Napisane przez: Jarosław Przewoźniak 8 gru 2013

UWAGA! SPOJLER!

Witaj Drogi Kliencie! Szukasz czegoś konkretnego, czy tylko z ciekawości zajrzałeś do mojego sklepu? Czujesz się odrzucony? Nie martw się. Właśnie przyszła nowa dostawa i myślę, że znajdzie się coś dla ciebie. Zobacz, przekartkuj. Czujesz ten zapach świeżego druku? Gwarantuję ci, że fabuła też cię zaskoczy. Zanim jednak zabierzesz go ze sobą, musisz podpisać umowę. Pamiętaj jednak, że sklep nie bierze odpowiedzialności za konsekwencje wynikające z jej nieprzestrzegania.

W drugim tomie Pet Shop of Horrors poznajemy kolejne mistyczne zwierzaki ze sklepu hrabiego D. Tym razem osamotnieni mieszkańcy Los Angeles zaopatrzą się w nim m.in. w koty i smoki. Swoje pięć minut będzie miał również tygrys szablastozębny. Tak jak w poprzednim tomie część z nich będzie miała swoje ludzkie wcielenia, które będą widzieć wyłącznie ich właściciele. Ci z kolei, będą musieli się zdrowo namęczyć, aby dotrzymać warunków umowy kupna-sprzedaży zwierzęcia. Jednak to nie wszystko. Śledztwo prowadzone przez detektywa Ortona w sprawie serii morderstw w okolicach Chinatown, będzie wymagało od niego częstych wizyt w tamtejszym sklepie zoologicznym. Spowoduje to, że część fabuły niniejszego tomu skupi się na wzajemnej relacji obu bohaterów. Części z czytelników może się to jednak nie spodobać, gdyż D jest zdecydowanie zbyt mało męski. Maluje on usta i w ogóle zachowuje się tak trochę ą, ę. Dotąd nie mogę zrozumieć dlaczego autorka, pani Akino Matsuki, nie zdecydowała się na zmianę jego płci, albo chociaż stylu bycia. Gdyby zdecydowała się na to pierwsze, moglibyśmy mieć do czynienia z ciekawym wątkiem romantyczny, w którym podejrzanego i śledczego zaczyna coś łączyć. W drugim, moglibyśmy dostać prawdziwą męską przyjaźń znaną z seriali z lat '80. Zamiast tego otrzymujemy coś po środku, co nie jest dobre.

Opowiadania zamieszczone w tomie drugim wydają się gorsze od tych z tomu pierwszego. Odniosłem wrażenie, że autorka odeszła od konwencji horroru na rzecz opowieści obyczajowej z elementami baśni. Bohaterom nadal towarzyszą potwory, jednak zeszły one na dalszy plan. Teraz ważniejsze od nich są zwyczajne ludzkie dramaty takie jak uzależnienie od hazardu, czy strata ukochanej osoby. Wyjątkiem jest opowieść o syrenie, która w pewnym momencie, ni z gruchy, ni z pietruchy, kończy się zjedzeniem klienta D przez olbrzymią rybę. Tak jakby autorka przypomniała sobie, że w komiksie, który ma w tytule "horror" warto jednak pokazać coś strasznego. Nie chcę zostać źle zrozumiany. W komiksie dzieją się naprawdę fajne rzeczy, jak wizyta u dentystki, która przyjmuje pacjentów w stroju dominy, co jest genialnym w swej prostocie połączeniem. Ja jednak poczułem się trochę oszukany, bo nie tego spodziewałem się po tym komiksie, zwłaszcza mając w pamięci tom pierwszy.

Od strony technicznej bez zmian. Obwoluta, brak kolorowych stron i mały dodatek w postaci opisu występujących w tym tomie stworzeń. Tu małe zastrzeżenie jeżeli chodzi o tłumaczenie. W jednym z opisów użyto słówka tanuki. W prawdzie nie jestem specjalistą od nazewnictwa gatunków, ale w Polsce zwierz ten występuje pod nazwą jenot. Napisano to w odsyłaczu. Zastanawiam się tylko czy był on potrzebny, bo mimo, iż wszyscy lubimy japońskie komiksy to nadal pozostajemy polakami i posługujemy się językiem polskim, a nie japońskim.

Reasumując tom drugi Pet Shop of Horrors, nieco mnie zawiódł. Jednak nie na tyle, abym nie był ciekawy ciągu dalszego. Mam nadzieję, że epizodyczność rozdziałów nie będzie już tak odczuwalna w kolejnych tomach i, że opowieść ta jeszcze nie raz mnie zaskoczy.

Serdeczne podziękowania dla wydawnictwa Taiga za udostępnienie komiksu do recenzji!


Grafika zamieszczona w artykule pochodzi ze strony wydawcy.

Dodaj komentarz:

Subskrybuj post | Subskrybuj komentarz

- Copyright © 2010-2014 Półka pełna komiksów - Ore no Imouto - Powered by Blogger - Designed by Johanes Djogan -