Napisane przez: Jarosław Przewoźniak 22 kwi 2012

Również i dziś Colleen musiała dłużej pozostać w pracy. Co mnie podkusiło, żeby wybrać ten skrót?- pomyślała. Gustowne pantofle na wysokim obcasie, dodające jej animuszu w kancelarii, nijak sprawdzały się na drodze która, kiedyś była chodnikiem. Dziś pozostały po nim jedynie pojedyncze kostki, wystające z piasku, co kilka kroków. Jak by tego było mało, zanosiło się na deszcz. Colleen, jednak z całych sił starała się tego nie zauważać, wszak była dziś umówiona z Barbarą na kurs jogi. Dziewczynie na pewno przyda się chwila relaksu zwłaszcza teraz, gdy jej ojciec jest tak nabuzowany. Zresztą nie ma w tym nic dziwnego w końcu jest on szefem policji Gotham i to na jego barkach spoczywa obowiązek schwytania Jokera. Ten szaleniec, po raz kolejny uciekł z Arkham. O dziwo fakt ten wcale nie martwił Colleen. Przecież niemal na pewno, jak zwykle zresztą, przed zakusami clowna ochroni ich Batman. Ochroni on Colleen. Ochroni Barbarę i jej ojca. Ochroni całą resztę tego szalonego miasta.

Alan Moore to niewątpliwie jeden z największych twórców komiksu. Większość z jego dzieł nazywanych jest przełomowymi, niesamowitymi, czy po prostu świetnymi. To on stworzył V, Strażników, czy Niezwykłych Dżentelmenów. Do każdego podjętego projektu, ów scenarzysta podchodzi niezwykle poważnie. Realizując go z niezwykłą wręcz starannością. Czy ktoś taki może twierdzić, że "nie lubi" któregoś ze swoich dzieł? Okazuje się, że tak. Alan Moore nie lubi Zabójczego Żartu. Komiksu, który wstrząsnął światem Batmana. Dokonując w nim, jak się do niedawna wydawało, nieodwracalnych zmian. Przy okazji należy oddać włodarzom DC, że do realizacji tego, bądź co bądź ryzykownego kroku (Amerykanie nie lubią zbyt kontrowersyjnych zmian), wybrali właściwego człowieka. 

Od samego początku komiksu mamy do czynienia nie z jedną, a z dwiema opowieściami. Jedna z nich stara się nam wyjaśnić w jaki sposób zwykły obywatel stał się jednym z najniebezpieczniejszych przeciwników Nietoperza. Wielu moich znajomych twierdzi, że to zły pomysł, że siłą Jokera zawsze była jego anonimowość. Po części zgadzam się z nimi, wszak, cytując za Kainem, "to tajemnica trwa, a nie jej rozwiązanie". Jednak po lekturze wstępu Tima Sale'a okazuje się, że ta otoczka tajemniczości jest trochę na wyrost, gdyż "geneza Jokera" po raz pierwszy została zaprezentowana już 1951 roku. Poza tym, wielu z nas zna tę historię filmu Batman, Tim'a Burton'a z 1989 roku. Dodatkowo autorzy pozostawili sobie furtkę, wkładając w usta Jokera stwierdzenie, że on sam do końca nie jest pewny swoich wspomnień, które czasem powracają, jednak za każdym razem w innej formie. Drugi wątek komiksu dotyczy chorego eksperymentu clowna, który chce udowodnić, że zwykłego człowieka od szaleństwa dzieli jedynie, jeden zły dzień. W tym celu zamienia on w piekło życie rodziny Gordonów. Historia ta jest niezwykle makabryczna, mimo to Moore'owi udało się w nią wpleść kilka żartów, przy których nie sposób się nie uśmiechnąć. Co więcej, nie zaburza to klimatu opowieści. 

