Napisane przez: Jarosław Przewoźniak 25 mar 2013

Pamiętam, że dawno temu, gdy w polskim fandomie zaczęła ugruntowywać się pozycja konwentu, jako świetnego sposobu na spędzenie wolnego czasu, pojawiła się też idea organizowania takiego zlotu w formie targów. Ostatecznie, mimo wielu prób, nigdy się to nie udało. Powodów takiego stanu rzeczy było wiele. Od zmian w prawie, które ukróciły handel nielegalnymi kopiami kaset z anime, aż do małej ilości firm zajmujących się sprzedażą gadżetów dla fanów, których wtedy, wcale nie było, aż tak wielu. Najlepiej, do tej pory, w tej sferze radziły sobie konwenty mangowe z całą masą stoisk, które niestety oferują głównie to samo, co inne. Czas jednak płynie i fani wychowani na imprezach z lat '90 dorośli i dziś zakładają profesjonalne firmy zajmujące się produkcją i/lub dystrybucją różnego rodzaju dóbr dla fanów. Ci ostatni też, są zamożniejsi, niż ich koledzy uczestniczący w pierwszych polskich konwentach i chętniej wydają krwawicę rodziców na różnego rodzaju gadżety. Czy to jednak wystarczy, aby powrócić do idei konwentu jako targów i co więcej, czy pomysł ten uda się wreszcie zrealizować? 

Do Poznania przybyliśmy w piątek (22 marca) około godziny 13.30 i od razu obraliśmy kurs na hale Międzynarodowych Targów, aby ustawić się w kolejce po akredytacje. Oczywiście już niemal tradycyjnie ominęliśmy, naprawdę długi ogonek do kas i skierowaliśmy się do tej przeznaczonej dla mediów. Jakie było nasze zdziwienie, gdy okazało się, że również i ta kolejka jest niewiarygodnie długa, nawet pomimo tego, że media były obsługiwane nie przez jedną, ale przez dwie kasy. Na domiar złego nie ominęła nas awaria serwera, który nie wytrzymał naporu konwentowiczów i konsekwentnie, po obsłużeniu około pięciu osób przy jednej kasie, czyli około czterdziestu potencjalnych uczestników, zawieszał się ponownie. W konsekwencji, będąc na siódmym miejscu w kolejce, na teren imprezy dostaliśmy się po godzinie czekania. Na całe szczęście, większości oczekujących nie opuszczał dobry humor. Przypominało to trochę wydarzenia z krajowych stadionów, gdyż oczekujący co i rusz robili meksykańskie fale i śpiewali przyśpiewki w stylu "jeszcze jeden" mając nadzieję, że zostaną obsłużeni przed kolejną awarią. Także panie z kas starały się urozmaicić czekającym wolny czas np.: grając z nimi w kółko i krzyżyk (osobiście byłem świadkiem takiego "procederu"). Oczywiście tak zabawnie nie było na zewnątrz, gdzie również sięgały kolejki, bo mróz tej wiosny jest naprawdę niesamowity (wg TVN 24, temperatura przy gruncie w Poznaniu w niedzielę wynosiła -23 stopnie). Nieco lepiej sytuacja wyglądał przy kasach od strony ulicy Roosvelta (myśmy weszli od strony ulicy Śniadeckich), gdzie kolejki miały możliwość tak się powykręcać, aby wszyscy chętni zmieścili się w hali, a nie koczowali na zewnątrz. 

Kolejko, nie idź w stronę światła
Dzięki temu nieoczekiwanemu postojowi miałem z głowy pierwszą prelekcję w której chciałem uczestniczyć, bo wcześniej musieliśmy załatwić jeszcze kilka spraw. Nasze pierwsze kroki, po zdobyciu wejściówek, skierowaliśmy do hali 5a, gdzie zorganizowano jeden z noclegów. Przyznam szczerze, że w mojej opinii, był to najlepiej zorganizowany sleep w którym miałem okazję nocować. Olbrzymia przestrzeń z wydzielonymi miejscami do spania, które umożliwiły utworzenie się zgrabnych alejek, którymi dało się swobodnie przechodzić pomiędzy śpiącymi uczestnikami. Zgrzytem były prysznice. Zamontowany w nich bojler nie dawał rady ogrzewać wody, co w konsekwencji zmuszało do brania zimnego prysznica. Ja zaryzykowałem i spróbowałem się wykąpać, nie polecam. Nieco lepiej sytuacja miała się z toaletami, jednak cztery z nich ustawiono na zewnątrz i, jak łatwo się domyślić, nie cieszyły się one dużym zainteresowaniem nocujących. Jak przy noclegach jesteśmy to trzeba  oddać  uczestnikom, że niektórzy z nich wykazali się nie lada fantazją rozstawiając w sleepie namioty. Hala 5a, nie była jednak, jedyną noclegownią udostępnioną dla konwentowiczów. Druga znajdowała się, podobnie jak w zeszłym roku, w II LO przy ulicy Matejki. Tam jednak nie zaszliśmy, ale podejrzewam, że był tam mniejszy ścisk niż w zeszłym roku.

