Napisane przez: Jarosław Przewoźniak 19 kwi 2013

Jak co wieczór zasiadłem do kolacji wraz z moim ulubionym prezenterem wiadomości. Jak zwykle był on ubrany w nienagannie skrojony garnitur, na nosie zaś miał charakterystyczne dla niego okulary. Siedział on w improwizowanym studio, umieszczonym na plaży w Gdańsku. Nie zdziwiło mnie to, bo od kilku dni chaos wywołany wychodzącymi, w różnych miejscach na świecie, na stały ląd rybami, przybiera na sile. Na całe szczęście, póki co, omijają one nasz kraj. Zapewne dzieje się tak dzięki pospolitemu ruszeniu w naszym narodzie, który niemal nieustannie modli się, o to, aby plaga ta, podobnie jak Czarna Śmierć w średniowieczu, ominęła Polskę. Ja sam do kościoła chodzę wyłącznie w Boże Narodzenie, jednak teraz, sam czuję potrzebę odwiedzenia tego bożego przybytku. Dlatego od niemal dwóch dni, codziennie, jestem na Mszy za ojczyznę. Nagle moją uwagę zwraca cień rzucony na prezentera. Tuż za nim, z morza wynurzył się olbrzymi kształt. To już koniec, pomyślałem, dziennikarskiej kariery mojego idola. 

Mistrz japońskiego horroru powraca. Tym razem nie musieliśmy czekać na niego kolejne cztery lata, ale jedynie niecały rok od wydania Spirali. Wygląda na to, że sprzedaż Uzumaki'ego w Polsce zadowoliła Japończyków na tyle, że dali oni zielone światło na wydanie kolejnego komiksu grozy stworzonego przez Junji Ito.  Co więcej JPF, zapowiedział premiery kolejnych dwóch mang tego autora. Dziś jednak chciałbym się skupić na trzecim już tytule wydanym przez JPF w ramach cyklu Mega Manga. Gyo, bo o nim mowa opowiada historię dwójki młodych ludzi Tadashi'ego i Kaori, którzy postanowili spędzić swój wolny czas na plaży na Onikawie. Niestety, dziewczyna posiada niezwykle silny zmysł powonienia i zapach morza oraz pobliskiego targu rybnego sprawiają, że wycieczka coraz bardziej ją męczy i chce już wracać do domu. Postawa ta irytuje chłopaka, gdyż Kaori sama chciała wybrać się w ten rejon Japonii. Jak łatwo się domyślić szybko okazuje się, że Romuald Czystaw nie miał racji i czasem opłaca się wierzyć kobiecie. Intensywne zapachy znad morza nasilają się, teraz zaczynają przypominać odór gnijących zwłok. Dziewczyna nie jest już w stanie wytrzymać intensywnych zapachów i wysyła Tadashi'ego po odświeżacz powietrza. Gdy ten wraca, odnajduje nieprzytomną Kaori, jednak w domu jest coś jeszcze. Niezwykle szybka ryba z dziwacznymi odnóżami, która okazuje się być źródłem tego potwornego smrodu.

No właśnie smród, czy też raczej odór towarzyszy czytelnikowi już od pierwszych stron komiksu. Można powiedzieć, że Junji Ito znów postanowił nas zaskoczyć, tym razem poprzez wprowadzenie do komiksu (niekoniecznie przyjemnego) zapachu. Bohaterowie opowieści, co kilka stron, przypominają czytelnikowi o otaczającym ich zewsząd fetorze, który w końcu przemienia się w siną mgłę, która tyko potęguje uczucie obrzydzenia. Gryzie się to nieco z zapachem świeżo wydrukowanego komiksu, jednak ten z czasem przemija i mniej więcej po przeczytaniu połowy opowieści zaczynamy odczuwać nieprzyjemny zapach. Trzeba tu oddać panu Ito, że sposób prowadzenia przez niego narracji, niepokojąco wpływa na czytelnika. Tym razem jednak nie będziemy podejrzliwie spoglądać na ryby tak jak to robiliśmy, gdy zerkaliśmy na spirale, po przeczytaniu Uzumaki. Tutaj plaga morskich stworzeń jest tylko zaczątkiem historii. Historii, która obejmie cały świat. Tutaj pokazuje się moim zdaniem najmocniejsza strona Gyo, który zrywa z koncepcją, jakoby akcja horroru musiała się dziać na jakiejś wąskiej przestrzeni małego miasteczka, czy też nawiedzonego domu z uwięzioną rodziną, która odczuwa wręcz sado-masochistyczną potrzebę mieszkania z duchami, które chcą ją zabić. W tym komiksie młodzi bohaterowie, gdy tylko zwęszą niebezpieczeństwo, natychmiast uciekają z zagrożonego regionu. To jednak nic nie daje, gdyż wydaje się, że plaga goni za nimi. 

