Napisane przez: Jarosław Przewoźniak 26 lut 2013

(Recenzja obejmuje pierwszy tom komiksu)

Liceum. Miejsce, które przez wielu z nas jest wspominane jako najlepsze co mogło się wydarzyć w naszym życiu. Koleżanki w krótkich spódniczkach, wycieczki na których w jednych krzakach pili uczniowie, a w drugich nauczyciele, a oficjalnie nie pił nikt. Pierwsze miłości oraz przyjaźnie na całe życie. No i oczywiście fajne laski w obcisłych dżinsach. Są jednak nieliczni, którzy mają kompletnie inne zdanie na temat szkół średnich. Dla nich ogólniak to niekończące się pasmo nieszczęść i upokorzeń. Miejsce, które najchętniej wymazaliby ze swoich wspomnień. Nie mogą jednak tego uczynić, gdyż odwiedzają je noc w noc, podczas powtarzających się koszmarów. Jednym z takich dzieciaków jest Shi-woon.

Historia komiksu koreańskiego w Polsce jest krótka, ale przy tym niezwykle burzliwa. Wszystko zaczęło się w czerwcu 2004 roku, kiedy to w piątym numerze Mangazynu ukazała się krótka recenzja komiksu Island, autorstwa Youn In-Wan'a (scenariusz) i Yang Kyung-Il'a (rysunki), wydanego w Polsce przez wydawnictwo Kasen Comics, w którym sklasyfikowano ten tytuł jako mangę. Ta jedna, jedyna nieścisłość, doprowadziła do tego, że redakcja została wręcz zasypana całą masą listów do fan(atyk)ów żądających głowy autora tekstu. Nie pomogły tłumaczenia, że słowo "manga" zostało użyte w artykule w znaczeniu "komiks azjatycki", a nie "komiks japoński", czytelnicy byli nieugięci. W celu szybkiego zażegnania sporu, redakcja postanowiła zaszczepić na polską ziemię dwa nowe terminy: manhwa, będąca określeniem komiksu z tej dobrej Korei oraz manhua, odnosząca się do komiksu z Chin (wprowadzono go tak na wszelki wypadek, gdyby ktoś w przyszłość, wpadł na genialny pomysł wydania w Polsce czegoś z kraju środka). Wydawnictwo Kasen zakończyło swoją działalność w 2008 roku wydając nad Wisłą siedem, całkiem niezłych tytułów rodem z Korei. Od tego czasu w temacie koreańszczyzny nastąpiła w naszym kraju totalna posucha, aż do 2013 roku, kiedy to wydawnictwo Yumegari postanowiło wydać u nas The Breaker

Bohaterem tej historii jest wypomniany już Shi-woon, który w Liceum Dziewięciu Smoków, pełni obowiązki worka treningowego, bandy łysego, znaczy bandy Chang-Ho, oczywiście, będącego największym zabijaką w szkole. Jak przystało na szanującą się azjatycką szkołę, wszyscy o tym wiedzą, jednak nikt się specjalnie tym nie przejmuje. Wyjątkiem jest przyjaciółka z dzieciństwa naszego nieboraka, Sae-Hee, będąca równocześnie, ku zaskoczeniu niewielu, najpiękniejszą pierwszoklasistką w szkole. Na całe szczęście nasz bohater posiada w sobie jeszcze jakieś resztki dumy i nie pozwala jej się wtrącać. Nie zmienia to jednak faktu, że cała ta sytuacja naprawdę źle wpływa na Shi-woon'a, który jest już o krok od odebrania sobie życia. Wszystko zmienia się w chwili gdy w liceum zjawia się nowy nauczyciel języka angielskiego, przebojowy Han Chun-woon, który za nic ma sobie obowiązujące w tym przybytku nauki reguły, czym bynajmniej nie zaskarbił sobie miłości łysiejącego dyrektora szkoły. Nie obchodzi go to jednak, bo swoimi działaniami zaskarbił sobie uczucia pewnej, niezwykle pięknej pani pedagog. Na skutek całej serii przypadków Shi-woon odkrywa największą tajemnicę swojego nowego belfra i za pomocą małego szantażu stara się wymusić na nauczycielu kilka dodatkowych lekcji. Nie, nie będą się uczyć języka, młody Koreańczyk, chce poznać tajniki sztuk walki. Jednak przekonanie Han'a do czegokolwiek, nie posiadając dwóch mocnych argumentów z przodu ciała, nie jest sprawą łatwą i uczniak, będzie musiał się sporo nachodzić, aby sobie coś wychodzić. 

