Napisane przez: Jarosław Przewoźniak 20 sie 2011

Ostatnią ekranizacją amerykańskiego komiksu, którą widziałem w kinie była trzecia część przygód Spidermana. Szedłem na nią pełen nadziei, gdyż stwierdziłem, że po dwóch tak słabych częściach można zrobić jedynie coś lepszego. Niestety, zawiodłem się. Film ten obdarł z całej magii moją ulubioną postać z uniwersum Marvela i doprowadził do tego, że jeszcze tego samego dnia przyrzekłem sobie, iż chłopcy z Domu Pomysłów już, nigdy więcej, nie zarobią na mnie w ten sposób. Nic, jednak nie trwa wiecznie. Kilka dni temu, mój kolega, na swoim blogu, wyraził opinię, że od czasu, gdy za  pracę nad filmami o superbohaterach przestali się zabierać spece z Hollywoodu, poziom tych produkcji wzrósł. Słowa te sprawiły, że postanowiłem zaryzykować, jeszcze raz.

Kapitan Ameryka jest jednym z pierwszych superbohaterów
stworzonych przez Marvel Comics
Akcja filmu Captain America: Pierwsze starcie, rozpoczyna się w 1940 roku gdy młody student sztuki, Steve Rogers (w tej roli Chris Evans), po raz kolejny próbuje zaciągnąć się do wojska. Pełen zapału i ułańskiej fantazji staje przed komisją i po raz kolejny dostaje kategorię F. Powodem takiego stanu rzeczy jest astma, która automatycznie go dyskwalifikuje. Jakby tego było mało jego najlepszy kumpel James “Bucky” Barnes (Sebastian Stan) zaprasza go na pożegnalne przyjęcie, gdyż sam dostał przydział do 107. pułku i następnego dnia wyrusza na front. Jednak darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby, jest to przecież dobra okazja, aby wyrwać panny. Nie, wróć, Steve, nie jest w tym za dobry, aby ponownie spróbować szczęścia w rekrutacji. Tym razem jednak nie przyzna się do astmy. Jak łatwo się domyślić wywiad wojskowy jest czujny i od razu rozpoznają oszusta. Naszego niedoszłego rekruta z opresji ratuje Dr Abraham Erskin, któremu przypadł do gustu niezwykły wręcz patriotyzm młodzieńca i proponuję mu współpracę w ramach projektu "Odrodzenie", który ma na celu stworzenie super żołnierza.

Ameryka, kraj spełnionych marzeń
Pierwsze co rzuca się w oczy podczas oglądania filmu to wartkość akcji. Widać, że twórcy nie starali się na siłę przemycić do fabuły moralizatorskich frazesów, którymi karmiły nas inne superbohaterskie produkcje. Choć w zamyśle "ojców" Kapitana Ameryki, Jack'a Kirby'iego (rysunki) i Joe'go Simon'a (scenariusz), miała być to właśnie postać pobudzająca patriotyzm Amerykanów, co wręcz prowokuje moralizatorskie prowadzenia fabuły. Na całe szczęście, scenariusz nie poszedł w tym kierunku. Drugą rzeczą, za którą jestem wdzięczny, to oszczędzenie widowni tandetnego amerykańskiego humoru. Oczywiście taki film nie mógł się obyć bez żartów, ale na całe szczęście nie godzą one w inteligencję widza. Te dwa proste zabiegi spowodowały, że ilość dłużyzn została zmniejszona praktycznie do zera. 

Prawdziwy patriota nie da się przekabacić na ciemną stronę
Historia przedstawiona w filmie odbiega nieco od standardowej opowieści o superbohaterze. Zwykle w takim przypadku mamy do czynienia z człowiekiem, który nabył swoje moce przypadkiem i postanowił wykorzystać je w słusznej sprawie. Znamy również takich, którzy od małego dążyli do tego, aby zwalczać zło i którym w końcu się to udawało. W przypadku Kapitana Ameryki jest trochę inaczej. Steve Rogers to bohater, który chciał zrobić coś dobrego dla ojczyzny, ale nie mógł, a swoje moce zawdzięcza ludziom, którzy zauważyli w nim pewien potencjał. Kolejnym co wyróżnia Kapitana od innych herosów to fakt, że nie jest on w stanie uratować świata w pojedynkę. Idea ta jest obecna przez cały czas trwania filmu. Rogers otrzymuje moc dzięki pomocy dr Erskin'a (Stanley Tucci), wyszkolenie wojskowe zawdzięcza pułkownikowi Chester'owi Phillips'owi (Tommy Lee Jones), tarczę z vibranium Howard'owi Stark'owi (Dominic Cooper), itd.. Dodatkowo zniszczenie wszystkich fabryk Hydry wymaga zaangażowania znacznej ilości ludzi.

Red Skull (Hugo Weaving ) chyba najlepiej
ucharakteryzowany super złoczyńca w historii kina
Jak widać osoba niezaznajomiona z życiorysem Kapitana Ameryki podczas seansu dostaje spory zastrzyk komiksowej wiedzy. Niestety, gorzej jest z postaciami drugoplanowymi, a zwłaszcza z drużyną którą stworzył Kapitan w celu zniszczenia fabryk Hydry. Drużyna ta składała się z podajże sześciu osób wyłączając Rogersa'a, a powiedzieć cokolwiek, choć też niewiele, jesteśmy w stanie wyłącznie o Bucky'im.

