Napisane przez: Jarosław Przewoźniak 21 maj 2013

(recenzja obejmuje dziesiąty tom Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela)

Każdy z nas dąży do osiągnięcia doskonałości w tym co robi. Poeta pieści każdą napisaną przez siebie strofę tak długo, dopóki nie skruszy ona nawet najtwardszych serc. Kucharz doskonali swój popisowy strucel dopóty, dopóki każdy kto go skosztuje nie będzie chciał jeść już niczego innego. Ja również staram się doskonalić swoje teksty, tak aby "zatruły" one twoją duszę, drogi czytelniku i abyś z wypiekami na twarzy oczekiwał kolejnej notki. Także myśliwi dążą do doskonałości, chcąc udowodnić sobie i światu, że to właśnie oni są najdoskonalszą z bestii.

Widać który z superbohaterów Marvela najlepiej się sprzedaje. Dziesiąty tom Wielkiej Kolekcji... i już trzeci  w całości poświęcony Spider-Man'owi, a przecież pojawił się on również gościnnie w Upadku Avengers. Tym razem jednak dostajemy historię niezwykłą. Przez wielu uważaną za najlepszą opowieść o Pająku w historii i, jak przyznaje we wstępie do polskiego wydania dyrektor Panini, Marco M. Lupoi, jedną z niewielu opowieści w stu procentach spełniającą wszystkie założenia mrocznej ery komiksu, która trwała przez ostanie dwie dekady XX wieku. Opowieść ta na pewno zadowoli również fanów tradycyjnych kryminałów i powieści noir, które koncentrują się głównie na przewodnim wątku fabularnym, maksymalnie marginalizując te które są zbędne dla całościowego ogarnięcia sytuacji. Siergiej Krawinow, figurujący w policyjnych aktach jako Kraven Łowca, umiera. Czuje on na swoich plecach oddech śmierci, ale nie chce jeszcze się z nią spotykać. Nie kiedy, wciąż nie zrealizował on swojego ostatecznego celu, upolowania najpotężniejszej z żyjących bestii. Jej głowa zawiśnie wkrótce na honorowym miejscu patrząc z góry na inne drapieżniki, zawstydzając je oraz ich słabość. Niestety Spider-Man nadal żyje, czym kpi sobie z talentów najbardziej utalentowanego myśliwego jakiego kiedykolwiek nosiła ta ziemia.

Ostatnie Łowy Kravena to komiks o tyle wyjątkowy, że prawie w ogóle nie ma w nim dialogów. Zamiast tego scenarzysta J. M. DeMatteis postawił na introspekcję. To mądre słowo stosowane jest w psychologii i najogólniej mówiąc oznacza analizę swoich działań i przemyśleń. Zabieg ten pozwala czytelnikowi na zagłębienie się w umysłach głównych bohaterów opowieści: Spider-Man'a, Kraven'a i Vermin'a. Każdy z nich jest niejako na rozdrożu. Każdy z nich jest "dwoma w jednym", będąc równocześnie spójną całością. Mimo to każdy z nich jest w swoich przemyśleniach w innym miejscu. Pająk potrafi rozdzielić swoje życie prywatne od superbohaterskiego, mimo, iż jest to coraz trudniejsze, głównie za sprawą niedawnej zmiany stanu cywilnego. Łowca jest rozdarty. Z jednej strony czuje się on dumny z tego kim jest, z drugiej zaś, ta jedna, jedyna porażka w życiu nie daje mu spokoju. Ścianołaz staje się dla niego obsesją tak wielką, że zaczyna go obwiniać dosłownie o wszystko. Vermin, jako jedyny z tej trójki jest najbliżej stoczenia się w ciemność. Zwierzęca natura powoli zaczyna brać górę nad jego ludzkimi odruchami i wydaje się, że niewiele jest już mu w stanie pomóc. Mieszka on w kanałach, boi się światła, a stada szczurów widzą w nim swojego przywódcę. On także boi się pająków i to do tego stopnia, że wystarczy jedynie obecność tego małego stworzonka, aby zmienił on swoje plany. 

