Opowieść ta na pewno zadowoli również fanów tradycyjnych kryminałów i powieści noir, które koncentrują się głównie na przewodnim wątku fabularnym, maksymalnie marginalizując te które są zbędne dla całościowego ogarnięcia sytuacji. Siergiej Krawinow, figurujący w policyjnych aktach jako Kraven Łowca, umiera. Czuje on na swoich plecach oddech śmierci, ale nie chce jeszcze się z nią spotykać. Nie kiedy, wciąż nie zrealizował on swojego ostatecznego celu, upolowania najpotężniejszej z żyjących bestii. Jej głowa zawiśnie wkrótce na honorowym miejscu patrząc z góry na inne drapieżniki, zawstydzając je oraz ich słabość. Niestety Spider-Man nadal żyje, czym kpi sobie z talentów najbardziej utalentowanego myśliwego jakiego kiedykolwiek nosiła ta ziemia.

#123 Wystarczy jeden zły dzień. Recenzja komiksu Avengers: Upadek Avengers.

(recenzja obejmuje dziewiąty tom Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela)

Każdy z nas miewa takie chwile kiedy wydaje mu się, że wszystkie siły sprzysięgły się przeciwko niemu. Rano samochód nie odpala, a autobus który w zamyśle miał być dla niego alternatywą spóźnił się. Szef w pracy wydał srogą reprymendę za coś czego nie zrobiliśmy, kochanka nie przyszła, a żona przypaliła obiad. Lepiej było nie wstawać z łóżka, prawda? Cóż, część z was zapewne odpowie "prawda", inni zaś powiedzą, że zawsze mogło być gorzej i również będą mieli rację. Zawsze mogliśmy się urodzić superbohaterami, ich ciężkie dni są sto razy gorsze od naszych.

Na początku XXI wieku Marvel przeżywał ciężkie chwile. Ilość czytelników systematycznie spadała, a firma znalazła się na krawędzi bankructwa. Misję zmiany tego stanu rzeczy otrzymał nowy redaktor naczelny Joe Queseda, który w 2000 roku zastąpił na tym stanowisku Bob'a Harras'a. Pomysł nowego szefa był prosty, wprowadzić do firmy jak najwięcej nowych twórców z nowymi pomysłami, którzy gruntownie przebudują nieco już skostniałe uniwersum. Jednak żeby coś zbudować trzeba najpierw coś zepsuć, a jeszcze lepiej wypalić do gołej ziemi. Dobrym pretekstem do tego może być jubileuszowy, pięćsetny numer jednej z najlepiej rozpoznawalnych serii komiksowych. Historia przedstawiona w Upadku Avengers rozpoczyna się w momencie gdy na terenie rezydencji Mścicieli pojawia się niedawno zmarły Jack Heart znany bardziej jako Walet Kier (ang. Jack of Hearts). Na spotkanie z nim wychodzi Scott Lang (Ant-Man), który czuje się winny śmierci przyjaciela, gdyż ten poświęcił życie dla ratowania jego córki. Rozmowa pomiędzy niegdysiejszymi przyjaciółmi jest krótka, Jack wypowiada tylko jedno słowo "Przepraszam" i wybucha Scott'owi w twarz zabierając go ze sobą przed oblicze niedoszłej kochanki Thanos'a. Na nieszczęście dla Avengers jest to dopiero początek całej serii dziwnych zdarzeń, które dla wielu będą odpowiedzią na pytanie: "Czy warto nadal to ciągnąć?".

#122 Bohater jest w środku. Recenzja filmu Iron Man 3.

Wyobraźcie sobie sytuację w której jesteście superbohaterami. Nadludzkimi istotami o niemal nieograniczonych mocach walczących z hordą przeciwników. Wyobraźcie sobie, że gdy zdejmujecie swój kolorowy kostium przebieracie się w najwytworniejsze stroje i idziecie na bal. Taki prawdziwy, na którym błyszczycie jak najdoskonalszy diament, który przyciąga wzrok przedstawicieli płci przeciwnej, u pozostałych budząc zazdrość. Wyobraźcie sobie wreszcie, że posiadacie niemal nieograniczony budżet, nie musicie dla nikogo pracować, a to co zbudujecie jest wyłącznie wasze? Co czujecie? Dumę? Odpowiedzialność? Potrzebę utrzymania status quo, a może wszystko po trochu? Tony Stark ma to wszystko, a jedyne co czuje to strach.

