Napisane przez: Jarosław Przewoźniak 3 kwi 2012

Nie jestem konwentowiczem. Do tej pory stroniłem od tego typu imprez. Ostatnio doszedłem jednak do wniosku, że skoro i tak siedzę już po uszy w popkulturze, to warto by po udzielać się również i na tym polu. Tak więc, gdy kolega zaproponował wyjazd na Pyrkon, nie wahałem się ani chwili.

Na tym zdjęciu znajduje się autor tegoż bloga. Znajdź go!
Do Poznania dojechaliśmy około godziny 14.00 w piątek. Wraz z nami z pociągu wylała się hałaśliwa fala rozentuzjazmowanych młodych ludzi, których garderoba zdradzała lekkie oznaki szaleństwa. Wszyscy zdążaliśmy w jednym kierunku. Naszym celem były hale Międzynarodowych Targów Poznańskich. Jednak już na samym początku drogi, byliśmy zmuszeni się rozdzielić, część z nas zdążała do hosteli, aby odebrać klucze do zamówionych pokoi i zostawić w nich bagaże. Natomiast ja i mój kolega Mqrcel, skierowaliśmy swoje kroki prosto do MTP. Po przekroczeniu progu hali naszym oczom ukazała się ogromna kolejka, a właściwie około dziesięciu kolejek, do dziesięciu różnych kas. Najciekawsze jest to, że wszyscy nowo przybyli ustawiali się w najdłuższej kolejce, tej obok wejścia. My natomiast, po szybkiej ocenie zastanej sytuacji, postanowiliśmy, na przekór wszystkiemu i wszystkim, stanąć w tej najkrótszej, dzięki czemu załatwiliśmy wszelkie formalności w około 5 minut. Miła pani w okienku, bardzo szybko nas obsłużyła. Wręczyła nam  stupięćdziesięciostronicową książeczkę z opisami atrakcji i mapką okolicy z wyszczególnionymi bankomatami oraz sklepami wraz z ich godzinami otwarcia oraz szesnastostronicowy suplement ze stablicowanym zestawieniem wydarzeń. Oprócz tego, pani ta, założyła na nasze nadgarstki czerwony pasek z logo konwentu (do wyboru były materiałowe, plastikowe lub papierowe, w zależności od tego, ile czasu miało się spędzić na konwencie, co ułatwiało weryfikację), który mieliśmy obowiązek pokazywać na każde wezwanie ochrony. Po zaobrączkowaniu, udaliśmy się do szkoły, gdzie spodziewaliśmy się zostawić nasze bagaże w jednej z sal zaadaptowanych na sleep room, jednak odbywające się tam ciągle lekcje sprawiły, że byliśmy zmuszeni zawrócić taszcząc na sobie ciężkie torby i plecaki. Wiadomo, w piątek po południu w szkole trwają lekcje, szkoda tylko, że pani w kasie, która wskazała mi drogę do szkoły, nie poinformowała mnie o tym, że będzie ona otwarta dla uczestników konwentu dopiero za jakieś trzy godziny. Na całe szczęście, nie było problemu z pozostawieniem bagaży pozostawieniem w szatni na terenie MTP. 

Pyrkon z lotu ptaka
Impreza odbywała się w trzech z szesnastu hal Targów oraz we wspominanym już II Liceum Ogólnokształcącym. Za bramkami prowadzącymi na teren konwentu zlokalizowane było całe mnóstwo stoisk. Wystawiali się tam między innymi Rebel czy Yatta.pl. Prócz tego, na tym piętrze, znajdowała się również część gastronomiczna, w której można było się zaopatrzyć i spożyć całą masę mniej lub bardziej niezdrowego jedzenia. Stąd można się było udać w trzech kierunkach. Do hali prelekcyjno-autografowej, gdzie akurat trwały prace związane z kolejną imprezą mającą odbywać się w MTP, skutkowało to tym, że można było się nawąchać farby i posłuchać warkotu wiertarki. Druga droga jaką można było wybrać, prowadziła do Games Roomu. Trzecią ścieżką zaś mogliśmy się dostać do hali w której odbywały się spotkania z twórcami, zorganizowano tam również blok gier komputerowych. Ponadto we wszystkich tych obiektach znajdowały się wydzielone pomieszczenia w których można było nabyć wiele interesujących towarów.

