Napisane przez: Jarosław Przewoźniak
26 lut 2011
Nad morzem traw wschodzi słońce. Na tle bezkresnego nieba zarysowują się sylwetki dwóch postaci. Nawet nie wprawione oko pozna, że są to wojownicy zaprawieni w boju. Nie tylko ich postawa, ale również język jakim się posługują, zdradza, że są to zacni mężowie.
- coś po japońsku - rzekł pierwszy.
- coś po japońsku - odparł jego towarzysz.
Nagle z mgły wyłoniła się trzecia sylwetka, nieco różniąca się od pozostałych.
- coś po indiańsku - zagaił.
- coś po japońsku - odparł jego towarzysz.
Nagle z mgły wyłoniła się trzecia sylwetka, nieco różniąca się od pozostałych.
- coś po indiańsku - zagaił.

Komiks, który chciałbym Wam dziś przybliżyć nie jest tak zabawny jak sugerowałby to wstęp do tego tekstu. Opowiada on historię dwóch samurajów: Manzo Shiotsu i Hakosaburo Soma, którzy w wyniku wojennej zawieruchy w Japonii, zostali zmuszeni do wyruszenia do Stanów Zjednoczonych. Kraj ten nie był dla nich łaskawy, jednak wszystko się zmienia. Pewnego dnia podczas polowania Hakosaburo odnajduje płaczące niemowlę, a w raz z nim nieprzytomną Indiankę. Nasz szlachetny mąż postanawia zabrać ich do siebie. Jak się szybko okazuje, kobieta uciekła z pobliskiej kopalni złota, będąc w zaawansowanej ciąży. Nie zdążyła, jednak uciec daleko, ponieważ rozpoczął się poród. Nie wiedząc co dalej robić, czekała na śmierć, zamiast niej zjawił, się jednak samuraj.

Wydarzenie to sprawiło, że dwójka mężczyzn, która uciekała przed wojną, znów musiał się z nią zmierzyć. Przybierając imiona Podniebny Orzeł i Wietrzny Wilk przyłączają się do plamienia Oglala (będącego częścią konfederacji Dakotów, przez białych zwanych Siuksami) i pod dowództwem wodza Szalonego Konia przyłączają się oni do walki z Amerykanami łasymi na ziemię należącą od wieków do jej rdzennych mieszkańców.

Do części graficznej komiksu nie ma się za bardzo do czego przyczepić, choć niektóre kadry mogłyby nie być tak oszczędne. Na szczególną uwagę zasługuje sposób w jaki Taniguchi przedstawia przyrodę. Widać, że w te kadry mistrz włożył cały swój kunszt, choć na początku opowieści miałem wrażenie, że nie specjalnie wychodzą mu góry, jednak, tylko na początku. Również zwierzęta zamieszkujące te przepiękne miejsca narysowane są bardzo realistycznie, bez niepotrzebnych "upiększeń". Niestety, rozległe równiny tamtych czasów na których pasły się niezliczone ilości bizonów miały niedługo stać się ogromnymi metropoliami zasiedlonymi przez bladolicych przybyszów.

W jednym z cykli wywiadów w internetowym programie Regał 2.0 redaktor naczelny wydawnictwa Hanami odgrażał się, że wyda w naszym kraju wszystkie komiksy japońskiego artysty, Jiro Taniguchi'ego. Do tej pory wydawnictwo to wydało osiem jego z czterdziestu jeden tytułów. Jeżeli dodamy do tego fakt, ze pierwszy komiks tego mangaki został wydany w 2008 roku (Wędrowiec z Tundry), można spokojnie założyć, że nie były to słowa rzucone na wiatr.
Po pierwsze primo: dziękuję Ci za poprawne używanie słowa "bynajmniej". Widzę, że jest jeszcze nadzieja w naszym słownikoodpornym społeczeństwie:)
OdpowiedzUsuńPo drugie primo: szkoda, że nie dałeś linka do jakichś rysunków tej przyrody.
Po trzecie i ostatnie primo: świetny wstęp:)