The Beaker, autorstwa Jeon Geuk-jin'a (scenariusz) i Park Jin Hwan'a (rysunki) jest kolejnym po GTO komiksem na naszym rynku, który splata ze sobą nauczyciela gangstera i ucznia z problemami. Po przeczytaniu pierwszego tomu możemy odnieść wrażenie, że oba tytuły są do siebie bardzo podobne. Oba zaczynają się od sceny z laskami na schodach w tzw. perspektywie żabiej (czyli kamera jest usadowiona poniżej obiektu rejestrowanego) z tą różnica, że w manhwie scena ta jest pokazana w pełnym kolorze (również w polskiej wersji). Z czasem jednak dostrzeżemy coraz wyraźniejsze różnice. Widać to już w połowie pierwszego tomu, kiedy to zaczyna być jasne, że Łamacz nastawiony jest głównie na sztuki walki. Han Chun-woon okazuje się być największym mistrzem sztuk obijania gęby w półświatku. Dlatego fabuła będzie nakierowana głównie na akcję.

Styl pana Jin-Hwan'a bardzo przypomina ten znany z topowych komiksów japońskich. Nie ma w tym niczego dziwnego, gdyż komiks koreański czerpie pełnymi garściami z dokonań swoich południowo-wschodnich sąsiadów. Tak więc, postaci mają długie kończyny i duże oczy, a babeczki mają czym oddychać. Autor komiksu szczególnie zasmakował w stylu super deformed, który pokazuje postaci w sposób karykaturalny (z nieproporcjonalnie dużą głową i krótkimi kończynami), przyznam, że na samym początku mi to bardzo mocno przeszkadzało, jednak szybko doszedłem do wniosku, że ten styl świetnie pasuje do sposobu bycia Han'a i świetnie uwypukla jego luzacki styl bycia. Co więcej, autor nie przesadza i korzysta z tego stylu umiejętnie i nigdy nie wykorzystuje go do rysowania postaci biorących swoje życie na poważnie takich jak Shi-woon czy Chang-Ho. Jednak autor tak naprawdę rozwija skrzydła dopiero, gdy rysuje postaci piękne. Jakieś przykłady? Proszę, pierwszy z brzegu, okładka z nauczycielem i jego kaloryferkiem w roli głównej. Na całe szczęście, nie jest on przedstawiony w żadnej gejowskiej pozie, ale w takiej która emanuje siłą i przywodzi na myśl uwspółcześnione postaci greckich herosów, dlatego nie ma co się bać, że jakaś babcia w autobusie będzie na nas krzywo patrzyła. Oczywiście komisy skierowane do chłopców muszą mieć w obsadzie piękne kobiety, bo gdybyśmy chcieli oglądać tylko męskie klaty to poprzeglądalibyśmy się w lustrze. W The Breaker hojnie obdarzonych przez naturę pań nie brakuje. W pierwszym tomie poznamy trzy takie niewiasty. Oprócz wspomnianych Sae-Hee i pani pedagog, poznamy jeszcze śliczną mistrzynię sztuk walki, jednak w pierwszym tomie zobaczymy jedynie jej dekolt i buzię (w sumie czy potrzeba nam czegoś więcej, panowie?).

Przejdźmy do technicznej strony polskiego wydania. Odpowiada za nie świeżak na naszym rodzimym rynku, czyli Yumegari. Do tej opory wydało ono jedną mangę, jedną manhuę i jeden komiks polskiej autorki. Muszę przyznać, że jeżeli chodzi o Łamacza to poznańskie wydawnictwo nie ma się czego wstydzić, względem innych polskich graczy. Miękka okładka, przyobleczona w częściowo lakierowaną obwolutę, wywołuje wrażenie głębi. Czytelnik patrząc na nią ma wrażenie, że znajdujący się na niej Han, rzeczywiście znajduje się za rozbitą szybą. Z tyłu okładki znajdziemy dwa oznaczenia. Jedno o preferowanym wieku czytelnika, drugie o zawartości tomiku. Oznaczenia przywodzą na myśl te znane z gier komputerowych. W mojej opinii jest to najlepiej oznakowany komiks wydany w naszym kraju.  Informacja o wieku nie jest tak duża jak u innych wydawców jednak od razu wpada w oko. Przyczepiłbym się tylko do tej nieszczęsnej akcji i zamiast tego napisałbym przemoc, domyślam się jednak, że mogłoby to zmniejszyć ilość potencjalnych czytelników. Miejscami może razić również dobór koloru czcionki (zwłaszcza na skrzydełkach), która jest słabo widoczna na czarnym tle. W środku, prócz komiksu, znajdziemy również słownik wymowy niemal wszystkich koreańskich imion i nazw. Bardzo przydatna rzecz, zwłaszcza dla ludzi mojego pokroju, czyli takich, którzy z językiem koreańskim nie mieli dotąd żadnej styczności. Warto wspomnieć również o miłym ukłonie w stronę prenumeratorów,  którzy wbrew wcześniejszym obietnicom, z winy kuriera, nie otrzymali komiksu wcześniej. Każdy z nich otrzymał gratisowo zakładkę z Shi-Ho Lee w pozie z okładki drugiego tomu.

