Napisane przez: Jarosław Przewoźniak 14 lut 2011

Rok 1988, jedno z miast na terenie Stanów Zjednoczonych. Grupka znajomych, jak co tydzień, udaje się do księgarni, aby zapoznać się z najnowszymi tytułami wydawnictw komiksowych. Mężczyzna za ladą nie zwraca na nich uwagi, widuje ich regularnie. Po chwili dochodzi on do wniosku, że gdyby ich tu dziś nie było, to najpewniej nie byłoby też tej księgarni. Na jednej z półek, chłopcy dostrzegają pierwszy zeszyt najnowszej serii wydawnictwa DC Vertigo, Sandman. Niewiedzą jeszcze, że właśnie w tej chwili zmieniło się całe ich życie.

Sandman jest jednym z tych tytułów, które odmieniły sposób patrzenia na współczesny komiks. Losy przedstawicieli rodu Nieskończonych przetłumaczono na wiele języków. Nie dziwi więc, że zakończenie tej serii w marcu 1996 roku wielu przyjęło ze smutkiem. Na kontynuację, fani, nie musieli jednak długo czekać, w 1999 roku Gaiman zainspirowany anime Mononoke Hime, przy którego tłumaczeniu pracował, napisał scenariusz kolejnego opowiadania ze świata władcy snów. Nie chciał jednak, aby zostało ono wydane w formie komiksu. Władze DC przyjęły ten pomysł z aprobatą i w ten sposób powstał: Sandaman: Senni łowcy (Sandaman: The Dream Hunters), opowiadanie z całą masą wspaniałych ilustracji japońskiego artysty Yoshitaka Amano (Vampire Hunter D, Final Fantasy). Scenariusz ten tak spodobał się rysownikowi Craigowi Russellowi, że z okazji 20- lecia istnienia serii stworzył on komiksową adaptację Sennych łowców.


Komiks ten opowiada historię młodego mnicha zajmującego się jedną z mniej ważnych świątyń poświęconych Buddzie, gdzieś na peryferiach Japonii. Mimo, iż budynek jest bardzo skromny, jest również bardzo przytulny. Fakt ten nie umknął parze zwierząt zamieszkującej pobliski las: lisicy i borsukowi. Postanowiły one zabawić się kosztem mnicha i wykurzyć go z jego siedziby. To które tego dokona miało zamieszkać w świątyni. Nie wszytko poszło jednak jak się tego spodziewały. Nie dość, że mnich zachował swoje stanowisko, to na domiar złego skradł on serce lisicy. Myślicie, że zdradziłem wszystko? To dopiero początek historii w którą na pewno swoje trzy grosze wtrąci Mikado Wszelkiego Nocnego Śnienia.

Fani Sandamana pamiętają zapewne twórczość pana Russella z #50 zeszytu serii pt: Ramadan. Bardzo podobała mi się jego interpretacja orientu i zaliczam ten komiks do jednego z najlepszych z serii. Z orientem w stylu japońskim nie poradził sobie jednak tak dobrze. Widać, że niektóre kadry są po prostu niedorobione. Tła są bardzo oszczędne czasem wręcz zbyt oszczędne. Na całe szczęście lisica w swojej ludzkiej postaci jest bardzo seksowna i to na wszystkich kadrach na których się pojawia. Na szczególną uwagę zasługuje projekt jej kimona (a właściwie jukaty1), które to przywodzi na myśl lisie futro.

Osobna historia to rysunki pana Amano w opowiadaniu. Nie mamy tu do czynienia ze stereotypowym spojrzeniem na komiks japoński (dla nerdów: na mangę). Jego rysunki mają niewiele wspólnego z biuściastymi blondynkami, wyposażonymi w oczy na pół twarzy. Wygląd postaci jest bardziej zbliżony do tego co widzimy za (japońskim) oknem. Na szczególną uwagę zasługuje genialna rozkładówka (i w tym momencie szlag trafia to co napisałem wcześniej) z Morfeuszem.

Fabuła to właściwie wszystko to czego moglibyśmy się spodziewać po Gaimanie. Dużo odwołań do mitologii (tym razem japońskiej) z genialnie wplątanymi postaciami z oryginalnej ścieżki fabularnej. Mamy tu trzy kobiety: dziewicę, matkę i staruchę (trójnia), czy kruka (być może Aristeasa z Mormory). Historia zaskakuje od początku i do końca czytelnik nie wie jak się ona zakończy i co jest celem Władcy Wszelkiego Nocnego Śnienia.

Historia zawarta w opowiadaniu jak i ta pokazana w komiksie Sandaman: Senni łowcy nie różnią się właściwie niczym, jednak mimo wszystko są to zupełnie różne interpretacje tego samego tekstu. W opowiadaniu widzimy spojrzenie Japończyka na jego dziedzictwo przez pryzmat popkultury. Komiks zaś pokazuje nam spojrzenie człowieka zachodu zafascynowanego kulturą orientu.

Dla kogo jest to opowieść? Właściwie dla każdego kto ma wolną stówkę, no powiedzmy siedem dych. Zakup na pewno się opłaci, bo to kawał dobrego opowiadania/komiksu, który będzie długo stał na waszej półce w świetnym stanie nawet jeżeli będziecie do niego zaglądać bardzo często (tak to już mają wydania z Egmontu).


Zainteresowanych innymi komiksami Neila Gaimana odsyłam do moich poprzednich artykułów:

-Szsz... ko... am... szsz... ie... szszsz... (recenzja Sygnału do szumu)
-Starsza siostra Snu (recenzja Śmierci)

_________________________________________
1 jukata (yukata)- letnia wersja kimona, ubranie się w nią zajmuje jednak o wiele mniej czasu niż ubranie się w tradycyjne kimono; noszona na festynach na świeżym powietrzu, ale również do snu jako piżamę; bywa inspirująca zarówno dla pań jak i dla panów

{ 1 komentarze Dołącz do dyskusji i podziel się swoją opinią }

  1. Tekst fabularnie był strasznie dobry:) Zgadzam się w pełni z ocenami i też stwierdzam, że mimo wszystko opowiadanie było trochę lepiej zrealizowane:) jego bezbłędne ilustracje właściwie pobudzały tylko wyobraźnię, kiedy to w komiksie ją właściwie zastępowały. Ale nie ważne za którą wersję się zabierzecie.. wiedzcie, że obie to kawał wspaniałej literatury. Właściwie... żeby nie pisać ciągle "świetna, wspaniała literatura" możeby poprostu pisać "Gaiman"?

    OdpowiedzUsuń

- Copyright © 2010-2014 Półka pełna komiksów - Ore no Imouto - Powered by Blogger - Designed by Johanes Djogan -