Głównym złym w Captain America: Pierwsze starcie jest organizacja Hydra, będąca odłamem armii Wermachtu. Prowadzi ona badania mające na celu praktyczne wykorzystane magii i artefaktów na froncie. Na jej czele stoi Johann Schmidt alians Red Skull. Jak łatwo się domyślić udaje się mu ujarzmić mityczną moc i tu pojawia się zgrzyt. Broń zasilana mitycznymi źródłami energii wygląda zbyt nowocześnie. Akcja filmu dzieje się podczas trwania drugiej Wojny Światowej. Nie jestem znawcą epoki, ale wydaje mi się, że została ona dość wiernie oddana. Dlatego wydawać by się mogło, że twórcy postarają się, aby broń Hydry była stylizowana według mody tamtej epoki. Tak się jednak nie stało. Podobnie rzecz ma się z laboratorium w której narodził się Kapitan Ameryka.

Oglądając ostatnie produkcje Marvel Studios widać, że twórcy mają spójną wizję filmowego świata zamieszkałego przez superbohaterów. Co więcej, są oni tej idei wierni. Nie tworzą wielkich dzieł, takich jak ostatnie Batmany, ale starają się stworzyć realistyczne uniwersum. Punktem kulminacyjnym tych działań będzie zapewne The Avengers, którego premiera w naszym kraju wyznaczona jest na 4 maja 2012 roku w którym pojawią się znani z kinowych ekranów: Ironman, Hulk, Thor, Kapitan Ameryka oraz dodatkowo Hawkeye i Czarna Wdowa. Na Kapitana... warto wybrać się ze znajomymi, bo to naprawdę niezłe kino akcji. Mankamentem jest tylko technologia 3D, której równie dobrze mogło by nie być, bo niema w nim scen, które są pod nią robione. Tak właśnie Marvel wyciąga od nas dodatkowe złotówki.

Postscriptum

Opisywany tu film nie jest pierwszą ekranizacją przygód Kapitana Ameryki. Po raz pierwszy pojawił się on na wielkim ekranie w 1990 roku w niskobudżetowej produkcji amerykańsko-jugosłowiańskiej pt: Captain America. Film ten reżyserowany był przez Alberta Pyuna. W rolę Steve'a Rogers'a wcielił się Matt Salingerw natomiast w roli Red Skull'a można było zobaczyć Scott'a Paulin'a.

Okładka pierwszego zeszytu z przygodami
Kapitana Ameryki
Pierwszy zeszyt z przygodami Kapitana Ameryki wydano w marcu 1941 roku za pośrednictwem Timely Comics (później Marvel Comics). Stworzyli go Jack Kirby (rysunki) i Joe Simon (scenariusz). Jego kostium nawiązuje do flagi Stanów Zjednoczonych, gdyż miał on pobudzać patriotyzm Amerykanów podczas II Wojny Światowej. Samotną karierę Kapitan zakończył w marcu 1964 roku, kiedy to dołączył do drużyny Avengers (The Avengers #4). Podczas Zimnej Wojny stał się dla mieszkańców USA personifikacją "wolnego świata". Przez 66 lat wydawania serii, Marvel sprzedał 210 tys. egzemplarzy komiksów o jego przygodach w 75 krajach. Steve Rogers zginął w 9 marca 2007 roku z rąk nieznanego snajpera w trakcie wydarzeń opisanych w 18- odcinkowej serii: Śmierć Kapitana Ameryki. Była ona swoistą aluzją do wydarzeń z 11 września oraz walki z terroryzmem. Po tym wydarzeniu obowiązki Kapitana przejął James Buchanan "Bucky" Barnes. Rogers zmartwychwstał w serii Capitan America: Reborn, jednak nie powrócił on do obowiązków Kapitana, ale rozpoczął działalność jako, Super Soldier. W mini serii Steve Rogers: Super Soldier, założył grupę Secret Avengers i stanął na jej czele. Jednak to nie koniec. W mini serii Fear Itself (2011) ginie Bucky (zaznaczę, że po raz drugi) i maskę Kapitana Ameryki ponownie przywdziewa Rogers.

{ 6 komentarze Dołącz do dyskusji i podziel się swoją opinią }

  1. faktycznie, zupełnie niepotrzebnie nakręcono ten film w 3D, ale to chyba teraz taka mania. szkoda.

    podobał mi się. tylko chciałoby się więcej akcji, a mniej gadania - mimo wszystko, chodzi o rozrywkę!

    OdpowiedzUsuń
  2. Boję się, że gdyby było więcej akcji to mielibyśmy więcej scen typu: Kapitan wchodzi do bazy Hydry i niemal w pojedynkę wszystko demoluje. Moim zdaniem mogłoby to pogrążyć cały film.

    OdpowiedzUsuń
  3. Moim zdaniem proporcja gatki do akacji była dobra. Szkoda tylko, że w końcowym szturmie tylko Red Skull umie strzelać z futurystycznych gnatów:/. Duży plus za humor wprowadzony parez Tommy-ego Lee Jones-a.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. W komiksach trochę mnie bolą te wszystkie zmartwychwstania:P z tego co wiem to Optimus Prime wiedzie w tym Prym (ha jaka gra słów! i jeszcze do tego rymowane!). Na koncie ma 12 zmartwychwstań. Akcja do dialogów została wg mnie perfekcyjnie wyważona w "Captain America". Czekamy na Avengersów!

    OdpowiedzUsuń
  5. skoro Ty go chwalisz i Piotrek go chwali to chyba obejrzę ten film ;) ale poczekam na wersję bez 3d może blue-Rey ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. @ Pitek
    Optimus był robotem więc jego "zmartwychwstanie" nie jest dla mnie takie dziwne. Fani Marvela czekają za to na kolejne zmartwychwstanie tym razem Ludzkiej Pochodni z Fantastycznej Czwórki.

    @ FeMalina
    Jak zaopatrzysz się z Kapitana na BD to zorganizuj, proszę, FeMalincon :P.

    OdpowiedzUsuń

- Copyright © 2010-2014 Półka pełna komiksów - Ore no Imouto - Powered by Blogger - Designed by Johanes Djogan -