Napisane przez: Jarosław Przewoźniak 26 cze 2011

Spirala, symbol towarzyszący nam na każdym kroku. Kształtem tym natura obdarzyła pędy roślin, ślimacze muszle i wszelkiego rodzaju wiry powstające na wodzie czy w powietrzu. Jest ona również integralną częścią naszego ciała. Dostrzegamy ją w lokach czy też liniach papilarnych. Jak żaden inny kształt, spirala przyciąga wzrok i sprawia, że chcemy odkryć co też za tajemnice kryje wewnątrz. Zwykle szybko dochodzimy do wniosku, że niczego tam nie ma, a może, po prostu, nie patrzymy zbyt uważnie.

Przykład iluzorycznej spirali
Przedstawienie horroru za pomocą komiksu jest zadaniem niezwykle trudnym. Duża ilość kadrów porozrzucanych na całej stronie powoduje, że bardzo trudno jest zbudować odpowiedni nastrój. Sprawę dodatkowo komplikuje fakt, że nie można umieścić w nim dźwięków, przez co autor nie może posiłkować się przerażającą muzyką czy złowieszczymi odgłosami w tle. Oczywiście można nastawić się na ciągłe epatowanie makabrą od której skręca żołądek, ale poza małymi wyjątkami, twory takie mają niewielką, jeżeli w ogóle jakąkolwiek, wartość artystyczną. Nie trudno, więc wysnuć wniosek, że osoba której powiedzie się sztuka zaklęcia horroru w komiksie, może liczyć na szacunek w świecie. Osobą taką jest bez wątpienia Junji Ito.

Akcja komiksu Uzumaki: Spirala rozgrywa się w miasteczku Kurouzu w którym mieszkają Kirie Goshima, która w historii pełni również rolę narratora oraz jej chłopak Shuichi Saito. Od pewnego czasu ojciec chłopaka zaczął się chorobliwie interesować spiralami. Zgromadził on w swoim gabinecie całą masę przedmiotów nawiązujących do tego symbolu (kimona ze spiralnym wzorem, pędy roślin, muszle itp.) i cały swój wolny czas poświęcił na wodzeniu wzrokiem po ich kształcie. Mania ta sprawia, że w pewnym momencie postanowił on również i swojemu ciału nadać ten niepowtarzalny kształt. Po pewnym czasie okazuje się, że mężczyzna ten nie jest wyjątkiem. Całe miasto zostało zarażone klątwą spirali, która u każdego objawia się inaczej.

Premiera tego komiksu była zapowiadana w Polsce, mniej więcej od maja 2008 roku, kiedy to wydawnictwo JPF przedstawiło wyniki swojej ankiety, dotyczącej wydania nowych tytułów. Na jej podstawie podjęto kroki, które miały na celu wydanie w naszym kraju Clover'a, Appleseed i Uzumaki, właśnie. Od samego początku było wiadomo, że jako pierwszy zostanie wydany ostatni z wymienionych. Czas jednak leciał, a o dacie premiery było cicho, co więcej wielu (w tym ja) przestało wierzyć w wydanie tego komiksu u nas, jednak w grudniu zeszłego roku podano do publicznej wiadomości, że premiera horroru odbędzie się w pierwszej połowie 2011 roku. Powodem takiego opóźnienia, była opieszałość strony japońskiej w wydaniu licencji. Należy, więc pogratulować szefostwu JPF'u, cierpliwości oraz sukcesu w finalizacji rozmów.

Pod względem graficznym Uzumaki to prawdziwy majstersztyk. Junji Ito postawił na budowanie grozy na zasadzie kontrastów. Sceny mające na celu wprowadzenie czytelnika w odpowiedni nastrój rysowane są oszczędną kreską. Tła są stonowane i bardzo oszczędne. Sytuacja ta zmienia się gdy akcja zaczyna nabierać tempa. Właśnie wtedy autor pokazuje na co go stać. Kadry stają się wyraźniejsze, a ilość kresek użytych do ich narysowania wzrasta wręcz lawinowo, dzięki czemu wzbiera się u czytelnika uczucie strachu. Wielu twierdzi, że autor osiągnął szczyt swoich możliwości w rozdziałach mających miejsce w szpitalu. Ja natomiast uważam, że to w rozdziale pt: Loki tak naprawdę pokazał na co go stać. Olbrzymie, poskręcane w spirale fryzury nie wyglądają groteskowo, ale są niezwykle realistyczne. Nie chcę nawet myśleć ile czasu zajęło autorowi doprowadzenie tych kadrów do takiej perfekcji.