Bitwa o Nowy York ostatecznie udowodniła, że nie jesteśmy w kosmosie sami. Prócz nas we wszechświecie egzystują również inne istoty. Kosmici oraz bogowie. Niektórzy z nich tylko obserwują, inni zbroją się do walki i prędzej czy później nas zaatakują. Na całe szczęście mamy po swojej stronie garstkę ludzi mogących stawić im czoło. Jednym z nich jest Iron Man, który nie tak dawno zadał decydujący cios flotylli obcych. Dziś świat wraca powoli do normalności. W wiadomościach coraz mniej kosmitów, a coraz więcej "swojskich" mudżahedinów wygrażających kałasznikami amerykańskiemu prezydentowi i jego świcie. W tym roku przewodzi im człowiek nazywający siebie Mandarynem. Ma on na swoim koncie, już kilka udanych zamachów bombowych o tyle tajemniczych, że nigdzie nie znaleziono szczątków ładunków wybuchowych. To jest jednak nieważne, bo po piętach już depcze mu Iron Patriot (przemalowany War Machine), który pewnie niebawem go złapie. Co z Tony'm Stark'iem, zapytacie? Otóż rzadko pojawia się on publicznie. Jego firmą zarządza obecnie jego wieloletnia asystentka Pepper Potts, a on sam podobno ciągle udoskonala swoją zbroję, aby mogła znów nas ochronić w chwili prawdziwego zagrożenia.

#121 W poszukiwaniu własnego dziedzictwa. Recenzja komiksu Thor: Odrodzenie.

(recenzja obejmuje ósmy tom Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela)

Człowiek już taki jest, że chce wiedzieć skąd pochodzi. Teorie na ten temat zaczęliśmy snuć już na kilka chwil po tym jak zeszliśmy z drzew. Wiele z nich, na skutek małej ilości zwolenników, zaginęło w mrokach dziejów. Te zaś, które wydawały się dla większości z nas wiarygodne, zaczęły urastać do rangi mitów. Z czasem ludzkość stworzyła niezliczone panteony różnorakich bóstw. Na skutek naturalnej selekcji wiele z nich zostało bezpowrotnie utraconych. Inne zaś, są dziś ponownie odkrywane. Taki los spotkał m.in. bogów nordyckich, którzy, za sprawą dzisiejszych pop-twórców, ponownie skupiają wokół siebie rzesze wyznawców.

Okładka Thor #10
Nie zamieszonego w albumie,
ale bardzo mi się spodobała dlatego tu jest
To musiało w końcu nadejść. Łodzie pełne olbrzymów dobiły do brzegów Asgardu, rozpoczynając przepowiadany od wieków Ragnarok, ostateczną bitwę, w której mieli zginąć wszyscy bogowie. Tak też się stało. W wojennym ogniu polegli Odyn i Heimdall, poległ Loki oraz Sif, poległ wreszcie Thor, syn Odyna, a prywatnie członek sławetnej grupy amerykańskich superbohaterów, Avengers. Wśród ofiar nie znalazł się jednak, Donald Blake, alter-ego boga grzmotów, który teraz nieustannie zakłóca spokój martwego bóstwa. Jak łatwo się domyślić Thor w końcu ulega namowom człowieka i decyduje się powrócić, aby odbudować dawne królestwo swojego ojca. Swoją nową siedzibę postanawia założyć on w... Oklahomie. Niestety świat podczas jego nieobecności zmienił się. Układ sił wśród superbohaterów został zmieniony. Wszystko za sprawą niedawnej Wojny Domowej, która doprowadziła do obsadzenia Tony'ego Stark'a na stanowisku naczelnika SHIELD. Bóg gromów ma jednak własne zmartwienia. Dusze poległych podczas Ragnaroku bogów zagnieździły się ciałach zamieszkujących Ziemię ludzi. Thor nie jest jednak tak wspaniałomyślny jak mogłoby się wydawać. Nie ma on w planach przebudzenia wszystkich dawnych mieszkańców Asgardu, ponieważ chce on uniknąć konfrontacji z przeciwnikami swoich nowych idei. Gromowładny musi się jednak spieszyć, bo nie jest do końca pewny, czy nagła śmierć nosiciela, nie zniszczy przypadkiem duszy zamieszkałego w nim bóstwa.

