Napisane przez: Jarosław Przewoźniak 28 sie 2011

Fani japońskiej animacji w Kraju nad Wisłą nie mają łatwego życia. Z trzech firm zajmujących się dystrybucją japońszczyzny do Polski pozostało zero. Szkoda, bo obok tytułów skierowanych głównie do fanatyków (Bleach: Memories of Nobady), pojawiały się na naszym rynku także, takie perełki jak Sammer Wars.

To jak, bierzesz tę robotę?
Japonia to kraj nieprawdopodobnych wręcz kontrastów. Z jednej strony jej mieszkańcy lubią się chwalić jakim to oni nie, są nowoczesnym narodem. Z drugiej, zaś, ani na moment, nie zerwali, ze swoją wielowiekową tradycją. Jest to również nacja, w której największe szanse na wyrwanie fajnej laski, mają życiowi nieudacznicy, tacy jak Kenji Koiso, bo jak tu inaczej mówić o uczniaku, który nie zdołał się zakwalifikować do ogolnojapońskiej olimpiady matematycznej. Toć to zwykły lamer! Zamiast rozwiązywać całki przestrzenne, jest on zmuszony spędzać czas z gościem nazwiskiem, Takashi Sakuma i nadzorować kawałek wirtualnego świata zwanego Oz. Nuda. Czy ktoś go uratuje? Otóż tak, bo oto do kanciapy naszych infomatołów wpada jedna z najpiękniejszych dziewcząt w szkole, Natsuki Shinohara. Dziewczę, proponuje Kenjiemu pracę, która polega na, uwaga, spędzeniu z nią wakacji. Szykuje się kolejny nudny romans? Nic z tych rzeczy. Wakacji bowiem nie spędzą oni sami, ale z całą wielopokoleniową rodziną dziewczyny, w której prym wiedzie pewna 89 letnia starsza pani.

Oz
Akcja filmu Summer Wars dzieje się równolegle w dwóch światach. Realnym i wirtualnym zwanym Oz, będącym połączeniem Facebook'a z Second Live. Logując się do niego użytkownik tworzy swój avatar, który będzie go reprezentował w sieci. Tu trzeba oddać twórcom, że wszystkie te wirtualne stworki dobrze oddają charakter postaci. Nieśmiały Kanji to strachliwa wiewiórka, lekarz to pastylka w okularach, natomiast kujony to płaskie piksele. Poruszając się po Oz można poznawać ludzi z każdego zakątka świata, ułatwia to translator, który momentalnie tłumaczy każdą informację na język którym się posługujesz. Możesz, również robić w nim zakupy, czy płacić jak najbardziej realne rachunki. Zabieg ten spowodował, że przez Oz można się teoretycznie włamać do dowolnego komputera na Ziemi, choćby takiego, który steruje satelitami. Fakt ten postanowiły wykorzystać pewne wysoko postawione osoby, które sprowadziły Oz do poligonu doświadczalnego dla nowej SI zwanej Love Machine, posiadającej zdolność uczenia się. Umiejętność ta sprawia, że metodą prób i błędów jest ona w stanie zrobić teoretycznie wszystko.

Wszystkich zapamiętałeś? To teraz ty!
Głównym motorem napędzającym serię są bez wątpienia bohaterowie. Rodzina dziewczyny, która spotyka się w celu uczczenia dziewięćdziesiątych urodzin nestorki rodu, składa się z całej masy oryginalnych indywiduów. Poznajemy m.in. zadeklarowanego gracza, mistrza areny w Oz, wujka mającego bzika na punkcie historii rodu, czy matkę rzucającą wszystkie obowiązki domowe, aby tylko obejrzeć mecz bejsbolu z udziałem jej syna. W prawdzie nikogo z bohaterów nie poznajemy zbyt dokładnie, jednak sposób prowadzenia fabuły pozwala nam sporo się o nich dowiedzieć. Najbardziej sprzyja temu zestawienie tych wszystkich charakterów, podczas różnych mniej lub bardziej codziennych sytuacji, rozmów w kuchni, kłótni przy stole, czy też podczas debat o stanowisku rodziny wobec chaosu w wirtualnym świecie. Co więcej, wiele z tych sytuacji jest mocno wyolbrzymionych, bo jak tu inaczej nie nazwać, sprowadzenia pływającego generatora do zasilenia superkomputera. Ponad to, wszelkie reakcje bohaterów wydają się być bardzo żywiołowe, przez co są niezwykle realistyczne. To wszystko sprawia, że podczas seansu nie raz będziemy się łapać za bolące ze śmiechu brzuchy.

A teraz, ustąpisz mi miejsca młodzieńcze?
Na szczególną uwagę, a nawet własny akapit, zasługuje nestorka rodu, Sakae Jinnouchi. Ta starsza pani jest osobą niezwykle dobrze zorganizowaną, poświęcającą cały swój wolny czas dla dobra rodziny. Posiada liczne kontakty, które w razie konieczności potrafi szybko uruchomić, robi to jednak jedynie w ostateczności, gdyż sama potrafi o wszystko zadbać. Mimo swojej surowości, która pomaga jej w mgnieniu oka zdyscyplinować dosłownie każdego, jest to jedna z najsympatyczniejszych postaci w filmie.