Fabularnie jest ciut gorzej. Pierwsze rozdziały stanowią osobne historie w różny sposób nawiązujące do spiralnego kształtu. Przyznam, że do tej pory nie zauważałem, jak wiele jest ich w naszym otoczeniu. Po pewnym czasie historie te splatają się w jedną i to już wyszło nieco gorzej. Autor rozwinął kilka wątków z poprzednich rozdziałów, pozostałe zaś pozostawił nietknięte. Sprawiło to, że wykreowany w komiksie świat sprawia miejscami wrażenie niedopracowanego. Najbardziej brakowało mi jakiegoś nawiązania do szpitala, bo bardzo mnie ciekawiło co się dalej w nim działo. Nie zmienia to jednak faktu, że historia trzyma w napięciu do samego końca, bo przecież wszelkiego rodzaju niedopowiedzenia wychodzą horrorowi jedynie na dobre.

Polskie wydanie Uzumaki prezentuje się niezwykle okazale. Wszystkie trzy tomy wydano u nas w jednym. Utrudnia to nieco czytanie, zwłaszcza wtedy gdy nie chce się go zanadto uszkodzić. Na całe szczęście strony trzymają się dzielnie, wszystko wskazuje więc na to, że wydawnictwo przygotowało się do tego lepiej niż w przypadku Aż do nieba, komiksu o podobnych gabarytach, ale gubiącego połowę kartek po jednym przeczytaniu. Czarno białe strony polskiego Uzumaki przyobleczone są w miękką okładkę, zawiniętą w obwolutę. Dodatkowym smaczkiem są dodatki, które zostały jednak zarezerwowane jedynie dla osób, które zamówiły ten tytuł w przedsprzedaży. Szczęśliwcy ci, otrzymali wraz z nim dwa badziki z bohaterami oraz zakładkę.

Zamawiając ten tytuł byłem pełen obaw (mimo, że jeden z internautów napisał, że w celu pozyskania środków niezbędnych do nabycia polskiego wydania Uzumaki'ego sprzedał swój egzemplarz w wersji angielskojęzycznej), bo manga nie jest najłatwiejszym medium do straszenia mas, jednak nie zawiodłem się. Po pierwszej nocce spędzonej nad lekturą spałem dość niespokojnie. Należy mieć nadzieję, że w naszym kraju zostaną wydane inne tego typu tytuły i, że Japończycy nie będą robić naszym rodzimym wydawcom (za dużo) problemów z ich wydawaniem.


Postscriptum

Plakat filmowej adaptacji Uzumaki




W 2000 roku nakręcono ekranizację Uzumaki. Za jego realizację zabrał się człowiek ukrywający się pod pseudonimem Higuchinsky. Film zebrał dobre recenzje i jest stawiany na równi m.in. z Ring'iem. Filmu nie widziałem, ale dostępne w sieci screeny dowodzą, że jest on wierny oryginałowi, za wyjątkiem zakończenia. Wynika to z faktu, że film nakręcono przed zakończaniem komiksu. 

Nie jest to jednak jedyna ekranizacja mangi Junji Ito. W latach 1997- 2007 zabrano się za filmową wersję Tomie. Seria zamknęła się w ośmiu filmach. Dodatkowo w Japonii trwają prace nad animacją na podstawie horroru GYO.

{ 3 komentarze Dołącz do dyskusji i podziel się swoją opinią }

  1. Komiks „orze banie”. Ślimaki już nigdy nie będą dla mnie takie same. Zresztą masę innych rzeczy też.

    Chociaż do teraz się zastanawiam dlaczego mieszkańcy od razu nie uciekli z tamtego miasteczka od razu jak zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Jak by nigdy nic żyli dalej codziennym życiem ;)

    Niemniej zasłużona piąteczka.

    OdpowiedzUsuń
  2. nie wiem, jak mogłem przeoczyć ten twój tekst. dzięki!

    OdpowiedzUsuń

- Copyright © 2010-2014 Półka pełna komiksów - Ore no Imouto - Powered by Blogger - Designed by Johanes Djogan -