Napisane przez: Jarosław Przewoźniak
8 gru 2010
Śledząc to co się dzieje na japońskim ryku animacji, można odnieść wrażenie, że japońscy twórcy słuchają polskiej muzyki. Oglądając niektóre produkcje mam nieodparte wrażenie, że są oni zagorzałymi wyznawcami teorii czterech galaktyk L.U.C'a (jeżeli ktoś nie wie o co chodzi to odsyłam tutaj). Było tak już w przypadku Cawboy Bebop i Samoorai Champloo. Podobnie rzecz ma się z Michiko to Hatchin. Opowieści o przyjaźni, podróży i... fajnej lasce. NO TO JAZDA!

Ameryka Południowa, 10 marca. W radiu słychać wiadomości. Ciepły głos spikera informuje o ucieczce z więzienia Michiko Malandro. Dziesięcioletnia dziewczynka, Hana Morenos, przygotowuje posiłek dla całej rodziny. Jako mała dziewczynka została ona przygarnięta przez pastora lokalnej parafii, Pedro Belenbauza. Przygarnął on ją i wychowuje, zgodnie z nakazami boga, któremu służy. Tak przynajmniej widzą to sąsiedzi. Prawda, rozgrywająca się za murami plebanii jest jednak inna. Młoda Hana jest przez

Tak pokrótce, rozpoczyna się historia w Michiko to Hatchin, jednej z najnowszych produkcji studia Manglobe. Seria ta jest świetnym dowodem na poparcie tezy, że pozory mogą mylić. Pierwszy odcinek jest niezwykle brutalny. Dzieciństwo Hany "Hatchin" jest bardzo ciężkie. Twórcy bez zbędnych upiększeń, pokazują brutalne zwyczaje panujące w domu pastora. Czasem, aż chce się wyłączyć odtwarzacz i dać sobie spokój z tą serią. Zabieg ten, ma jednak swoje plusy, pozwolił szybko wytłumaczyć, skąd wziął się taki, a nie inny charakter dziewczynki oraz dlaczego bez mrugnięcia okiem opuściła dom pastora i, bez zbędnych retrospekcji, skupić się na głównym problemie serii, czyli wolności kobiet we współczesnym świecie.

Świetnym uzupełnieniem charakteru bohaterki jest jej towarzyszka Hana, która mimo swojego młodego wieku, twardo stąpa po ziemi. Bardziej ufa ona temu co zobaczy i zrobi, niż swoim uczuciom. Oglądając anime, często zadawałem sobie pytanie, kto z tej pary jest starszy. Mimo to Hatchin pozostaje, nadal małą dziewczynką próbującą na swój sposób naśladowac swoją opiekunkę (scena w barze), czy też nielubiącą się myć.


Parę słów o polskim wydaniu. Za dystrybucję odpowiada nieistniejące już Kaze. Jak zwykle w tym przypadku mamy znośny obraz i kiepskie tłumaczenie. Niestety, oglądając serial z polskimi napisami i oryginalną ścieżką dźwiękową, nawet osoby nie znające japońskiego, np: ja, mogą wychwycić błędy w tłumaczeniu. Do każdego pudełka z płytą dołączone są pocztówki, średniej jakości. Czasem wydaje się, że są to przypadkowo zrobione screeny z filmu. Razi, również ramka zajmująca ok 50% powierzchni pocztówki. Odstraszać może, również cena ok 45 zł za 4 odcinki (całość anime na 6 płytach).
Michiko to Hatchin to anime, które świetnie wpisuje się w poczet filmów akcji z przymrużeniem oka. Wielu widzi w tej serii wiele podobieństw do filmów Tarantino, co nie jest jakąś straszną przesadą. Osoby nielubiące anime, również nie powinni się zawieść, gdyż mało w nim tzw. "mangowego stylu". Natomiast fani zakręconych historii i fajnych lasek nie powinni się zastanawiać, tylko zaopatrzyć się w to anime jak najszybciej.
Postscriptum
Do prawidłowego zrozumienia serii należy wiedzieć kilka rzeczy. Jeszcze parę lat temu nie do pomyślenia było zatrudnienie kobiety na wysokim stanowisku w firmie. Pełniły one głównie rolę ozdobnika. Nawet jeżeli pracowały jako sekretarki ich rola ograniczała się do uśmiechania się i podawania kawy. Pracować mogą jedynie młode kobiety, gdyż posłanie dziecka do żłobka jest w Japonii bardzo niemile widziane.
Warto zwrócić również uwagę na status dziecka we współczesnej Japonii. Praktycznie do 15 roku życia są one uznawane za swego rodzaju świętość, a za ich skrzywdzenie grożą bardzo surowe sankcje. Co ciekawe w Dzień Dziecka w Japonii jest obchodzony dwa razy w roku. Najpierw 3 marca świętują dziewczynki, kiedy to robią wystawy z lalek. Natomiast 5 maja świętują chłopcy. Symbolem tego dnia jest karp. Symbol odwagi i siły w Japonii.
Jak zapewne zauważyliście w powyższej tytuł recenzowanej historii, pisany jest na kilka sposobów. Po japońsku Michiko to Hatchin, po angielsku Michiko & Hatchin i po portugalsku Michiko e Hatchin. Wynika to z faktu, iż wszystkie te tytuły funkcjonują w sposób równorzędny oraz gdyż chciałem uniknąć powtórzeń.

Jak zapewne zauważyliście w powyższej tytuł recenzowanej historii, pisany jest na kilka sposobów. Po japońsku Michiko to Hatchin, po angielsku Michiko & Hatchin i po portugalsku Michiko e Hatchin. Wynika to z faktu, iż wszystkie te tytuły funkcjonują w sposób równorzędny oraz gdyż chciałem uniknąć powtórzeń.
Patrzę, jest opening (oh noes ta melodia) to pierwsza rzecz jaką się nasuwa żeby krzyknąć
OdpowiedzUsuńLAST TO EXILE
:P
w tym przypadku to o dziwo cierpi Arka psychika :P
OdpowiedzUsuń