Wygońcie rodziców i rodzeństwo z domu. Zaparzcie sobie dużo, dobrej kawy. Włączcie jakąś cichą, spokojną muzyczkę. Dziewczynie zaś (lub chłopakowi, jak kto woli) powiedzcie, że wyjeżdżacie do Timbuktu, albo gdzie indziej i zagłębcie się w lekturze. Wierzcie mi, że znikniecie na wiele, wiele godzin. Kumple, zaś najprawdopodobniej, zaczną Was szukać.
Tsutomu Nihei to artysta niezwykły. Swoją przygodę z rysowaniem rozpoczął w Stanach Zjednoczonych. Nie, nie rysował komiksów. Był architektem. Właśnie w ten sposób postanowił zarabiać na życie. Jednak po roku zrezygnował. Chciał być bardziej niezależny. Chciał tworzyć w taki sposób w jaki on chce. Zaczął, więc rysować komiksy. W 1998 roku zadebiutował w magazynie
Afternon. To co stworzył zaskoczyło wszystkich.
Czytając
Blame! miałem nieodparte wrażenie, że czytam coś co jest połączeniem
Neuroshimy1, twórczości Lovecrafta
2 i snu psychopaty
3. Główny bohater serii- Killy- porusza się po świecie zwanym
Megastrukturą. Jest to olbrzymi wielopoziomowy moloch sięgający podobno samego Księżyca. Sama idea megastruktury w literaturze since- fiction nie jest niczym nowym. Powstała ona już w latach '60 ubiegłego stulecia, jednak dopiero Nihei potrafił ją odpowiednio pokazać. Obiekty architektoniczne pokazane na kartach komiksu powalą wręcz szczegółowością i różnorodnością. Ich obecność i wykonanie sprawiają, że czytelnik może czuć się zagubiony, a nawet wręcz zagrożony, czającymi się w ich zakamarkach cieniami.
Wyobraźnia Niheia zasiedliła
Megastrukturę, prócz garstki ludzi, wieloma przerażającymi monstrami. Mamy tu różnego rodzaju robale, roboty, SI
4 i inne trudne do zaklasyfikowania, często nie nazwane, stwory. Starcia między nimi, a ludźmi są pokazane w sposób niezwykle szczegółowy i dynamiczny. Nie uświadczymy tu jednak, znanych choć by z
Naruto epickich pojedynków. Walka jest tu pokazana bardzo realistycznie i nie ma w niej czasu na wielogodzinne dyskusje. Jedynym jej celem jest uśmiercenie (choć nie wiem czy to dobre słowo w przypadku robotów) przeciwnika i utrzymanie się przy życiu.
Przejdźmy do fabuły, która jest najsłabszym elementem serii. Nihei w wielu wywiadach przyznaje, że tworzy pod wpływem chwili i widać to w pierwszym tomie serii. Czytając go ma się wrażenie, że autor chce jedynie rysować olbrzymie budowle i przerażające monstra. Przez cały pierwszy tom prawie w ogóle nie ma dialogów i spójnej fabuły. Mistrz przyznaje jednak, że czytelnicy chcą fabuły i w kolejnych tomach historia zaczyna nabierać sensu i głębi, choć ilość potworów i budowli nie spada. Historia koncentruje się wokół Killego, który jest wyposażony w super pistolet zwany: Gravitational Beam Emiter. Podróżuje on z ex naukowcem Cibo. Razem poszukują ludzi obdarzonych pewnym tajemniczym genem. Nie chcę tutaj zdradzać za dużo, gdyż fabuły jest tu naprawdę niewiele. Głównym bohaterem serii jest, jak przyznaje sam autor, architektura i to jej właśnie jest podporządkowana jest wędrówka bohaterów.
Pod względem graficznym
Blame! to prawdziwy majstersztyk. Tylko jeden autor wywarł na mnie podobne wrażenie pod względem estetyki, a mianowicie John Bolton, który zilustrował min:
Furie, czy
Boże chroń królową. Rożnica między autorami polega na tym, iż Nihei posługuje się nie kolorami lecz czernią i bielą. Robi to naprawdę genialnie. W komiksie nie uświadczycie białych plam, czy "pustych" kadrów. Ten świat żyje. Został on naprawdę genialnie przedstawiony. Ze świecą można szukać innych tak obsesyjnie szczegółowych, odpychający i przyciągających za razem światów.
