Napisane przez: Jarosław Przewoźniak 23 paź 2011

Słowo super bohater, większości z nas kojarzy się z mężczyzną (lub kobietą) ubranym w kolorowy trykot, walczącym z jakimś, podobnie do niego, niemodnie ubranym nemezis na kartach amerykańskiego komiksu. Jest to bardzo trafne skojarzenie. Historia komiksu super bohaterskiego sięga 18 kwietnia 1938 roku. To właśnie wtedy, w Ameryce, swoją premierę miał pierwszy zeszyt serii Action Comics na którego kartach zadebiutował protoplasta, wszystkich herosów, czyli Superman. Wydarzenie to rozpoczęło okres zwany przez badaczy literatury obrazkowej, Złotą Erą Komiksu. Od tego dnia kolejni autorzy na nowo przebudowywali oraz tworzyli zupełnie nowe podejścia do opowieści o super herosach, na trwałe zapisując się na kartach historii gatunku.

Co jakiś czas wydawnictwo Mucha Comics, oprócz standardowych opowiastek o super bohaterach zaskakuje nas czymś zupełnie innym. Po raz pierwszy taka sytuacja zdarzyła się w październiku 2009 roku, kiedy to na półkach polskich księgarni pojawił się znakomity Marvels. Komiks ten opowiadał o reakcjach obywateli na wyczyny super bohaterów, dzielących z nimi, ich wspólne miasto. Tym razem dostaliśmy okazję zapoznania się z opowieścią idącą o krok dalej. 

Eric Forster jest zwyczajnym obywatelem najpotężniejszego państwa na Ziemi, czyli Stanów Zjednoczonych Ameryki. No, może nie do końca takim zwyczajnym. Młodzieniec zdaje się nie ulegać presji otoczenia. Mieszka on w Irvine, mieście położonym na południu stanu Kalifornia, borykającym się z problemem rasizmu, mimo to jego najlepszy kumpel, Sam, jest czarny. Modna ostatnio i u nas laicyzacja, nie przeszkadza mu w co niedzielnym uczestnictwie we Mszy Świętej, a dla rodzonego brata, Hugh i jego żony Almy, zrobił by dosłownie wszystko. Eric jest szczęśliwy. Jednak jak łatwo się domyślić ta idylla nie może trwać wiecznie. Pewnej nocy zdarza się wypadek. W budynku w którym mieszkał nasz bohater dochodzi do tajemniczego wybuchu. W wyniku tego zdarzenia śmierć ponosi co najmniej 40 osób. O dziwo, Forster wychodzi z tego wypadku bez szwanku. Co więcej, otrzymał on moc dzięki, której zyskał niesamowite umiejętności, takie jak możliwość latania, nadludzką siłę oraz niezwykle wytrzymałą skórę, której nie jest w stanie przebić nawet karabinowa kula. 

Na razie dla wielu z was brzmi to dosyć sztampowo. Od tego momentu, jednak opowieść coraz mniej koncentruje się na samym super bohaterze. Scenarzysta, John Arcudi w swojej historii, stara się odpowiedzieć na pytanie: w jaki sposób na taką przemianę zareagują przyjaciele i rodzina bohatera. W jaki sposób poradzą oni sobie z nagłą sławą, wywracającą ich życie do góry nogami? Wreszcie, jak zniosą fakt, że ich przyjaciel, czy brat, z dnia na dzień, stał się nadczłowiekiem, którego umiejętności przewyższają ich i to sporo. Niestety, reakcje te choć różne, często będą przeszyte takimi uczuciami jak strach, czy zazdrość. Dosyć łatwo, więc przewidzieć co w takiej sytuacji zrobi Eric. Tu dochodzimy do najmocniejszej strony komiksu, czyli do rozwoju postaci. Bądźmy szczerzy cztery rozdziały, po ok. 40 stron każdy, to nie za wiele miejsca na opowiedzenie historii życia bohatera. Jednak autorom Byłem bogiem ta trudna sztuka się udała. W dość realistyczny sposób pokazali oni w jaki sposób zmieniało się życie bohaterów. Jakie piętno odcisnęło na nich to niezwykle wydarzenie. Stało się tak głównie dzięki genialnemu sposobowi prowadzenia narracji. Główna historia co i rusz przeplatana jest retrospekcjami, które tłumaczą dlaczego bohaterowie reagują w taki, a nie inny sposób w różnych sytuacjach. Co więcej, co jakiś czas, podczas czytania komiksu napotykamy również historie alternatywne, będące próbą odpowiedzenia na pytanie bohaterów "co by było gdyby...?". Wszystko to tworzy niesamowity miks, który wdziera się nam w mózg i pozostaje tam na zawsze pozostawiając nas z całą masą pytań jeszcze na długo po przewróceniu ostatniej karty komiksu.

