Warszawa. Miasto o który napisano niezliczoną ilość hymnów, pieśni i piosenek. Miasto, którego dzieje można śledzić w kronikach i na płótnach wielkich mistrzów. Wreszcie, miasto, które, siłą rzeczy, zawsze było w centrum wydarzeń decydujących o losie naszej ojczyzny. Nie dziwi więc, że to właśnie tu, 14 lipca 2012 roku odbyła się inscenizacja jednej z ważniejszych bitew w historii Japonii. Na wstępie muszę Wam przyznać, że do końca nie wiedziałem czy wybiorę się na tegoroczne Animatsuri. Ekipa z którą miałem jechać, sukcesywnie się rozpadała. W końcu, na kilka dni przed wyjazdem, gdy miałem już jechać po bilety na pociąg, okazało się, że jadę wyłącznie ze swoją o sześć lat młodszą siostrą, Weroniką, dla której miał być to pierwszy w życiu konwent.
|
Honorowy patronat objęła ambasada Japonii |
Podróż z Bydgoszczy do Warszawy przebiegła nam bez większych nieprzyjemności. Można wręcz powiedzieć, że aż do Torunia jazda była wręcz komfortowa, gdyż oprócz nas w przedziale siedziała tylko jedna pani. Potem już, nasz przedział sukcesywnie się wypełniał. Do stolicy naszego kraju dojechaliśmy około godziny siedemnastej, czyli na godzinę przed rozpoczęciem imprezy. Podróż z peronu do szkoły konwentowej przebiegła nam sprawnie i szybko. Dużo szybciej niż się spodziewałem, gdyż początkowo zakładałem, że będziemy długo kluczyć po mieście. Bardzo pomocna okazała się dokładna mapka dojazdu, zamieszczona na stronie internetowej organizatorów. Pierwsze co ukazało się naszym oczom to kolejka, bardzo długa kolejka, wychodząca, aż poza teren XXI LO im. Hugona Kołłątaja. Tu przydały się nam nasze dziennikarskie wejściówki, umożliwiające nam ominięcie kolejki i szybkie dostanie się na teren konwentu. Ciekawostką jest fakt, że ochrona wpuszczała najpierw osoby bez rezerwacji. Być może akurat wtedy, to właśnie to stanowisko było wolne. Po ominięciu ochrony skierowaliśmy się do okienka dla VIPów, gdzie pojawił się pierwszy zgrzyt. Otóż okazało się, że nie ma nas na liście. Miła pani długo szukała naszych nazwisk, w końcu jednak dopisała nas na nią i pozwoliła przejść, wręczając uprzednio plan atrakcji, informator (zawierający kilka stron z komiksu Usagi Yojimbo), znaczek z maskotką stowarzyszenia Animatsuri, czyli z
Echiko Matsuri, Usagiego w wersji zrób to sam i bransoletkę, którą mieliśmy obowiązek pokazywać przy wejściu na teren konwentu.