Napisane przez: Jarosław Przewoźniak 24 sty 2014

(recenzja obejmuje dwudziesty dziewiąty tom Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela)

Ciężko jest być superbohaterem. Co i rusz musisz się odrywać od swoich obowiązków i tracić kupę czasu na ciągłe przebieranie się, tylko po to aby złoić skórę komuś, kto postawił sobie za cel uprzykrzenie tego dnia innym. Pół biedy jeżeli tym kimś jest Galactus, czy inny Ultron, którego pobicie przyniesie (krótką) chwałę i zdjęcie na pierwszej stronie Daily Bugle. Gorzej, gdy tym kimś jest jakiś frajer z podrzędną mocą i zerowym wyczuciem mody. Wtedy choćbyś nie wiem jak się starał czeka cię tylko krew, pot, łzy i wierna butelka Jack'a Powers'a.

Stare amerykańskie komiksy, zawłaszcza te wydawane w srebrnej erze, mają swój niepowtarzalny klimat. Szczególnie ujmuje mnie w nich kreska wolna od mangowych naleciałości i nieudolnie nałożonych, za pomocą jednego z popularnych programów komputerowych, kolorów. Tak narysowani mężczyźni byli prawdziwymi twardzielami, a kobiety wolne od botoksu i sylikonu zniewalały ich swoją naturalną urodą. Nic więc dziwnego, że ucieszyłem się gdy doszła mnie wieść, że w ramach Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela zostanie wydany w Polsce komiks Demon w butelce, będący milowym krokiem, jeżeli nie w dziedzinie komiksu suprbohaterskiego, to na na pewno w życiu Tony'ego Stark'a.

Gdy Jack Kirby i Stan Lee pracowali nad kolejnym ze swoich "dzieci", doszli oni do wniosku, że jego kostium powinien być nieodłączną częścią jego samego, czymś bez czego nie mógłby on żyć. Tak narodził się pomysł na bogatego przemysłowca, zajmującego się produkcją i sprzedażą broni dla armii w którego ciele utkwił kawałek szrapnela, powoli zbliżający się do serca. Podobieństwa do Bruce'a Weyne'a nie są tu przypadkowe. Stan Lee rzucił w ten sposób wyzwanie DC, które w tym okresie wyraźnie zaniechało rozwijanie wątku firmy swojego sztandarowego superbohatera. W ten sposób powstał Iron Man. Człowiek, który musiał łączyć obowiązki Mściciela i kapitalisty, co jak łatwo się domyślić nie zawsze było takie łatwe. 


Kulminację problemów Tony'ego Stark'a znajdziemy na łamach Demona w butelce. Historia ta podzielona jest na dwie części. W pierwszej Iron Man wraz z księciem Atlantydy, Namorem, wpadają na trop knowań firmy Roxxon Oil, która na jednej z niezamieszkanych wysepek rozpoczęła nielegalne wydobycie Vibranium, metalu mogącego zabsorbować potężne ilości energii powstającej na skutek wibracji. Druga opisuje starcie Tony'ego Stark'a z Justin'em Hammer'em, który chce przejąć jego kontrakty na produkcję broni. To co je łączy to powolne popadanie Tony'ego w alkoholizm.


Mogło by się wydawać, że temat alkoholizmu może być za ciężki dla dzieciaków, dla których przecież docelowo są przeznaczone komiksy Marvela. Nie jest to do końca prawdą. Nasi milusińscy nie są tak głupi jak się niektórym wydaje. Widzą one co się w okół nich dzieje i potrafią dostrzec, kiedy ich tata albo mama mają problem z alkoholem. Z drugiej strony scenarzysta David Michelinie nie etapuje tak "zeszmaceniem" się głównego bohatera. Nie mamy tu scen w których Stark budzi się w kałuży własnych wymiocin, ale jedynie, takie w których Iron Man skosi kilka drzew na skutek nierównego lotu. Fabuła skupia się więc głównie na tym jak bohater oraz jego otoczenie reagują na to co się z nim dzieje i co próbują z tym fantem zrobić.

W ogóle uważam, że kreacja postaci to najmocniejszy punkt tego komiksu. Po pierwsze Iron Man walczy tu z całą plejadą superłotrów. Szkoda, że Hachette nie napisało o nich niczego w dodatkach tylko znowu zaserwowało nam historię powstania tytułowego bohatera. Łotrzy ci są kompletnie nie znani młodszym czytelnikom, a okazja, aby poszerzyć swoją widzę na temat uniwersum Marvela może się tak prędko nie powtórzyć. Pozostaje więc tylko stara, dobra Wikipedia (ale nie ta polska). Drugą wartą wspomnienia postacią jest Jarvis, kamerdyner Avengers, który powoli nie wytrzymuje napięcia narastającego w grupie. Co z tego wyniknie dowiecie się z komiksu, ja nie chcę psuć wam zabawy, napiszę tylko abyście zajrzeli do dodatku na końcu tomu. Ostatnią postacią o której chciałem napisać jest Bethany Cabe. Widać w niej zmiany zachodzące w społeczeństwie amerykańskim w latach '70 XX wieku. Beth jest kobietą wyzwoloną. Jej umiejętności walki są stawiane na równi z tym co potrafią mężczyźni. Ona sama uważa się za lepszego ochroniarza od Iron Man'a. Do tego często zdarza jej się błysnąć nóżką, czy głębokim dekoltem. Tak więc w tym komiksie znajdzie się zarówno coś dla pań jak i panów.

Podczas lektury da się zauważyć, że Demon w butelce ma już ponad 30 lat. Nie mniej jednak jest to godna polecenia lektura, którą powinien poznać każdy, a już na pewno młodsi fani Marvela wychowani na filmowym uniwersum. W tej opowieści Tony Stark nie jest tym beztroskim bawidamkiem znanym z kinowych ekranów, ale mężczyzną z naprawdę poważnymi kłopotami, a i Iron Man nie jest tu bożyszczem tłumów. Jednym słowem: polecam.


Postscriptum

Uff... Już dawno nie recenzowałem kolejnego tomu WKKM mimo, iż na początku zeszłego roku obiecałem, że zrecenzuję je wszystkie. Z pomysłu tego nie zrezygnowałem i będę się starał jak najszybciej nadrobić zaległości. Tak więc uważnie śledźcie bloga.

{ 2 komentarze Dołącz do dyskusji i podziel się swoją opinią }

  1. :< Dlaczego od prawie dwóch miesięcy nic się nie pojawia? Bardzo lubię tego bloga i szkoda, żeby pan przerwał jego pisanie :<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obecnie pracuję nad nową stroną wizualną bloga więc nie mam czasu na pisanie postów. Obiecuję, że za maksymalnie dwa tygodnie powrócę do regularnego pisania, wcześnie jednak powinna pojawić się relacja z Pyrkonu 2014.

      Usuń

- Copyright © 2010-2014 Półka pełna komiksów - Ore no Imouto - Powered by Blogger - Designed by Johanes Djogan -