Napisane przez: Jarosław Przewoźniak 27 gru 2012

(recenzja obejmuje pierwszy tom Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela)

Spider-man jest jedną z czterech postaci, obok Kaczora Donalda, Asterixa i Son Goku, które ukształtowały mnie jako komiksiarza. Wszystkie komiksy z tymi bohaterami jakie posiadam kupiłem w pobliskim kiosku. Wyjątkiem były opowieści od TM-Semic które, z racji kontroli rodzicielskiej, były wtedy poza moim zasięgiem. Tak więc moja wiedza na temat ścianołaza, przez długi czas, opierała się głównie na serialu animowanym z lat '90. Zmiana przyszła nie tak dawno temu, gdy Mandragora wydała dwa zbiorcze wydania pierwszych komiksów z lat '60, XX wieku z pająkiem w roli głównej. Dzisiejsi fani mają nieco ułatwione zadanie. Do tej pory nakręcono cztery pajęcze filmy kinowe, w Disney XD można oglądać serial Mega Spider man, a w kioskach znów można znaleźć pierwszy tom nowej kolekcji od Hachette, którego głównym bohaterem jest właśnie pajęczak.

Spider-man zawsze był postacią której się nie układało, a to  problemy w szkole, a to kolejna kłótnia z dziewczyną. Atak jakiegoś super łotra, który, ot dla zabawy, postanowił zniszczyć pół miasta lub, jak już trafia mu się jakiś dzień wolny, to, jak na złość, przypomina sobie o nim pewien wesołek z Daily Bugle, który każdą bohaterską akcję Pająka przemianuje na, co najmniej, atak terrorystyczny. Cały ten natłok wydarzeń sprawił, że Peter dość daleko oddalił się od tego co go ukształtowało. Ten stan rzeczy postanowił zmienić J. Michael Starczynski, scenarzysta, który ponownie umieścił Parkera w szkole. Tym razem jednak nie w roli ucznia, ale nauczyciela, który będzie starał się pomagać dzieciakom, które przeżywają ciężkie chwile w ogólniaku. Powiedzmy sobie szczerze, w tamtych czasach nikt z nas nie lubił ludzi wymykających się z ogólnie przyjętych ram. Zezowatych, garbatych, pryszczatych, czy tych pogryzionych przez radioaktywne robale. Nie lubiliśmy zwłaszcza kujonów, pupilków nauczycieli, którzy jak na złość postanowili nie brać udziału w zawodach, w których wygrywa ten, który wymyśli i wprowadzi w życie jak najidiotyczniejszą zabawę. Cóż, nie oszukujmy się, to właśnie mózgowcy, za kilka lat, zostaną szefami idiotów. Jadnak najpierw trzeba przeżyć szkołę, co nie dla wszystkich jest takie łatwe. Szkoła do której uczęszczał kiedyś Peter, dobre czasy ma już za sobą. Odpadający tynk, odsłania gołe ściany, które momentalnie są zamalowywane przez bandy grafficiarzy, a zła sława szkoły tylko pogłębiła różnice pomiędzy uczniami. Nowy nauczyciel szybko odkrywa, że bezpośrednia interwencja, nie jest dobrym pomysłem i bardziej szkodzi niż pomaga, ale od czego ma się wybitny umysł z którym mogliby konkurować jedynie Tony Stark, Reed Richards, czy Bruce Banner. Oczywiście historia o superbohaterach nie może składać się wyłącznie ze szkolnych problemów, musi również, jeśli nie przede wszystkim, zawierać w swojej fabule jakiegoś super-świra dybiącego na życie głównego bohatera. Tutaj Starczynski cofnął się tak daleko jak tylko się dało. Do radioaktywnego pająka. Nie, Spider-man nie będzie walczył z wskrzeszonym, super obrzydliwym, radioaktywnym pająkiem, ale z gościem, który chciałby moc tego pająka przejąć. Pojedynek z Morlunem stanowi jakieś 40% opowieści i przyznam, że gdy pierwszy raz przeczytałem tę historię trochę mi to przeszkadzało. Kilkugodzinna klepanka non-stop wydawała mi się zbyt mocno przesadzona, nawet jak na standardy superbohaterskie. Po ponownym przeczytaniu zmieniłem nieco zdanie. Dokładniejsze wczytanie się w historię pozwoliło mi dostrzec, że scenariusz tej walki jest dokładnie rozplanowany. Spider bije się mimo, że jego szanse na zwycięstwo wynoszą zero. Robi to jednak, bo musi, bo właśnie to idzie w parze z wielką odpowiedzialnością. Ciężko to odnieść do rzeczywistości, ale sprawia to, że do definicji superherosa możemy dopisać, że NAPRAWDĘ walczy do końca.