Na imprezie można było spotkać
przedstawicieli różnych kultur...
Po zwiedzeniu miejscówki i zdobyciu Bestiariusza Słowiańskiego wraz z autografami twórców, udaliśmy się do szkoły noclegowej, która właśnie przechodziła oblężenie. W momencie otwarcia jej bram (czy właściwie małej bramki), które, swoją drogą, odbyło się jakieś półgodziny później niż zapowiadano, tłum ruszył. Na tratowanie się było za ciasno, ale na splątanie rodem z Uzumakiego były spore szanse. Na całe szczęście obyło się bez ofiar w ludziach. Wydarzenie to obnażyło niedociągnięcia organizacyjne imprezy. Część sal była niedostępna dla konwentowiczów, nie były jednak one opatrzone stosowną inskrypcją dlatego, ci którzy ustawili się przed nimi, czekając na ich otwarcie, musieli obyć się smakiem. Skutkowało to tym, że nocowałem na korytarzu, pocieszając się faktem, że podłoga w salach była tak samo wygodna. Co ciekawe w sali obok której spaliśmy, w sobotę odbywały się zajęcia, ciekawe co sobie o nas pomyśleli ci biedni licealiści.

Sobota minęła nam pod znakiem prelekcji, planszówek i przepuszczania ciężko zarobionych pieniędzy w różnej maści kramach. Poziom prelekcji podczas całego Pyrkonu był różny. Od naprawdę świetnie przygotowanych (Jak przeżyć apokalipsę), po takie nad którymi warto było jeszcze trochę posiedzieć. Na szczególną uwagę zasługuje prelekcja o yaoi (którą znam jedynie z przekazów, bo nie byłem na niej osobiście), która zamieniła się w piszczącą dyskusję o najpiękniejszych mangowych gejach, co skutkowało tym, że dziewczyny (choć na prelekcji był jeden chłopak), które chciały się dowiedzieć czegoś o gatunku, były zmuszone opuścić to zgromadzenie. W sobotę również, stanąłem w najdłuższej konwentowej kolejce (kolega ze sleepa skwitował to słowami, że była ona dłuższa od tej wiodącej pod prysznice), czyli tej prowadzącej do stolika przy którym autografy rozdawał Grzegorz Rosiński (Thorgal). Po 1,5 godziny stania, udało mi się zdobyć jego podpis (osoby które stały przede mną dostały również arta, ale co tam i tak jestem zadowolony).

... i ras
Niedzielne powietrze w szkole zapierało dech. Dosłownie. Ja osobiście spałem na ostatnim piętrze, gdzie przez całą sobotę było otwarte jedno (!) okno (które otworzył kolega Mqrcel), dzięki czemu powietrze było dobrej jakości, ale im niżej tym gorzej. Obudziłem się również w miarę wypoczęty mimo, iż nie przestrzegano na naszym piętrze ciszy nocnej, z czego konwentowy patrol nic sobie nie robił. W niedzielę również, udało mi się zdobyć autograf Michała "Śledzia" Śledzińskiego (Wartości Rodzinne, Na szybko spisane) wraz z artem przedstawiającym Niedźwiedzia, jednego z bohaterów Osiedla Swoboda. Byli tacy, którzy stwierdzili, że wolą siedzieć i patrzeć jak Śledziu tworzy, niż uczestniczyć w innych atrakcjach konwentu. Przyznam, że mieli poniekąd trochę racji. Po zaliczeniu tegoż punktu programu, ponownie udaliśmy się do Games Roomu, a następnie skierowaliśmy swoje kroki na dworzec PKP. Z pełnymi plecakami i pustymi portfelami.

Mimo kilku niedociągnięć organizacyjnych, konwent mogę uznać za udany. Fajnie znaleźć się wśród kilkutysięcznej rzeszy podobnych do mnie świrów (przez cały czas trwania konwentu Pyrkon odwiedziło ponad 6,5 tysiąca uczestników) i nie czuć się dzięki temu wyobcowanym. Konwent, jest również, świetną okazją do poznania nowych ludzi i uzupełnienia swoich kolekcji, po naprawdę okazyjnych cenach. Dlatego nie idźcie za moim przykładem i nie zwlekajcie z nawiedzaniem konwentów. Naprawdę warto w nich uczestniczyć.

Specjalne podziękowania dla Magdy, która jako jedyna z naszej grupy wpadła na to, że warto zabrać ze sobą aparat oraz Mqrcela, który dzielnie cykał zdjęcia

 

Pyrkon nadal trwa! 

 

Na stronie internetowej konwentu nadal pojawia się cała masa podsumowań naprawdę warto tam zajrzeć. Poniżej jeden z podsumowujących filmików.

{ 1 komentarze Dołącz do dyskusji i podziel się swoją opinią }

  1. No widzę moje fotki w większości, wy siedzieliście na prelekcjach, a ja cykałem zdjęcia :P

    OdpowiedzUsuń

- Copyright © 2010-2014 Półka pełna komiksów - Ore no Imouto - Powered by Blogger - Designed by Johanes Djogan -