Napisane przez: Jarosław Przewoźniak 17 mar 2010

Kto z nas nie chciałby mieć mocy mogącej zmienić świat? Co byśmy mogli zrobić, gdyby ograniczała nas jedynie nasza wyobraźnia? Nasza wyobraźnia i ponad... 100mln dolarów, za które moglibyśmy kupić dosłownie wszystko.


Jednym z największych marzeń Saki
Morimi było obejrzenie Białego Domu i wrzucenie monety do pobliskiej fontanny. Okazja nadarzyła się, gdy wraz z przyjaciółmi postanowiła uczcić zakończenie studiów wycieczką do Stanów. Gdy dotarła na miejsce napotkała całą masę kłopotów. Nie dość, że fontanna była za kratą, moneta nie dosięgnęła celu to jeszcze zaczepili ją nadgorliwi policjanci. Kto wie jak zakończyłaby się cała ta afera, gdyby nie pojawienie się młodego, nagiego mężczyzny trzymającego w jednej ręce pistolet, a w drugiej telefon komórkowy... .

Tak właśnie rozpoczyna się jedna z największych przygód zeszłego roku. Higashi no Eden, czyli Eden Wschodu został stworzony przez ekipę z Production I.G. Studio to znane jest przede wszystkim z fenomenalnego Ghost in the Shell, które udowodniło światu, że komiks (czy też animacja) nie jest tylko rozrywką dla małych dzieci.


Wróćmy jednak do opowieści, a zaczniemy od początku, czyli do openingu (Polak powiedziałby: "czołówki", czy też "napisów początkowych"). Przyznam, że ja osobiście jeszcze nigdy nie spotkałem się z taką realizacją czołówki. Widać, że autorzy dali wodzę fantazji. Efekt końcowy przypomina bardziej nowoczesną reklamę, czy też jakaś instalację multimedialną (niektórzy nazywają to sztuką). W tym przypadku jest to jednak zupełny majstersztyk. Kawałek na który się zdecydowano to: Falling Dawn brytyjskiej grupy Oasis, który jak żaden pasuje do serii. Warto poświecić trochę czasu na zapoznanie się z openingiem, gdyż zawarto w nim dużo wskazówek dotyczących fabuły.







Eden of the East (bo pod takim tytułem znana jest, również ta seria) to jednak przede wszystkim nietuzinkowy scenariusz, który jest bez wątpienia najmocniejszą stroną serii. Głównym bohaterem opowieści jest, obok Saki, Akira Takizawa, który przez wielu jest uważany za jednego z najprzystojniejszych bohaterów anime (Japończyk powiedziałby, że mamy do czynienia z bishonenem). Chłopak ten z nie wiadomych przyczyn stracił pamięć, kluczem do rozwiązania zagadki jest tajemniczy telefon z obco brzmiącym napisem Selecao. Głos w telefonie radzi mu gdzie ma się udać. Na miejscu znajduje on spory arsenał broni i mała kolekcja paszportów należących do niego, każdy z innym nazwiskiem. Okazuje się, również, że ma on do dyspozycji ponad 8 mld jenów. Czy Akira, rzeczywiście jest terrorystą i co łączy go z atakiem rakietowym na Japonię?

Akcja, nie rozwija się może w jakimś zawrotnym tempie, ale nie znaczy to, że jest nudna. Uważam, że taki zabieg wyszedł serii tylko na dobre. Intryga piętrzy się i plącze, ale widz może spokojnie nadążyć za tym co dzieje się na ekranie. Kolejne odcinki, tylko zachęcają do oglądania i sprawiają, że nie można się nudzić. Fabuła nie kręci się, jednak, tylko wokół Akiry i Selecao, ważnym jej elementem są problemy tzw: NEET'ów (z angielskiego: Not in Employment, Education or Training), czyli ludzi w wieku 15- 34 lat, nie mających stałego zatrudnienia, nie uczących się, nie mających stażu. Problemy te są bardzo bliskie, również młodym Polakom. Jakie to problemy? Myślę, że nie warto o nich pisać, bo popsułbym wam radość oglądania tej serii. Jest tego naprawdę bardzo dużo, aż dziw, że zmieściło się to w tak niewielkiej liczbie odcinków. Słabą stroną serii są bohaterowie drugoplanowi. Przyjaciele Saki są jakby wciśnięci na siłę niewiele o nich wiemy i prawdę mówiąc niewiele nas obchodzi to kim oni są.