Większość uczestników musiała trafić do hali nr 7
Również, inne niż w zeszłym roku było rozmieszczenie wszelkiego rodzaju atrakcji. Na ostatnim Pyrkonie, wszelkiej maści kramy, były porozrzucane po całym konwencie. Na tegorocznym zaś, wszystkie znajdowały się w jednym miejscu, na hali numer 7, gdzie wystawiło się prawie siedemdziesięciu wystawców. Sporo. Należy jednak wziąć pod uwagę jak wiele sfer sztuki, czy też kultury, obejmuje fantastyka. Są to książki, komiksy, filmy, gry, a także teatr (cosplay), muzyka, rzeźba (figurki), rysunek, malarstwo, czy sztuka plakatu. Wszystko to,  można było znaleźć na poszczególnych stoiskach. Wiele z tych dóbr kultury miało swoją premierę właśnie na Pyrkonie. Informator który dostał każdy z uczestników wspomina tylko o premierach książkowych, których było, aż dziewięć, wydarzenia te nie ograniczały się jednak wyłącznie do literatury. Swoją polską premierę miała, na przykład, manga Isuna Hasekury, Juu Ayakury i Keito Koume Space and Wolf oraz najnowszy dodatek do gry planszowej Neurshima Hex, czyli Sharrash. Jestem już po kilku grach tą armią i przyznam, że jest naprawdę świetna i wprowadza do rozgrywki naprawdę wiele nowych elementów, może nawet zbyt wiele. Co więcej, na prezentacji dodatku wydawnictwo Portal potwierdziło, że pracuje nad kolejnymi dwoma armiami, nie chciało jednak powiedzieć, czy będzie to drużyna związana ze światem Neuro, czy będzie to jakaś armia fanowska. Premiery, ósmego już dodatku do tej gry, możemy spodziewać się jeszcze w tym roku. 

Twórcy Wiedźmina 3
chyba najbardziej pozytywni goście konwentu
Gracze pecetowi, czekają jednak na inną premierę, a mianowicie na Wiedźmina 3: Dziki Gon. Konwentowicze mogli uczestniczyć w dwóch spotkaniach z jego twórcami: Tomaszem Kozerą, Pawłem Sasko oraz Tomaszem Czarnym, którzy na większość pytań odpowiadali: "rozważamy wszystkie możliwości". Mimo to, jednak fanom udało się co nieco z nich wyciągnąć. Graczy przede wszystkim interesowało czy nowy Wiedźmin, będzie korzystał z takich wynalazków jak Steam, otóż najpewniej nie będzie. Nie są planowane również płatne DLCki, które tak psują zabawę tym którzy zakupili oryginalne kopie innych tytułów. Wszystkie dodatkowe rzeczy będzie można pobrać, za darmo, ze strony producenta gry. Dowiedzieliśmy się również, że trzecia część gry ma wyjść równocześnie na  konsole i PC, rozgrywka ma trwać około 100 godzin (w tym ok. 50 godzinny wątek główny). Świat w grze ma być światem otwartym (20 do 30 razy większy niż w dwójce), do tego będzie można się w nim poruszać na koniu i łodzią. Trzecia cześć ma być również ostatnią częścią trylogii Gerlata z Rivii i w dużym stopniu ma nawiązywać do wydarzeń z jedynki, czego zabrakło w części drugiej. Osoby zainteresowane tymi prelekcjami odsyłam do filmików zrobionych przez jednego z uczestników Pyrkonu (zobaczycie kogo okradacie ściągając piraty). Ich jakość jest słaba, ale myślę, że wystarczająca, aby zrozumieć o co w tym wszystkim chodzi.

Warsztaty dla najmłodszych
Przejdźmy teraz do, do tej pory najistotniejszej dla mnie kwestii, czyli prelekcji. W tym roku maskotki Pyrkonu, czyli cztery poznańskie koziołki, były przebrane głównie za postaci z komiksów (z jednym wyjątkiem, choć postać ta również występowała w komiksach m.in. razem z Supermanem). Tak więc, na identyfikatorach uczestników można był zobaczyć Spider-kozę, na szyjach gości wisiała Alien-koza, organizatorzy przygarnęli Super-kozę, a dziennikarze dostali Bat-kozę. Taka proporcja nie dziwi, gdyż ten rok niemal na pewno ubiegnie w fantastyce pod znakiem komiksu, właśnie. Temat ten zdominował również część wykładową imprezy (komiksiarze wraz z mangowcami dostali 3 sale, więcej mieli tylko LARP'owcy, 4 sale). Poziom prelekcji był różny. Od katastrofalnie złego, tu moim faworytem jest prelekcja o sztucznej inteligencji, gdzie prowadzący skupił się na matematycznym aspekcie problemu. Fakt, ciekawe, ale dla studenta robotyki, a nie dla zwykłego konwentowicza. Przyznam, że jeszcze nigdy nie widziałem, aby sala tak szybko pustoszała. To był jednak niechlubny wyjątek, bo wiele pogadanek, było naprawdę świetnych. Osobiście byłem głównie na tych komiksowych i mogę z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że ich poziom był naprawdę wysoki. 

