Napisane przez: Jarosław Przewoźniak
3 maj 2013
(recenzja obejmuje ósmy tom Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela)
Człowiek już taki jest, że chce wiedzieć skąd pochodzi. Teorie na ten temat zaczęliśmy snuć już na kilka chwil po tym jak zeszliśmy z drzew. Wiele z nich, na skutek małej ilości zwolenników, zaginęło w mrokach dziejów. Te zaś, które wydawały się dla większości z nas wiarygodne, zaczęły urastać do rangi mitów. Z czasem ludzkość stworzyła niezliczone panteony różnorakich bóstw. Na skutek naturalnej selekcji wiele z nich zostało bezpowrotnie utraconych. Inne zaś, są dziś ponownie odkrywane. Taki los spotkał m.in. bogów nordyckich, którzy, za sprawą dzisiejszych pop-twórców, ponownie skupiają wokół siebie rzesze wyznawców.
![]() |
Okładka Thor #10 Nie zamieszonego w albumie, ale bardzo mi się spodobała dlatego tu jest |
Przejdźmy do strony graficznej komiksu za którą odpowiada Olivier Coipel. Jak w przypadku wszystkich nowych komiksów kreska jest w dużej mierze wspomagana komputerowo. Co specjalnie nie dziwi i ciężko się tego czepiać. Szczególnie przypadło mi do gustu wyraźne zróżnicowanie postaci Blake'a i Thora, zgodne z tym co ponad pięćdziesiąt lat temu wymyślił Stan Lee. Zwłaszcza doktorek ("z tych co ratują ludzi, a nie z tych co są doktorami tylko na papierze i głównie czytają książki") został świetnie zaprojektowany, no może nie zbyt wyraźnie pokazano jego kalectwo, no ale utykanie ciężko narysować. Inaczej rzecz ma się z Thorem, który w mojej opinii w pewnym momencie przesadził ze sterydami. Muskulatura wyraźnie nienaturalna, do tego kwadratowa szczęka. W mojej opinii tak wyglądającą postać ciężko polubić, a jeszcze trudniej się z nią utożsamiać, no chyba, że jest się "kolegą z siłowni". Nie przypadły mi do gustu również projekty pozostałych bóstw. Wydawały mi się takie, jakieś strasznie mało charakterystyczne. Wyjątek stanowił jedynie Haimdall i bóstwa kobiece. Nie chciałbym nikogo obrażać, ale zestaw mięśniaki i cycate laski bardziej pasuje mi do komiksu dla dorosłych, niż do opowieści o kolesiach w kolorowych (lateksowych?) trykotach. No, ale co kto lubi.
W Odrodzeniu swoje pięć minut ma również Ironman (chwila na dziewczęce piski), który postanawia zwerbować Thora, do grupy swoich sojuszników. Bóg gromów nie chce jednak z nim rozmawiać, gdyż pamięta co Stark uczynił mu podczas Wojny Domowej. Tutaj po raz kolejny pojawia się problem, który poruszałem już przy okazji recenzji innych komiksów z Wielkiej Kolekcji..., czyli licho napisane Echa Przeszłości, w których tym razem, nie zająknięto się nawet na temat tego o co Thor ma żal do Tony'ego, a jest to dość istotne dla pełnego zrozumienia tego tomu. Osoby, które znają, wydane u nas nie tak dawno przez Muchę, Civil War, wiedzą o co chodzi. Ja jednak nie będę tym razem spojlerował, gdyż na dzień dzisiejszy komiks ten najprawdopodobniej pojawi się w kolekcji (choć na sto procent tego nie wiadomo, bo prawa do wydawania tego komiksu w Polsce ciągle należą do Muchy). Niespodzianką dla wielu może być również fakt, że na czele Shield stoi nie Fury lecz Stark. Cóż nominację tę otrzymał w piątym tomie New Avengers, również wydanym u nas przez Muchę. Po raz kolejny ujawnia to słabość kolekcji w postaci nie chronologiczności wydawanych tytułów. Oczywiście w przypadku niepowiązanych ze sobą opowieści nie ma to znaczenia, ale jeżeli Hachette zdecyduje się na wydanie Wojny Domowej to wielu czytelników może znów czuć się oszukana, przez nadmierne spojlerowanie późniejszymi tytułami, które zostały wydane wcześniej (mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi).
Polacy nie mają szczęścia do komiksów o nordyckim bogu grzmotów. W prawdzie nie czytałem Mega Marvela od TM-Semic z 1997 roku, ale Wikingowie od Muchy i właśnie Odrodzenie od Hachette zaliczam do najgorszych komiksów na mojej półce, a na dzień dzisiejszy mam ich już ponad 500. Nie wierzę, przy tym, że nie ma dobrych opowieści o Thorze, po prostu nie było nam dane przeczytać ich w naszym rodzimym języku. Jeżeli jeszcze nie kupiliście, nie kupujcie, no chyba, że chcecie, podobnie jak ja skompletować całą kolekcję. W innym przypadku szkoda na to kasy, bo tylko się zawiedziecie.
Kolejne kilka słów o Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela
Trochę się wstrzymywałem z tą informacją, jednak blog polskiego geeka, póki co się nie myli, dlatego postanowiłem uzupełnić nieco zamieszczone przeze mnie we wcześniejszych postach informacje na temat następnych tomów Kolekcji. Uprzedzając komentarze, wiem, że tomy 10 i 11 zostały już wydane jednak ja ciągle mam opóźnienie. Głównie dla tego, że jestem prenumeratorem.
Tom 10: The Amazing Spider-Man: Ostatnie Łowy Kravena
Tom 11: Kapitan Ameryka: Zimowy Żołnierz cz.1
Tom 12: Avengers: Impas (pierwsza zmiana w stosunku do wydania oryginalnego kolekcji)
Tom 13: Marvels (kolejny dubel, ale komiks jest genialny, więc już teraz polecam)
Tom 14: Kapitan Ameryka: Zimowy Żołnierz cz.2
Tom 15: Punisher: Witaj ponownie, Frank cz.1
Tom 16: New X-men: Z jak Zagłada (dubel, co ciekawe w wydaniu od Dobrego Komiksu tytuł historii brzmiał New X-men: W jak Wymarcie)
Tom 17: Tajna Wojna (i znowu dubel, tym razem komiks, który mnie osobiście nie porwał)
Kolejne tomy to tajemnica. Na chwilę obecną nie wiemy co odpadło, najpewniej, podobnie jak to miało miejsce u Czechów, tytułem tym jest Captain Britain: Croocked World, ale nikt tego oficjalnie nie potwierdził i mam nadzieję, że nie potwierdzi, bo w to końcu tytuł autorstwa samego Alan'a Moore'a.
Ten tom faktycznie był najsłabszy ze wszystkich. Cieszę się, że nawiązałeś do wyglądu Thora - dla mnie wyglądał jak troglodyta; zagubione ogniwo między ludźmi a małpami. Poza tym nuda nuda nuda. Może tomy te zostały zaprojektowane tak by stanowić chwilę oddechu? Przecież widzimy pod koniec jak się konspiracje jakieś już rodzą. Ale co z tego jak wtedy następuje koniec? S U A B O!
OdpowiedzUsuń