Czas napisać coś o stronie graficznej serii. Osobiście przyznam, że mam problem z jej oceną. Z jednej strony mamy niezwykle dopracowane tła. Przyroda oraz miasta wyglądają naprawdę rewelacyjnie. Widać, że autorzy poświęcili wiele czasu na pracę nad detalami. Także wstawki w 3D nie rażą. Tego typu zabiegi są najmocniejszą stroną animacji ze stajni Production I.G. Gdzie więc tkwi błąd? Ano w projekcie postaci. Zgodzę się, że są one wykonane bardzo starannie i nie można się do niczego przyczepić, jeżeli chodzi o ich wykonanie, ale ich wygląd nie pasuje mi do gatunku serii. Tutaj niestety minus. Oprawa muzyczna jest, również na bardzo wysokim poziomie. Utwory słyszane, zarówno podczas openingu, jak i endingu (napisy końcowe) są świetnie dopasowane. Muzyka w tle też nie budzi moich zastrzeżeń. Jak zaśpiewałby to zespół T. Love: "Jest super".

Higashi no Eden jest serią niezwykłą. Jest to jedno z najlepszych anime jakie oglądałem. Akira ma w sobie tyle optymizmu, że starczyło by na trzech i jeszcze sporo by zostało. Reżyser Kanji Kamiyama, chciał stworzyć coś oryginalnego i udało mu się to w 100 procentach. Seria ta zamknęła się w 11 odcinkach, lecz to jeszcze nie koniec, zapowiedziano dwa filmy kinowe, które będą zakończeniem tej serii. Komu polecić tę serię? Myślę, że każdemu, kto lubi dobre kino i dobra zabawę, bo przy tej serii nie sposób się nudzić.

Poniżej trailer z pierwszej kinówki: King of Eden.




 
Postscriptum

W serii znajdziemy sporo odniesień do piłki nożnej. Selecao jest jednym z określeń na brazylijską drużynę narodową. W Edenie w jej skład wchodzi 12 osób, jedna z nich jest supporterem, czyli kibicem (nazywanym 12 zawodnikiem). Głos w telefonie należy do Juiz, czyli po portugalsku, do sędziego sportowego.

W serii mamy do czynienia, również ze zjawiskiem, które internet nazwał Penis geass (tak, tak właśnie od serii Code Geass). Polega ono na tym, że ten kto zobaczy twojego penisa, zrobi wszystko co mu rozkażesz.

W poszukiwaniu materiałów do tego artykułu natknąłem się , także na pewną ciekawostkę, która pewnie zainteresuje tych, którzy słyszeli o karciance Magic the Gethering (szczegóły poniżej). Więcej tego typu dzieł znajdziecie tutaj.

W kolejnym odcinku: Dragon Ball Kai

{ 8 komentarze Dołącz do dyskusji i podziel się swoją opinią }

  1. Obejrzałem. Naprawdę dobry Anime. Dawno nie widziałem tak dobrego zakończenia. No i co najważniejsze nie ma miliard odcinków wiec ogląda się szybko i przyjemnie. Każdy odcinek ma swój sens, czego często brakuje w wielu serialach i są sztucznie wydłużane przez paro odcinkowe walki. Jak bym miał kogoś zachęcić do oglądania anime nie znając jego predyspozycji najpierw zaproponowałbym mu właśnie „Higashi no Eden”.

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie zacząłem oglądać i na pewno obejrzę całą serię, szkoda tylko, że taka kiepska jakość. Świetny pomysł z tą Ameryką i językiem angielskim, w końcu coś nowego, muzyka też wypas, ale jedno co mnie dziwi to czemu ta dziewczyna (21 lat) wygląda jak 10-12latka oO.