Komiks ten, to nie jest jednak tytuł dla każdego. Czytelnicy szukający w komiksie rozrywki oraz fani mang z cycastymi pannicami mogą sobie od razu darować ten tytuł. Jednak Ci, którzy poszukują czegoś nowego i niezwykłego zarazem mogą zabierać się za lekturę w ciemno. Na pewno będą oni jeszcze nie raz powracali do mrocznego świata
Megastruktury.
__________________________________________
1 - "papierowy" rpg w którego akcja rozgrywa się na terenie dzisiejszego USA, ok. 30 lat po buncie robotów; głównym przeciwnikiem graczy są maszyny wypuszczane z olbrzymiego kompleksu powstałego na północy Stanów zwanego Molochem
2 - pisarz fantasy i powieści grozy, twórca Mitu Cthulhu; w swojej twórczości twierdzi, że ludzkość zawłaszczyła sobie Ziemię, a prawowitymi jej właścicielami są Wielcy Przedwieczni, którzy tylko czekają na dobry moment, aby zająć należne im miejsce
3 - sen psychopaty został bardzo dobrze pokazany w opowiadaniu 24 godziny Neila Gaimana, będącym jednym z pierwszych rozdziałów komiksu Sandman
4 - spolszczona wersja angielskiego AI, czyli Artificial Intelligence; po polsku sztuczna inteligencja
Postscriptum
Tytuł tego posta pochodzi z pierwszych stron, pierwszego tomu
Blame!. Jak pisałem wcześniej Nihei tworzy pod wpływem chwili i decyzję o tym gdzie i kiedy toczy się akcja jego komiksu postanowił przełożyć na później. Dopiero w
Biomedze dowiadujemy się, że jednak akcja dzieje się jednak na Ziemi.
Nihei prócz tworzenia dla wydawnictw japońskich pracował także dla
Marvela. Stworzył on serię
Wolverine: Snikt! (2003), która przez niektórych uznawana jest za najlepszą opowieść o członku X- menów. Nie jest to często spotykany zabieg, żeby twórca nie związany z
Marvelem miał tak dużo swobody przy tworzeniu historii. Stworzył on również jedną z opowieści w wydanym w 2006 roku zbiorze opowiadań pt:
Halo graphic novel. Historie przedstawione w tym tomiku nawiązują oczywiście do gry
Halo wydanej na
Xboxa.
Akcja innych komiksów Niheia, również dzieje się w świecie łudząco podobnym do tego znanego z
Blame!. Jednak oficjalnie w megastrukturze odbywa się akcja tylko dwóch z nich
Noise (2001) i
Biomega (2004).
Przy tworzeniu monstrów do tej ostatniej Nihei inspirował się min: sztuką polskiego malarza Zdzisława Beksińskiego.
Wiem, że istnieje, również anime na podstawie mangi
Blame! jednak go nie oglądałem ze względu na kiepskie recenzje. Jednak jeżeli ktoś się pokusi o obejrzenie tego dzieła proszę o komentarz.
__________________________________
Źródła:
- magazyn
Arigato
- magazyn
Otaku
Komiks godny polecenia dla wszystkich fanów cyberpunku, brudnej przyszłości. Twórca zaskoczył mnie w wielu miejscach swoimi niezwykłymi pomysłami tak rożne od tego, co możemy zazwyczaj spotkać, w komiksach, czy filmie.
OdpowiedzUsuńJedyne, co to brakuje mi jeszcze z dwóch klatek przy zakończeniu, ale po za tym nie mam żadnego pretekstu do narzekania.
Polecam zapoznać się również z Knights of Sidonia. Moim zdaniem najlepsze dzieło Niheia, głównie przez wzgląd na fabułę którą da się zrozumieć bez potrzeby zaglądania do kilkustronnicowych errat. Nie powiedziałbym jednak, że akcja wszystkich jego komiksów toczy się w świcie łudząco podobnym do tego znanego z Blame!, raczej przypuszczałbym, iż te światy w jakiś sposób "następują po sobie". Chronologia jest jednak problematyczna, bo o ile Biomega z powodzeniem mogłaby być prequelem Knightsów, o tyle Blame! wydaje się zaburzać ewentualną ciągłość wydarzeń.
OdpowiedzUsuńKoS oglądam, ale nie czytałem. Nihei w wywiadach sam przyznaje, że świat Blame go prześladuje i w końcu we wszystkich swoich działach do niego nawiązuje (w KoS wspomniana jest korporacja Toha Haevy Industries, która w Blame, była dość istotna). Jeżeli jesteś fanem komiksów Marvela, to polecam również Wolverine: Snikt, Niheia w którym Logan zostaje przeniesiony do Megastruktury.
Usuń