Niektóre gry, nigdy się nie starzeją
Jeżeli jednak jesteś kimś kogo nie kreci takie spędzanie wolnego czasu, to nic straconego, bo miałeś więcej czasu, aby wybrać się np.: do gamesroomu. Ten podzielony został na dwie części. Pierwsza przeznaczona była dla fanów planszówek, gdzie można było wypożyczyć sobie grę i w nią zagrać. Znajdował się tu również kącik dla dzieciaków. W ogóle było naprawdę wiele atrakcji przeznaczonych dla milusińskich i masa miejsc, gdzie najmłodsi mogli by odpocząć. Drugą część przeznaczono dla fanów elektronicznej rozrywki, gdzie można było zagrać, na pecetach i konsolach. Także tych starego typu. Jeżeli i to Cię nie kręci, nie ma problemu. Mogłeś spotkać się z jednym z 60 zaproszonych gości, także z zagranicy (m.in. z Graham'em Masteron'em, John'em Wick'iem oraz Miroslavem Zambochem). Ja osobiście uczestniczyłem w jednej prelekcji prowadzonej przez gościa, a mianowicie przez Ilonę "Kobietę-Ślimak" Myszkowską. Blogerka ta, prowadzi web komiks Chata wuja Freda i jest scenarzystką innego internetowego dzieła, o tytule Barwy Biedy. Naprawdę świetna kobieta z ogromnym dystansem do tego co robi. Do tego wygląda ona zupełnie inaczej, niż przedstawia się w swoich komiksach. To również nie dla ciebie!? Przyznam, że wybredny z ciebie typ. W takim razie istniała jeszcze jedna, ostatnia opcja, a mianowicie udział w koncercie jednego z pięciu zaproszonych zespołów, albo wybranie się na jakąś wystawę  Ostatecznie mogłeś też iść oddać krew. To co pozytywnie mnie zaskoczyło na Pyrkonie, to to, że zawsze gdy przechodziłem obok krwiobusu, była przed nim ustawiona kolejka. Niemal wszystkie wymienione przeze mnie imprezy odbywały się 24 godziny na dobę i przyznam, że była to lekka przesada. Większość dziur w programie można by zaszyć, uzupełniając je atrakcjami, które odbywały się np.: o 3 w nocy. Ludzie którzy i tak chcieli się bawić przez całą dobę mogli się wybrać do jednego z zaprzyjaźnionych z imprezą lokali i wypić tam zdrowie innych uczestników. 

Przebierańcy, wszędzie przebierańcy
Jak tak patrzę na to co do tej pory napisałem, to jest tego strasznie dużo, co więcej opisane jest to strasznie pobieżnie i nie oddaje w stu procentach atmosfery konwentu. Powód takiego stanu rzeczy jest jeden: na Pyrkonie naprawdę wiele się działo. W tytule porównałem tę imprezę do amerykańskich Comic-Conów. Prawda jest jednak taka, że poznańska impreza mogła by uchodzić, co najwyżej, za ubogiego krewnego takich imprez. Nie zmienia to jednak faktu, że jest to największy konwent w naszym kraju. Już w zeszłym roku mógł się on pochwalić największą frekwencją jeżeli chodzi o uczestników, 6,5 tysiąca. Dla porównania najstarszy polski konwent, czyli Polkon, mógł poszczycić się "jedynie" 5,5 tysiącami uczestników. W tym roku zaś, do soboty Pyrkon odwiedziło ponad 11 tys. fantastów (w piątek liczba ta wynosiła "tylko" ponad 7 tys. uczestników). Wynika z tego, że najprawdopodobniej nie udało się organizatorom osiągnąć planowanych 15 tysięcy. Co nie zmienia, jednak faktu, że i tak jest to absolutny rekord, co udowadnia że polska fantastyka ma spory potencjał. Jeżeli jeszcze nie byłeś jeszcze na Pyrkonie, to koniecznie odwiedź go w przyszłym roku, bo przestał on  być tylko i wyłącznie konwentem. Dziś to, zdecydowanie coś więcej. 

Dodaj komentarz:

Subskrybuj post | Subskrybuj komentarz

- Copyright © 2010-2014 Półka pełna komiksów - Ore no Imouto - Powered by Blogger - Designed by Johanes Djogan -