Podsumowując. The Breaker jest jednym z tych komiksów, do granic możliwości wypełnionym humorem, akcją i pięknymi kobietami, przy okazji podejmującym również trudne tematy, takie jak przemoc w szkole. Polskie wydanie nie odbiera nam przyjemności z czytania, wręcz przeciwnie. Słownik wymowy sporo pomaga i sprawia że nie łamiemy sobie języka na koreańskich nazwiskach. Tytuł ten nie jest Ci jeszcze znany, Drogi Czytelniku? Najwyższa pora to zmienić.


Serdeczne podziękowania dla wydawnictwa Yumegari, za udostępnienie tomiku do recenzji!


{ 7 komentarze Dołącz do dyskusji i podziel się swoją opinią }

  1. czemu ja jestem jakaś dziwna i lubię takie komiksy o.O ten znam, uwielbiam The Breakera, Shi-woon jest świetny, a to jak wtedy miał biegać na samym początku, haha ^^
    W ogóle już dawno nie czytałam żadnej twojej recenzji i zapomniałam jakie one są mądre... no cóż, pewnie jak zawsze świetna (nie wiem czy zawsze, wszystkich nie czytałam xd) ja tam potem jestem dumna, że w ogóle coś napiszę, jak jeszcze próbowałam dwa razy anime... haha, śmiech, nie recka, no ale opinia wyrażona jest, to tak na początek xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dawno nic nie czytałaś, bo dawno nic nie pisałem, ale w najbliższym czasie powinno się to zmienić :P.

      Usuń
  2. "Na całe szczęście, nie jest on przedstawiony w żadnej gejowskiej pozie"

    :D dobry

    Radek

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja "Breakera" nie mam w planach kupować (nie moje klimaty), jednak recenzja jest bardzo ciekawa. Brakuje mi tylko informacji na temat tłumaczenia (wiem tylko, że wkradł się jeden błąd ortograficzny).
    I dwie uwagi:
    -jeśli chodzi o manhwę w Polsce, pomiędzy wydaniami Kasenu a Yumegari mamy jeszcze "Stigmatę" od Studia JG. No i jest jeszcze "The Innocent", aczkolwiek tutaj Koreanka odpowiada tylko za rysunki.
    -Yumegari nie wydało póki co żadnej mangi ("Grimmsy" to komiks niemiecki rysowany przez Japonkę). Dopiero "6000" będzie ich pierwszą mangą.

    PS. Bloga śledzę już od dawna i bardzo mi się on podoba:).

    Pozdrawiam, ninna (też z Bydgoszczy;)).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Celowo skróciłem historię manhuy w Polsce, bo mimo wszystko jest to recenzja, a nie rozprawa historyczna, mimo wszystko dzięki za uzupełnienie. Co do tłumaczenia, to nie znam koreańskiego, więc nie mogę się na ten temat wypowiadać, orata jakoś przegapiłem, innych błędów ortograficzno-stylistyczno- językowych też nie zauważyłem jeżeli o to Ci chodzi.

      Na koniec pytanie: skąd info, że autor Grimmsów pochodzi z Niemiec nazwisko ma dość japońskie Kei Ishiyama (choć zdaję sobie sprawę, że może być to tylko pseudonim).

      Usuń
    2. I jeszcze jedno słyszałaś o bydgoskim klubie anime Kitsune? Tu masz adres forum klubu anime.bydgoszcz.pl

      Usuń
    3. Co do "Grimmsów" to chodzi mi o to, że komiks pierwotnie ukazał się na rynku niemieckim (wydał go niemiecki Tokyopop), a nie w Japonii.

      I dzięki za linka na forum. Przyznam, że jakoś nigdy nie interesowałam się żadnymi klubami w mojej okolicy - jakoś zawsze "w realu" trafiał się ktoś, kto podzielał moje zainteresowania kiedy chciałam pogadać o moim hobby;). Ale dobrze wiedzieć, dzięki:).

      Usuń

- Copyright © 2010-2014 Półka pełna komiksów - Ore no Imouto - Powered by Blogger - Designed by Johanes Djogan -