Na szczególną uwagę zasługuje sposób prowadzenia narracji. Każdy kadr, rozpoczynający kolejną scenę, nawiązuje w jakiś sposób do ostatniego kadru poprzedniej sceny. Czasem jest to odpowiedź na zadane pytanie, innym razem jakiś powtarzający się element tła. Zabieg ten umożliwia gładkie przejścia pomiędzy retrospekcjami, a bieżącą akcją. Co ciekawe wybieg ten został zastosowany również do całego komiksu. Pierwszy i ostatni kadr opowieści są niemal identyczne. Sprawia to, że historia zatacza koło i powtarza się niemal bez przerwy. Kolejną rzeczą są retrospekcje, są one czarno białe z jednym, małym wyjątkiem. Wszystko co powinno być czerwone, pozostało czerwone. Miało to dać jakiś specjalny efekt, którego nie potrafiłem dostrzec. Być może jest to wina powtarzającego się motywu krewetki, którego nie potrafiłem zinterpretować. Jak już jesteśmy przy stronie graficznej. Różni się ona od tej z pierwszego wydania. Tym razem kolory nakładał osobiście rysownik, Brian Bolland. Zabieg ten spowodował, że komiks wreszcie wygląda tak jak sobie tego życzyli obaj twórcy. Wszystkie kadry są po mistrzowsku rozplanowane, każdy z nich został wykonany z niezwykłą starannością. Gdy czytałem komiks, bardzo często zatrzymywałem się na kolejnych kadrach i dokładnie je studiowałem. Tak dobrze budują one atmosferę, że czytelnik ma wrażenie, że znajduje się tuż obok rozgrywanych scen.

Za polskie wydanie Zabójczego Żartu odpowiada wydawnictwo Egmont. Podobnie w przypadku innych komiksów tak i tu nie ma się do czego przyczepić. Twarda, częściowo lakierowana okładka sprawia wrażenie trójwymiarowości. Przyglądając się niej obserwator ulega się złudzeniu, które sprawia, że jest on niemal pewny, że to właśnie jemu Joker robi właśnie zdjęcie. Złudzenie to potęguje dymek z jakże częstym w takich sytuacjach zwrotem "uśmiechnij się". Wewnątrz zeszytu, oprócz opisanej tu opowieści, znajdziemy również wstęp napisany przez Tim'a Sale'a oraz posłowie w którym Brian Bolland przybliża kulisy powstania zarówno pierwszego jak i drugiego wydania komiksu. Po nim znajdziemy kilka dodatków. Krótki komiks o Batmanie oraz kilka rysunków będącymi szkicami do Zabójczego Żartu.

Teraz czas na odpowiedzenie sobie na najważniejsze pytanie. Dla kogo jest to komiks? Na pewno dla fanów Batmana. Fani twórczości Moore'a mogą poczuć się lekko zawiedzeni, gdyż nie jest to klasyczny Moore. Nie ma tu próby odpowiedzi na trudne pytania. Jest to prosta opowieść o mrocznej stronie superbohatera, który próbuje pogodzić się z nią, poprzez pogodzenie się ze swoim największym wrogiem. Sztuka ta udaje mu się Batmanowi połowicznie, co świetnie podsumowują ostatnie kadry komiksu. Trzymając w rękach Zabójczy Żart, trzymamy tak naprawdę pojedynczy zeszyt, których w Ameryce, każdego miesiąca wydaje się kilkadziesiąt. Jak widać taki zalew tytułów niesie nie tylko hektolitry mętnej wody, ale również błyszczące samorodki, takie jak opowieść Alana Moore i Briana Bollanda.

{ 1 komentarze Dołącz do dyskusji i podziel się swoją opinią }

  1. Jednym z przeciwników ukazania przeszłości Jokera jestem ja, ale chyba zmienię swoje stanowisko po Twojej recenzji:) Muszę przyznać, że zaciekawiłeś mnie tą wzmianką o ryzykownym kroku:) Skoro nie jest to klasyczny Moore to nie mam się spodziewać wydumanych scen sexu przepełnionych różnymi fetyszami?:P

    OdpowiedzUsuń

- Copyright © 2010-2014 Półka pełna komiksów - Ore no Imouto - Powered by Blogger - Designed by Johanes Djogan -