Nieco gorzej jest ze stroną graficzną komiksu, a to głównie za sprawą polskiego wydawcy, niestety. Część kadrów jest nieostra. Gdy czytałem tę historię myślałem, że jest to celowy zabieg, który klawo wygląda na matowym papierze, a w wydaniu od Hachette mamy do czynienia z jego śliską wersją. Myliłem się. W oryginalnym wydaniu kadry są ostre jak żyleta. Mimo to styl pana Michael'a Zeck'a przypadł mi do gustu. Wiele narysowanych przez niego kadrów obroniłaby się nie tylko jako część historii, ale jako osobne ilustracje. Jak choćby ta przedstawiająca wstającego z martwych Pająka. Rysunek ten jest jedną z najlepiej rozpoznawalnych pajęczych grafik. Sporo wrażenia robią również projekty niemal klaustrofobicznych miejsc, które są odwiedzane przez Spider-Man'a i Vermin'a. Wchodząc tam wraz z bohaterami odczuwamy z jednej strony zachwyt, z drugiej zaś zohydzenie tą paskudną miejscami scenografią. Wiele kadrów zaskakuje również dosłownością jak na przykład ten z Vermin'em lubieżnie liżącym jedną z policjantek. Wszystko to powoduje, że album powinien dostać naklejkę (co najmniej) od piętnastu lat, a na pewno powinien leżeć zafoliowany na sklepowych półkach. Na szczególną uwagę  zasługują również wtrącenia w postaci niby przypadkowych kadrów wplątanych pomiędzy te które prowadzą nas przez główny wątek. Przedstawiają one m.in. rosłego murzyna kopiącego grób, czy szczura walczącego z pająkiem. Genialny wręcz zabieg będący, świetnym komentarzem dla bieżących wydarzeń.

Wróćmy jeszcze na chwilę do polskiego wydania, bo po raz pierwszy od dawna nie mam zastrzeżeń do dodatków. Echa z przeszłości nareszcie zawierają całą wiedzę jaką powinien mieć fan sięgający po ten zeszyt. Prócz tego dostaliśmy garść informacji zarówno o scenarzyście jak i o rysowniku, a przecież rzadko mamy okazję zapoznać się z biografiami obu autorów. Dodatkowo każdy kto zakupi dziesiąty tom Wielkiej Kolekcji ma możliwość zapoznania się z drzewem genealogicznym Kraven'a z którego jasno wynika, że Rosjanin potrafi polować nie tyko na bestie, ale i na kobiety (Siergiej miał co najmniej cztery kochanki). Po za tym dostajemy również standardową już galerię różnych oblicz bohatera (Kraven'a) stworzonych na przestrzeni lat. Wszystko to wykonane jest naprawdę nieźle, gdyby nie te rozmazane kadry napisałbym, że jest to najlepiej wydany tom kolekcji.

Ostatnie łowy Kravena to bezsprzecznie najlepszy dotychczasowy tom kolekcji. Napiszę nawet więcej, jego jedyną wadą jest fakt, że jest on komiksem, co dla wielu będzie wystarczającym powodem, aby po tę opowieść jednak nie sięgnąć. Ja jednak będę nalegał, jeżeli jesteś osobą pełnoletnią i lubisz dobre historie, nie zawiedziesz się. Pokochasz historie obrazkowe, a na pewno pokochasz ten album. Tak więc, nie wahaj się i wybierz się na ostatnie łowy starego Rosjanina.


Postscriptum


Ufff..., pierwsza dziesiątka Wielkiej Kolekcji za mną. Jutro w kioskach pojawi się tom 13, czyli Marvels o którym pisałem tutaj. Tom jedenasty omówię wraz z tomem czternastym, gdyż stanowią one całość, natomiast recenzja tomu dwunastego ukaże się dopiero po tym jak dostanę prenumeratę. Czyli możliwe, że już nie długo, bo na jednym z forów ludzie chwalą się, że dostali już prenumeratę z tomami dwunastym i trzynastym, ale nie wyprzedzajmy faktów.

{ 1 komentarze Dołącz do dyskusji i podziel się swoją opinią }

  1. Niestety muszę się zgodzić z twoją opinią odnośnie tego komiksu. Mroczny klimat, wzbudzająca u mnie sentyment kreska rysownika i czarna historia. Dla niektórych może to być zbyt dużo na raz, ale ja od dawna nie miałem okazji obcować z dziełem o podobnym charakterze. Wyraźnie widać, że pochodzi z innej epoki komiksu i zupełnie różni się od tych wydawanych aktualnie.


    Jako ciekawostkę, w komiksie było napisane, że w latach 80, 90 komiks przeżywał pewien okres który był mroczny. Ja dodam od siebie, że nie tylko komiks, ale to samo zjawisko obejmowało filmy, seriale, książki i nawet gry fabularne. Wystarczy spojrzeć na stare podręczniki do Świata Mroku, Warhammera, Deadland i porównać z tymi wydawanymi aktualnie.

    OdpowiedzUsuń

- Copyright © 2010-2014 Półka pełna komiksów - Ore no Imouto - Powered by Blogger - Designed by Johanes Djogan -