Dużo napisałem o fabule przejdźmy więc do strony graficznej serii. Odpowiada za nią John Romita jr. Ród Romitów już od połowy lat '60 jest nieprzerwanie związany z Marvelem i Spider-man'em, właśnie. John Romita sr. zastąpił przy stole kreślarskim jednego z ojców pająka, Steve'a Ditko i zamiast niego doprowadził do końca pierwszą w historii opowieść z Green Goblinem w roli super łotra. Czy to znaczy, że synek odcina kupony od sławy ojca? Nic bardziej mylnego. John Romita jr. znalazł się na szczycie tylko i wyłącznie dzięki własnej, ciężkiej pracy i ogromnemu talentowi. Co widać na kartach Powrotu.... Szczególnie podoba mi się sposób w jaki nakłada on kolory i cienie, co przy użyciu technik komputerowych w komiksach zwykle wygląda mało realistycznie. Wszystkie kadry są zagospodarowane w niemal stu procentach. Warto również zwrócić uwagę na fakt, że każde z miejsc, w których pojawiają się bohaterowie, ma swój własny, unikatowy klimat. Przeglądając poszczególne kadry, czuje się, że mieszkanie Petera jest ciasną klitką, natomiast gabinety Ezekiela są niezwykle przestronne.

Spider-man: Powrót do domu jest pierwszym tomem cyklu Wielka Kolekcja Komiksów Marvela wydanej u nas przez wydawnictwo Hachette, wespół z polskimi specjalistami od komiksów super bohaterskich, czyli ekipą z Mucha Comics. Po raz pierwszy kolekcja ta pojawiła się w polskich kioskach już w sierpniu tego roku i wywołała niemało zamieszania wśród fanów. Wielu podawało w wątpliwość czy tego typu seria znajdzie w naszym kraju dostateczną liczbę czytelników. Sytuację zaogniał fakt, że nie wszędzie można było ją dostać (jedynie w trzech województwach), co jeszcze zdawało się potwierdzać tą tezę. Jednak po wydaniu czwartego tomu, okazało się, że było to jedynie badanie rynku, które, jak widać, wypadło pozytywnie, bo już po niecałym kwartale, Wielka Kolekcja... na poważnie wkroczyła do kiosków i saloników prasowych, a w telewizji pomiędzy całą masą mikołajów pojawili się również pajęczak i Wolverine zachęcający nas do kupna. Napiszę szczerze, że naprawdę warto, gdyż jest to jeden z najlepiej wydanych komiksów w Polsce. W środku prócz opisywanej przeze mnie historii znajdziemy również sporo materiałów przydatnych dla osób, które po raz pierwszy sięgają po rysowane przygody pająka. Po pierwsze dostajemy streszczenie wydarzeń które bezpośrednio poprzedzały opisywaną historię. Po drugie mamy możliwość poznania w pigułce całej, pięćdziesięcioletniej historii pająka. Po trzecie obszerne biografie pozwolą nam lepiej poznać podstawy powstania historii. Do tego dodajmy jeszcze świetną jakość wydania i cenę wynoszącą 15zł, gdy inni sprzedają tego typu wydawnictwa za min. 60zł. Oczywiście kolejne tomy będą już w cenie 30zł (drugi tom) i 40zł (pozostałe), ale i tak jest to najlepsza oferta na rynku. Jeżeli jeszcze się nie zdecydowałeś to nie czekaj, bo taka okazja już się nie powtórzy.


Wszystkiego komiksowego!


Wiem, że już do świętach, ale mimo wszystko mam nadzieję, że wielu z Was znalazło pod choinką wymarzone komiksy. Być może były to pierwsze tomy z Wielkiej Kolekcji, a może jakaś manga, a może coś jeszcze innego. Wielu z Was pewnie nadal cieszy się urokami przedłużonego łikendu i zatapia się w lekturze. Dlatego życzę Wam wszystkim Drodzy Czytelnicy spokojnego wypoczynku (grafikę z boku pozwoliłem sobie ukraść z facebookowej strony a-g-w.info).

{ 2 komentarze Dołącz do dyskusji i podziel się swoją opinią }

  1. Mana dobra rzecz, będziesz mogła wyczarować sobie więcej komiksów :P. No i szykuj forsę, bo w 5 tomie WKKM Spider-man: Narodziny Venoma (premiera 31 stycznia).

    OdpowiedzUsuń
  2. kupiłem sobie, dobrze się bawiłem. mam nadzieję, że wydawnictwo wytrwa na polskim rynku

    OdpowiedzUsuń

- Copyright © 2010-2014 Półka pełna komiksów - Ore no Imouto - Powered by Blogger - Designed by Johanes Djogan -