To co mnie jednak najbardziej podoba się w twórczości Junji Ito to nie jego niezwykły talent do wymyślania naprawdę pokręconych, ale przy tym trzymających się kupy opowieści, ale jego styl rysowania. Szczególnie podobają mi się rysowni przez niego bohaterowie. Jeden rzut oka na postać i już wiemy czy ma ona dobre, czy złe zamiary. Widać to szczególnie po twarzy. Ci źli nie mają źrenic, czy też są one rozmazane. Często również ich oczy są podkrążone. Nie oznacza to jednak, że dana postać z "dziwnymi" oczami będzie nas zwodzić przez pół komiksu, co to to nie. Początkowo może być ona rysowana całkiem normalnie. Dopiero z czasem może nabrać demonicznych cech. Jednak kiedy już takowe wystąpią postać natychmiast wychodzi z cienia i zaczyna swoje niecne działania. Pokazuje to jak dobrze autor czuje się w rysowaniu horroru, a przecież należy podkreślić, że nie jest wcale łatwo przestraszyć poprzez komiks. Mocną stroną mangi, są również tła. Tym razem są one proste i ograniczone głównie do "sinej mgły". Ma to jednak uzasadnienie fabularne. Oczywiście jeżeli trzeba to okolica jest wyraźna, więc nie można tu zarzucić autorowi, że poszedł na łatwiznę. Należy również oddać panu Ito, że odrobił lekcję, jeżeli chodzi o morskie stwory. Przedstawione przez niego ryby, a także kałamarnice, czy wieloryby (!) wyglądają jak żywcem wyjęte z rzeczywistości. Kłóci się to nieco z uproszczonymi projektami postaci ludzkich, jednak świetnie uzupełnia klimat opowieści.

Za polskie wydanie, jak już wspomniałem, odpowiedzialne jest mierzyńskie wydawnictwo JPF, które jak zwykle w tym przypadku nie zawodzi. 400 stron komiksu nie ucieka spomiędzy miękkiej okładki obleczonej w obwolutę. Czerń jest czarna, a biel, biała. Po raz pierwszy też, nie zraziło mnie polskie tłumaczenie tytułu. Nie brzmi ono dosłownie, czyli ryba, ale odór śmierci, co według mnie lepiej pasuje do tej mangi. Cieszą również dodatki w postaci dwóch bonusowych opowiadań. Tym razem nie są one, jak to było w przypadku Uzumaki, powiązane z historią znaną z komiksu. Pierwsza z nich nie przypadła mi do gustu, ot coś się stało i nie wiadomo dlaczego. Druga jest o wiele lepsza, opowiada o grupce ludzi, którzy zwabieni informacjami prasowymi wyruszają na tytułową górę Amigara, gdzie chcą obejrzeć niezwykłe zjawisko. Na jednym z uskoków powstałych podczas niedawnego trzęsienia ziemi widać pęknięcia w kształcie ludzkich sylwetek. Opowiadanie to ma jedynie 30 stron, ale i tak pozostawia czytelnika ze szczęką na podłodze. Naprawdę świetna robota, udowadniająca, że nie trzeba wcale dużo, aby pozostawić w czytelniku silne wrażenia. Dodatkowo osoby, które zamówiły komiks w prenumeracie dostały trzy zakładki. Miły gest, zachęcający do wcześniejszego składania zamówień.

Gyo imponuje rozmachem. Pierwszy raz miałem do czynienia z horrorem, którego akcja obejmuje dosłownie cały świat. Pytanie tylko, czy jest to jeszcze opowieść grozy, czy już komiks katastroficzny. Mnie taka forma prowadzenia opowieści jak najbardziej odpowiadała, gdyż dawała większe pole do popisu jeżeli chodzi o budowanie napięcia. Jeżeli przeczytaliście Uzumaki, to Gyo na pewno też już macie, a jeżeli nie to na pewno zaraz zakupicie. Mogę was zapewnić, że po lekturze tego dzieła na pewno z większym niepokojem będziecie spoglądać w morze, bo przecież prócz całej masy ryb, uśpiony jest tam również Cthulhu.


Grafiki pochodzą ze strony oraz facebook'a JPF-u.

{ 1 komentarze Dołącz do dyskusji i podziel się swoją opinią }

- Copyright © 2010-2014 Półka pełna komiksów - Ore no Imouto - Powered by Blogger - Designed by Johanes Djogan -