Odkąd zacząłem regularnie jeździć na konwenty za początek wiosny zacząłem przyjmować przedostatni piątek marca. Tego właśnie dnia rok, rocznie startuje jeden z największych polskich konwentów. Choć po tym co wydarzyło się w tym roku powinienem napisać: na NAJWIĘKSZYM polskim konwencie.
Do Poznania przyjechałem w piątek ok. godziny 14.30 i od razu skierowałem swoje kroki w stronę Międzynarodowych Targów Poznańskich. Przed wejściem kolejek nie było, co mnie szczerze ucieszyło, gdyż oznaczało to, że uproszczenie sposobu odprawy uczestników przyniosło zamierzony efekt. Podszedłem, więc do pierwszej wolnej kasy, wręczyłem miłej pani swoje pieniążki, a ona w zamian dała mi identyfikator. Trochę mnie to zdziwiło, bo za tę cenę liczyłem na więcej. Wprawdzie spodziewałem się, że nie zostanę zaobrączkowany, co tak na marginesie zawsze uważałem za bezcelowe, powinienem jednak dostać jeszcze całą torbę dóbr. Na całe szczęście, szybko zostałem poinformowany, że otrzymam ją tuż przy bramkach. W torbie znalazłem, prócz standardowego informatora i skrótu programu, kod na 100 czaszek do jednej z gier na komórkę i limitowaną kostkę k6 z pyrkonowym motywem.