Napisane przez: Jarosław Przewoźniak 2 gru 2013

Przyznam szczerze, że sięgając po dzieła polskich autorów zawsze mam mieszane uczucia. Z jednej strony naprawdę cieszę się, że w naszej kulturze coś drga i, że są ludzie gotowi tworzyć i rozjaśniać nam szarą codzienność. Niestety często okazuje się, że twory te są kopią (i to marną) tego co stworzyli inni. Oczywiście przy takiej ilości utworów, wtórność jest nieunikniona, ale kiedy ostatnio spotkaliście się z naprawdę oryginalnym polskim utworem, nie będącym manifestem narodowościowców. Żeby była jasność tytuły takie w naszej kulturze funkcjonują, niestety Over Eyes do nich nie należy.

Po takim ponurym wstępie wypadałoby zacząć od jakiegoś pozytywu, abyście nie nabrali Drodzy Czytelnicy mylnego pojęcia o najnowszym komiksie Moniki Sąsiadek, a jest nim całkiem zgrabna fabuła. Zaczyna się ona w momencie gdy Kenta Sugisaki zostaje wysłany przez swoją siostrę San, po wodę do podlania ogródka. Nad pobliskim strumykiem znajduje on nagiego jegomościa obgryzanego przez czerwie. Niewiele się zastanawiając nasz bohater zabiera rannego do domu, aby opatrzyć mu rany. Niestety w ślad za nim podążyły również robaki, które mimo gabarytów osiemnastokołowej ciężarówki i tak miały być najlepszym co się miało rodzeństwu Sugisaki przydarzyć.


Muszę przyznać, że Over eyes, wałkuje po raz n-ty te same tematy. Mamy tysiącletniego demona, będącego ostatnim ze swojej rasy, który staje przed wyborem: pomścić pobratymców, czy zawiązać sojusz z ludźmi. Każdy z nas już kiedyś coś takiego czytał i to nieraz. Jednak wracamy do tego typu opowieści, bo przecież "najbardziej podobają się nam melodie, które już raz usłyszeliśmy". Nawet jeżeli trochę fałszują. Szczególnie było to widać w retrospekcji, której nie było. W jednej ze scen ojciec opowiada głównej bohaterce jak ludzkość stała się gatunkiem dominującym. Opowiada to dobre słowo, bo zamiast pokazać nam jakieś obrazki z wojny, autorka zaserwowała nam jedynie starszego pana, zapatrzoną w niego córkę i całą masę dymków. Taki sposób narracji przeszedłby w książce, gdzie czytelnik i tak musi sobie wszystko wyobrażać. Od komiksu natomiast wymaga się, aby ten coś nam jednak pokazał. Nawet jeżeli autorce niespecjalnie wychodzą sceny batalistyczne, to przecież można to było załatwić kilkoma niewyraźnymi kadrami pokazujących pożogę i zniszczenie dawnych dni.

Graficznie komiks jest bardzo nierówny. Początek wygląda naprawdę świetnie. Cztery kolorowe grafiki przedstawiające głównych bohaterów i prolog z naprawdę pięknymi widokami. Pani Monika, musiała spędzić nad nimi naprawdę wiele czasu. W ogóle tła to najmocniejsza strona tego tytułu. Szczególnie te przedstawiające naturę, lasy oraz góry. Gorzej rzecz ma się z projektami postaci. Wszyscy oni wyglądają jakby byli ze sobą spokrewnieni. Szczególnie mocno widzi się to jak zestawi się ich twarze. Gdyby zamienili się oni włosami, mógłby być problem z rozpoznaniem kto jest kim. Nie najlepiej jest również z ich mimiką. Momentami odniosłem wrażenie, że w bohaterowie boją się, że pojawią się u nich zmarszczki i na wszelki wypadek nie reagują zbyt impulsywnie na zdemolowanie ich domu przez wielkiego robala, czy inne katastroficzne wydarzenia. Widocznie spotyka ich to niemal w każdą środę, więc tak naprawdę to nie ma się czym przejmować. Ale tak na poważnie, to myślę, że problem tkwi głównie w kadrowaniu. Gdyby w niektórych miejscach zdecydować się na dwa szerokie kadry na stronę, a nie pięć czy sześć mniejszych, czytelnik miałby większe poczucie dramatyzmu, którego w zniszczonym przez długoletnią wojnę świecie po prostu nie widać.

W komiksach dla dorastających dziewcząt nie to jest jednak najważniejsze. Prawda? Starsi czytelnicy pamiętają zapewne komiksy Satoshi'ego Urushihary dla którego każdy pretekst był dobry, aby zedrzeć z bohaterek ubranie. Czytając Over eyes, miałem wrażenie, że pani Monika, jeżeli nie była jego fanką, to na pewno w pewnym stopniu wzorowała się na jego twórczości. Przez większą część komiksu męska część obsady chodzi z gołym torsem. Co ciekawe nie noszą oni na klacie kaloryferów. Powiedziałbym nawet, że jest na nich więcej tłuszczyku, niż mięśni. Oznacza to, że jest jeszcze dla nas nadzieja, chłopaki. Nie musimy się już katować na siłowni. Dziewczyny lubią krągłości!

Przejdźmy do strony technicznej wydania. Niestety i tu zdarzyły się błędy. Dymki często znikają w połączeniach pomiędzy stronami. Przez co czytelnik często musi się domyślać, co bohater miał na myśli. Wynika to głównie z zastosowania zbyt wąskich marginesów, ale też zbyt dużych ilości tekstu przypadających na jeden dymek. Ten typ narracji mógł przejść w latach '70 ubiegłego stulecia i to w komiksie amerykańskim, a nie japońskim, a na jaki Over eyes jest stylizowany.

Ze smutkiem stwierdzam, że "oczy", są najgorszą dotąd pozycją od Yumegari, a wcale nie musiało tak być. Wystarczyło jedynie nieco dłużej nad nim przysiedzieć. Dopracować parę kadrów. Rozróżnić wygląd poszczególnych postaci i może nieco je przypakować. Przepisać dialogi i może odejść nieco od japońskich schematów na rzecz czegoś bardziej oryginalnego. Dostalibyśmy wtedy coś nad czym rozpływałaby się żeńska część polskiego fandomu i wreszcie moglibyśmy pochwalić się, że mamy nad Wisłą swojego mangake. Na to niestety musimy jeszcze zaczekać.


Serdeczne podziękowania dla wydawnictwa Yumegari za udostępnienie komiksu do recenzji!


{ 1 komentarze Dołącz do dyskusji i podziel się swoją opinią }

  1. Niestety,ja z założenia trzymam się z dala od polskich mang; po kilkukrotnym sparzeniu się. Pamiętam w Kawaii kadry do komiksu który nie powstał ( fantasy/historyczne ) nie pamiętam. Chyba Katarzyny Zbroji. Pamiętam, że fajnie się zapowiadało ale nie powstało.

    OdpowiedzUsuń

- Copyright © 2010-2014 Półka pełna komiksów - Ore no Imouto - Powered by Blogger - Designed by Johanes Djogan -