Napisane przez: Jarosław Przewoźniak 25 kwi 2014

Istnieje teoria mówiąca, że płacenie podatków jest oznaką skrajnego patriotyzmu. Wszak to właśnie te pieniądze sprawiają, że państwo może zapewnić nam świetną pracę za satysfakcjonującą nas płacę. Nasze dzieci mogą chodzić do szkoły, która naprawdę óczy (błąd ortograficzny zamierzony), a emeryci realizować ostatnie ze swoich niespełnionych marzeń. Szkoda tylko, że sami rządzący w to nie wierzą. Dowodem na to niech będzie fakt, że godzą się oni na przekazywanie 1% naszego podatku na organizacje pożytku publicznego. Wielu uznało, że to jednak za mało i stworzyło podwaliny pod nowy sposób finansowania, zwany dziś crowdfundingiem, czyli finansowaniem przez tłum.

Polskich komiksów wydaje się Polsce mało. Dużo mniej niż miało to miejsce w PRL-u, kiedy to wychodziły takie klasyki jak Tytus, Romek i A'Tomek, Kajtek i Koko, czy Kapitan Żbik. Nie mniej liczba osób gustujących w tym sposobie opowiadania historii wciąż (powoli) rośnie. Nic więc dziwnego, że również i nasi rodzimi twórcy próbują coś z tego torcika uszczknąć. Nie jest to jednak takie proste, gdyż trzeba u nas konkurować z Batmanami, Marvelami i innymi Thorgalami, nie mówiąc już o dużo lepiej sprzedających się mangach (tak, wiem, że Thorgal sprzedaje się lepiej od japońszczyzny). Nic więc dziwnego, że przed wydaniem swojego debiutanckiego komiksu Łukasz Śmigiel postanowił najpierw zbadać rynek. Oszacował ile mniej więcej będzie go kosztowało wydanie swojego rysunkowego dzieła, zamieścił ofertę na portalu Polak Potrafi i zebrał 122% wymaganej kwoty. Dzięki czemu legenda Tequili mogła zostać opowiedziana.

Naszą bohaterkę zastajemy na szczycie wodospadu w miejscu zwanym Edenem, będącym rajską wysepką pośród świata zniszczonego przez tajemnicze anomalie, zwane oknami. To właśnie przez nie na Ziemię wylał się żar, który spopielił większość planety. Ludzkość jednak, na przekór wszystkiemu (jak zwykle), nauczyła się w takich warunkach żyć. Gdy już wydawało się, że wszystko udało się względnie uporządkować, przez okna zaczęły wypełzać stwory zwane Serpentynami, które powoli wykańczały pozostałe przy życiu niedobitki. Ludzie nie stracili jednak nadziei. Wielu szamanów zaczęło wieszczyć, że oto z nieba spadnie bohater, który uratuje planetę. Jeden z nich niejaki Kabuki Joe, twierdził nawet, że go spotkał. Teraz Tequila trafiła do miejsca, które objawiło się jej w snach. Eden okazał się jednak dużo mniej przyjazny niż jego biblijny odpowiednik. Wszędzie czyhały dzikie bestie, a i o strzał w plecy nie było trudno. Na szczęście nasza bohaterka szybko trafiła na Adamaha, który zaproponował jej połączenie sił w celu odnalezienia tajemniczego artefaktu. Pytanie tylko, kto tak naprawdę potrzebuje pomocy.


Za stronę graficzną komiksu odpowiada Katarzyna Babis, jedna z najszybciej rozwijających się młodych, polskich rysowniczek. Jej pierwsze projekty głównej bohaterki zelektryzowały fandom i dały zapowiedź prawdziwej uczty dla oczu. Kasia jak nikt potrafi operować światłem i kolorem. Tworząc złudzenie disneyowskiego świata. Ona sama przyznaje jednak, że inspiruje się głównie twórczością Alessandro Barbucciego i Barbary Canepy, twórców W.I.T.C.H. i Sky Doll. W Tequili widać inspirację głównie tym drugim tytułem. Głównie z racji dużej dawki erotyki. Styl polki jest jednak dużo bardziej brudny. Niektóre kadry wyglądają jakby niedokładnie zmazano z nich ślady po ołówku. Jest to jednak zamierzony efekt. Prawdziwym problemem są sceny walki. Ciało ugodzonego ciosem nie zachowuje się tak jak powinno, przez co można odnieść wrażenie, że bohaterowie obijają jakieś gumowe lale. Można było również zwiększyć dynamizm scen poprzez wszelkiego rodzaju rozmazania, bo dwie, białe kreski to w wielu przypadkach zdecydowanie za mało. 

Tequila: Władca marionetek jest jednym z tych komiksów które, przed napisaniem recenzji, musiałem przeczytać dwa razy. Po pierwszym przeczytaniu stwierdziłem, że opowieść ta nie ma większego sensu, a jedynym wartym zapamiętania wątkiem są biusty bohaterek. Za drugim razem wiedziałem już czego mogę się spodziewać po fabule, więc zacząłem skupiać się na szczegółach, mimo to nadal czułem się zagubiony. Śmigiel zaplanował swoje dzieło jako projekt komiksowo-książkowy. Wygląda więc na to, że poznanie wszystkich wątków i bohaterów będzie wymagało od czytelnika znajomości ich wszystkich. Trochę przypomina to eventy w uniwersach Marvela czy DC. Szkoda tylko, że w pierwszej części cyklu nie dowiadujemy się czegoś więcej, jeżeli nie o świecie, to choćby o samej głównej bohaterce.

Jak we wstępie przyznają sami twórcy, Tequila jest dzieckiem kompromisu. Z jednej strony ogromny sukces marketingowy podsycił apetyty, z drugiej pośpiech, aby jak najszybciej zadowolić inwestorów, nie pozwolił wszystkiego dobrze przyprawić. W rezultacie otrzymujemy opowieść, która graficznie ze strony na stronę jest coraz gorsza, fabuła zaś podana jest tu w ilościach szczątkowych. Ja jednak wierzę, że kolejnym częścią komiksu autorzy poświęcą więcej czasu, dzięki czemu dostaniemy świetną historię, bo potencjał w tytule jest, trzeba go tylko dobrze wykorzystać.


{ 1 komentarze Dołącz do dyskusji i podziel się swoją opinią }

  1. O, już jest? Fajno. Szkoda tylko, żże jest tak, jak się spodziewałam, chaotycznie. A cycki rysowane przez Kiciputka wyjątkowo mi się nie podobają, więc teraz nie wiem, czy po to sięgać :|

    OdpowiedzUsuń

- Copyright © 2010-2014 Półka pełna komiksów - Ore no Imouto - Powered by Blogger - Designed by Johanes Djogan -