Napisane przez: Jarosław Przewoźniak
3 maj 2014
Przyjacielski pająk z sąsiedztwa nie miał do tej pory szczęścia do ekranizacji swoich przygód. A to grający go aktor miał tendencje do robienia min à la mała, rozpłakana dziewczynka, a to jego przeciwnicy wyglądali jakby zostali wyciągnięci z zupełnie innego komiksu, a to... Zresztą co ja się tu Wam będę, Drodzy Czytelnicy rozpisywał, sami wiecie o co mi chodzi. Po takiej ilości błędów scenarzyści powinni wreszcie stworzyć poprawnego Ścianołaza, prawda?
Trzeba jednak oddać Webbowi, że film broni się jako całość. Jest w nim dużo humoru oraz akcji, przez co ogląda się go całkiem przyjemnie (jeżeli nie zna się oryginału, ale o tym za chwilę). Problem polega jednak na tym, że miała to być pierwsza część nowego uniwersum, a tego zupełnie się nie czuje. Tak naprawdę gdyby wydłużyć Niesamowitego... o godzinę Webb dałby radę wtłoczyć w jego fabułę jeszcze i zapowiedziane Sinister Six i Venoma i kolejne części nie byłby już potrzebne. Szkoda, bo cierpią na tym głównie kreacje bohaterów, które poza Gwen, Peterem i Electro zostały spłycone do granic absurdu. Przemiana Harry'ego w psychopatycznego mordercę trwała za krótko. Wątek jego przyjaźni z Peterem został skrócony do "no przecież znamy się od dawna", przez co główny antagonista Pająka zamiast stać się postacią porównywalną z Jokerem, znów będzie tylko kolejnym, niczym nie wyróżniającym się superłotrem. Najbardziej oberwało się jednak Rhino, którego w filmie równie dobrze mogłoby nie być. Marvel łączył swoje filmy poprzez drobiazgi takie jak tarcza Kapitana Ameryki w Ironmanie, Sony, zaś postawiło na dosłowność.
Skłamałbym jednak, gdybym napisał, że w Niesamowity Spider-Manie 2 takich smaczków w ogóle nie ma. W filmie pojawia się np.: Felicia Hardy, która w komiksie była jedną z miłości Spider-Mana. Ucieszyłbym się gdyby ten wątek został rozwinięty w kolejnych częściach, bo Czarna Kotka ma potencjał. Pojawił się również dr. Ashley Kafka, który jak w Seksmisji, w oryginalnej historii był kobietą. Ja jednak zapytam dlaczego nie dr. Octavius, który najpewniej i tak w Sinister Six się pojawi. Można by wtedy oprzeć akcję tego filmu na pierwszym originie tej grupy, która została wymyślona właśnie przez Octopusa. Pozwoliłoby to na wymazanie ze scenariusza Green Goblina i skupienie się wyłącznie na Electro.
Trochę pomarudziłem, czas więc na przyjrzenie się plusom tej serii. Na szczególną uwagę zasługuje muzyka. Mocne, elektroniczne brzmienia świetnie wpasowują się w opowieść o człowieku władającym elektrycznością. Dźwięki płynące z ekranu szczególnie dobrze komponują się z obrazem podczas ostatecznej potyczki Pająka z Dillonem. W ogóle walki wyglądają w filmie nieźle. No może poza ostatnią z Rhino, ale tę przemilczę.
Tak naprawdę nie umiem jednoznacznie ocenić najnowszego filmu o Spider-Manie. Z jednej strony oglądało mi się go dobrze. Z drugiej mam poczucie zmarnowanego potencjału. W mojej opinii seans najbardziej przypadnie do gustu osobom lubiącym akcje i nie znającym oryginalnych historii oraz tym które nie uważają, że wszystkie adaptacje komiksów o superherosach muszą wyglądać jak Batman: Mroczny Rycerz. Jeżeli jednak jakiś fan pajęczych opowieści postanowi pójść do kina to polecam scenę ze Stanem Lee. Genialna.
To jest cholernie dobre pytanie - co się podzieje z tym cyklem dalej. Sony przeniosło premierę części trzeciej i w ogóle przestało mówić o czwartej.
OdpowiedzUsuńCzemu tak słao oceniasz postacie?
Peter/Spidey jest moim zdaniem lepiej oddany niż w cyklu Raimiego, a Gwen to już prawdziwe mistrzostwo i wgniata większość filmowych dziewczyn bohaterów/superbohaterów w ziemię.
Spider Man to jeden z moich ulubionych superbohaterów i Avengers-ów :). Swoją drogą bardzo podobała mi się ostatnia część i nie mogę doczekać się kolejnej. Mam nawet sporą kolekcję różnych gadżetów https://4gift.pl/gadzety/gadzety-filmowe/, które związane są z Infinity War. Przyznam szczerze, że lubiłem poprzednie wcielenia Spider Mana. Ta dla mnie jest jakaś zbyt dziecinna :).
OdpowiedzUsuń