Posiadłość babci Sakae
Graficznie Summer Wars to niezaprzeczalnie pierwsza liga. Projekty postaci są bardzo różnorodne, co mogło sprawiać problemy przy tak licznej rodzinie, są one może, nieco zbyt uproszczone, ale na całe szczęście unikają przesadnej cukierkowatości, dominującej w dzisiejszych głównonurtowych animacjach. Tła w realnym świecie są bardzo dokładne, choć wyposażenie domu babci jest raczej skromne. Podobnie rzecz ma się z Oz, ma się wrażenie, że ten świat jest cały czas w budowie, bo dominujące tam białe niebo potęguje uczucie pustki. Poszczególne lokalizacje w wirtualnym świecie potrafią, jednak zaskoczyć, swoją oryginalnością i nietuzinkowością. Efekty trójwymiarowe nie kują w oczy i bardzo dobrze wkomponowują się w całość. Twórcy poświęcili, również sporo uwagi takim drobiazgom jak zmiana odzieży, czy fryzur bohaterów. Animacja w filmie jest bardzo płynna. Ruchy oraz mimika postaci, są bardzo wiernie oddane i nie przerażają swoją sztucznością.

Hanafuda, w wersji online, tryb multiplayer
Sporo już nasłodziłem, więc czas trochę pomarudzić. Widać, że twórcy chcieli pokazać Japonię jako kraj nowoczesny i jednocześnie czerpiący garściami z tradycji. Punktem kulminacyjnym tych rozważań jest pojedynek Natsuki z Love Machine w Hanafudę. Tradycyjną grę karcianą od której nazwy wywodzi się ponoć nazwa organizacji yakuza. Pojedynek ten jest bardzo dynamiczny i dramatyczny, zarazem. Szkoda tylko, że jedynie mieszkańcy Kraju Kwitnącej Wiśni są w stanie powiedzieć, o co tak naprawdę chodzi. Pojedynku nie poprzedza żadne, nawet pobieżne, przybliżenie reguł, być może, gdyby tak się stało, przyczyniłoby się to do popularyzacji gry poza Japonią. Kolejnym minusem, który może niektórych zniesmaczyć, jest strasznie długa, finałowa, trzy etapowa walka z głównym bossem. Nie wygląda to, na szczęście tak jak w typowych shounenach (Naruto, Bleach, Dragon Ball), że w pewnym momencie ten dobry się wypala i po chwili bucha ogniem niesamowitej siły. Tutaj etapy pojedynku są bardzo zróżnicowane i dobrze się je ogląda. Odniosłem wrażenie, że ekipa twórców filmu zasiadła przy stole i mając trzy równie dobre pomysły na pokonanie Love Machine uradziła, że w filmie wykorzystają je wszystkie.

Od strony muzycznej, również jest dobrze. Muzyka dobrze oddaje to co się dzieje na ekranie, do tego jest niezwykle różnorodna. Podczas seansu możemy usłyszeć zarówno spokojne, ludowe melodie jak i elektroniczne dźwięki, dobrze oddające klimat wirtualnego Oz. Jednak, już kolejnego dnia melodie te wypadną nam z głowy i będzie w niej miejsce na inne przyjemne odgłosy. Nie zrozumcie mnie źle. Muzyka jest naprawdę dobra, ale świetna jest tylko z obrazem.

Mistrz areny Oz, King Kazma i jego kibice
Za polskie wydanie Summer Wars odpowiada Kaze. Jednak z powodu zawirowań na rynku o których pisałem tutaj, dystrybucją zajęło się Vision. Na płycie znajdziemy japońską, niemiecką i włoską ścieżkę dźwiękową. Polskie znajdziemy tylko napisy. Mnie osobiście to nie przeszkadza, gdyż wolę oglądać filmy z napisami, ale wiem, że są tacy, którym to przeszkadza. To co mnie zaskoczyło to dość wysoka jakość obrazu i dźwięku z którymi w polskich wydaniach anime bywało różnie. Nad ceną nie będę się rozwodził, gdyż film zniknął z półek bardzo szybko i można go dostać jedynie na portalach aukcyjnych.
Summer Wars to kawał świetnej rozrywki, która udowadnia, że rodzina, oprócz wkurzającego rodzeństwa, oferuje, również wsparcie i, w razie zagrożenia, potrafi się zjednoczyć przeciwko wspólnemu wrogowi. Udowadnia również, że da się pogodzić nowoczesność z tradycją oraz, że internet oferuje nie tylko nieograniczoną rozrywkę oraz wygodę, ale również, może doprowadzić do naszej zguby. Jeżeli tak się stanie, to nie uratują nas wydepilowani mięśniacy, ale zwykłe kujony. Dlatego, Drogie dzieci, brać się do nauki!

{ 4 komentarze Dołącz do dyskusji i podziel się swoją opinią }

  1. Film chodź zupełnie nie w moich klimatach oglądało mi się naprawdę przyjemnie. Polecam i dzięki Jaras za możliwość obejrzenia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne Anime:) jedno z lepszych, które widziałem. Mała uwaga: w swojej recenzji mogłeś zdradzić odrobinkę za dużo fabuły:) oczywiście jest trochę przewidywalna ale mimo wszystko lepiej się ogląda jak nie wie się wszystkiego na starcie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Też się trochę tego obawiałem, Pitku, ale osoba szukająca informacji o tym anime w sieci wszystkie te informację znajdzie bez trudu. Wyjątkiem może być wątek dotyczący Hanafudy, ale uznałem, że warto, aby potencjalny widz miał możliwość z zapoznaniem się z tą grą przed seansem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przyznam że i ja muszę się zgodzić z wcześniejszymi opiniami, anime jedno z lepszych :) Kolejny dowód że z prostej fabuły można zrobić perełkę :D
    2nd Piotr ^^

    OdpowiedzUsuń

- Copyright © 2010-2014 Półka pełna komiksów - Ore no Imouto - Powered by Blogger - Designed by Johanes Djogan -