#120 Manga nad Wisłą #16

W mijającym miesiącu, większość polskich wydawców mang, przystopowało nieco z zapowiedziami na ten rok. Nareszcie statystyczny fan będzie mógł przysiąść nad tabelą rachunkową i w spokoju rozplanować swoje wydatki na najbliższych kilka lat. Powiem szczerze, że ja osobiście mam mieszane uczucia, co do tej lawiny nowości. Z jednej strony dostajemy całą masę tytułów mających wielu fanów na całym świecie, a z drugiej ich jakość pozostawia wiele do życzenia. Ambitne tytuły wydają u nas jedynie JPF i Hanami. Co niestety, nie wyszło na dobre temu ostatniemu. Cóż, tak to już jest, że większość z nas widzi w komiksie przede wszystkim rozrywkę, przez co nie opłaca się wydawać na nasz rynek mang pokroju Berserka, czy 20th Century Boys. Miejmy nadzieję, że za jakiś czas się to zmieni.

No dobra, koniec smęcenia, przejdźmy do konkretów. W miesiącu kwietniu najaktywniejszym wydawnictwem na naszym rynku było warszawskie Studio JG, które jakby korzystając z faktu, że najwięksi zapowiedzieli już raczej wszystko co planują na ten rok, postanowiło wypełnić po nich lukę. Na przełomie czerwca i lipca swoją premierę ma mieć pierwszy tom Prophecy autorstwa Tetsuya Tsutsui (Duds Hund). Jest to stosunkowo nowa seria, gdyż wystartowała ona w 2011 roku w magazynie Jump X. Do tej pory wydano w Japonii dwa tomy tej mangi i na pewno będą kolejne, gdyż jest ona nadal rysowana. Policja w Tokio została postawiona w stan najwyższej gotowości. Wszystko za sprawą tajemniczego mężczyzny noszącego na twarzy maskę z gazet. Od kilku dni informuje on świat o wszelkiej maści przestępstwach: pożarach, morderstwach, gwałtach, które mają się wydarzyć w najniższym czasie. Początkowo nikt nie traktuje tych informacji poważnie, jednak szybko okazuje się, że przepowiednie zamaskowanego człowieka spełniają się co do joty. Stróże miejskiego porządku muszą się spieszyć, bo internetowe filmiki niedomorosłego proroka cieszą się coraz większą popularnością, a ich autor, powoli przestaje być postrzegany jako przestępca. Drogie Studio właśnie dobrałoś się do mojego portfela i to już po raz drugi w tym roku. Kolejna nowość od tego warszawskiego wydawnictwa pojawi się na empikowych półkach na przełomie lipca i sierpnia. Mangą tą będzie Kokoro Connect autorstwa Sadanatsu Andy (scenariusz)Cuteg'a (rysunki). Jak to często w Japonii bywa jest to adaptacja powieści, jednak najbardziej znane jest anime z 2012 roku, będące adaptacją komiksu. Manga opowiada historię piątki licealistów, skupionych wokół Klubu Badaczy Kultury. Pewnego dnia każde z nich budzi się w innym ciele, co dziwniejsze co kilka, kilkanaście minut dochodzi do kolejnej zamiany ciał. Odpowiedzialnym za ten cały bałagan jest istota zwana Fuusenkazura (imię to nawiązuje do nazwy tropikalnego pnącza, które botanikom znane jest bardziej jako Cardiospermum (zlepek greckich słów: cardio, czyli serce i spermum, nasiono)), której jedynym celem jest dostarczenie sobie rozrywki. W tym celu będzie ono w różny sposób uprzykrzać życie naszym bohaterom. Ten pobieżny opis kojarzy się wam zapewne z komedią, nic bardziej mylnego, gdyż w tej serii wszystko jest pisane na serio. Seria na dziś dzień liczy trzy tomy, a w planach, są kolejne.

- Copyright © 2010-2014 Półka pełna komiksów - Ore no Imouto - Powered by Blogger - Designed by Johanes Djogan -