    OdpowiedzUsuń
  3. SilverRat anime niestety nie uniknęło paru bezsensów (pytanie "w jaki sposób Juiz uszkodziła ciężarówkę" spędza sen z powiek fanów serii). Zgodzę się, że jest to jeden z tych tytułów, obok "Mojego sąsiada Totoro" i "Grobowca świetlików", który powinien przekonać nieprzekonanych. Ja mówię, ze jest to film, którego najsłabszą stroną jest to, że jest animacją :/.

    Mqrcel zwróciłeś uwagę na kwestię, którą pominąłem w recenzji. Eden jest jednym z niewielu anime, gdzie Amerykanin mówi z amerykańskim akcentem :P. Co do lasek w tym anime, to przynajmniej "łowczyni ptaków" została przedstawiona dobrze :P.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem, czy wy też ale ja mam spore skojarzenia tej serii z Deth Note... Członkowie Solecao są praktyczne wszechmogący ("zabijanie palcem"), istnieje ten sam problem - zmiany świata na lepsze - w Death Note zabijanie złoczyńców miało do tego prowadzić, a także imię głównego bohatera A-Kira, podejrzane...

    OdpowiedzUsuń
  5. Przyznam, że rzeczywiście podobieństwa istnieją, choć wcześniej nie zwróciłem na to uwagi :D. Jednak bycie Selecao nie jest takie różowe jak bycie Kirą. Odpowiadają oni przed Mr. Outsidem i są ograniczeni pewną sumą pieniędzy. Człowiek posiadający notes mógł z nim robić co chciał natomiast Selecao, musieli zbawiać Japonię, a nie, jak sugeruje kolega Maqrcel, świat. Imię bohatera natomiast skojarzyło mi się z mangą Akira stworzoną przez Katsuhiro Otomo. Jest to jednak zwykłe japońskie imię, przecież sam twórca Dragon Balla nazywa się A-KIRA Toriyama :P.

    OdpowiedzUsuń
  6. No wiem że zwykłe imię, ale mogło być równie dobrze każde inne zwykłe japońskie imię, a jest A- Kira, może Anty - Kira :P. Druga kwestia - wcale nie tak różowo - było "w pizdu" zasad i shinigami, czyhający na potknięcia użytkownika notesu, oczy za które skracał się żywot właściciela o połowę życia itd, itp. 3cia kwestia - źle napisałem - nie zbawiał świata (chociaż mógł) i tak wszystko kręciło się wokół Japonii (standard jeżeli chodzi o mangi i anime, to jakiś ślepy patriotyzm, albo kompleks, to samo mają zresztą Amerykanie).A jeżeli chodzi o możliwości, to szczerze - z 10 miliardami mógłbym osiągnąć jakieś konkretniejsze cele niż z destrukcyjną mocą zabijania na życzenie, jest to jakby rozwinięcie kwestii zbawiania świata/Japonii.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapomniałem dodać, oprócz kasy jest jeszcze Juiz, która właściwie może spełnić każde życzenie:P.

    OdpowiedzUsuń
  8. Opowieści japońskie kręcą się wokół Japonii, to prawda, ale tak jest chyba we wszystkich kulturach świata. Patriotyzm Japończyków i Amerykanów to dwie różne bajki, tak więc moim zdaniem ich porównanie jest trochę przesadzone.

    Zasady są zawsze. Jednak nadal uważam, że korzystanie z notesu było dużo łatwiejsze, niż bycie Seleceao co wiązało się z dużo większymi niedogodnościami.

    Radziłbym , również koledze wstrzymać się z kolejnymi opiniami, dopóki nie obejrzysz całości. Jesteś, bowiem jedyną osobą, którą znam, która potrafi wyrazić swoja opinię o dziele bez uprzedniego zapoznania się z nim :P.

    OdpowiedzUsuń

- Copyright © 2010-2014 Półka pełna komiksów - Ore no Imouto - Powered by Blogger - Designed by Johanes Djogan -