Od strony graficznej komiks raczej nie zachwyca. Same postacie narysowane są dosyć szczegółowo, choć miejscami widać, że terminy goniły. Najgorzej prezentują się tła, które rysowane są niekiedy bardzo oszczędnie. Bardzo często ograniczają się one do kolorowych plam, co jeszcze w niektórych przypadkach można zrozumieć, ale takie kwiatki jak budynek ograniczony do prostopadłościanu pozbawionego okien i drzwi, nie powinny mieć miejsca. Inaczej rzecz ma się z przedstawianiem pobojowiska jakie pozostawiło po sobie wojsko, czy Eric oraz z bitwami do jakich dochodziło między nimi. Tu pan Peter Snejbjerg stanął na wysokości zadania. Widać tu rozmach, choć jak dla mnie, nadal trochę za mało szczegółów, jeżeli chodzi o wszelkiego rodzaju maszyny bojowe. Ograniczenie się do samego pokazania zmasakrowanych zwłok to jednak zbyt mało.

Byłem bogiem jest z założenia miniserią, co niestety nie wyszło tytułowi na dobre. Zabieg ten spowodował, że bardzo ciekawy pomysł został ograniczony do niezbędnego minimum. Osobiście chciałbym lepiej poznać historię Erica i dokładniej przyjrzeć się motywom jego działania. Nie zrozumcie mnie źle, sam scenariusz jest niemal genialny, ale mógłby być lepszy. Wydaje mi się, że gdyby opowieść miała nie cztery, ale osiem rozdziałów seria sporo by zyskała. Nie chcę się tu zagłębiać w szczegóły, bo popsułbym Ci drogi czytelniku całą zabawę z czytania komiksu, ale gdyby bardziej skupić się na każdym etapie superbohaterskiego życia Forstera seria mogła by odcisnąć na czytelniku dużo głębsze piętno. 

Do polskiego wydania komiksu nie za bardzo jest się czego przyczepić. Komiks został wydany w twardej oprawie z niemal niezmienioną okładką w stosunku do amerykańskiego oryginału. Bardzo dobrze obrazuje ona to co znajdziemy w środku. W mojej opinii jest to jedna z najlepszych okładek komiksów wydanych w Polsce. Strony, na których historia jest przedstawiona, zostały wydrukowane na dobrym jakościowo, śliskim papierze. Kolory też nie są wyblakłe. podczas czytania nie natknąłem się również na żadne błędy ortograficzne, czy literówki. Na końcu tomu znajdziemy dodatek w postaci kilku szkiców kadrów i okładek oraz krótką biografię autorów. Jak dla mnie to trochę mało. Wydawnictwo przyzwyczaiło mnie do większej ilości dodatków.

Byłem bogiem należy do tych komiksów, których niewiele jest na naszym rynku. Stara się on zerwać ze stereotypami ciążących na opowieściach o super bohaterach i w pewnym sensie mu się to udaje. Autorzy starają się w nim pokazać nie historię bohatera, ale reakcję bliskich mu ludzi na jego przemianę. Próbują również pokazać, że żadna nawet największa tragedia nie jest w stanie zmienić ludzi. Nadal będą oni wierni swoim ideałom. Jedni nadal będą wierzyć, że mimo, iż z zewnątrz jesteśmy inni, to nadal, tam w środku, jesteśmy sobą. Inni, zaś nadal pozostaną chciwi i zazdrośni, nie próbując zrozumieć motywów naszego postępowania.


Postscriptum


Złota Era Komiksu była okresem trwającym od 18 kwietnia 1938, kiedy to wydano pierwszy zeszyt z przygodami Superman'a (Action Comics #1), do października 1956, kiedy to na kartach Showcase #4 (DC Comics) pojawił się nowy Flash. W tym czasie zadebiutowało wielu klasycznych superbohaterów takich jak: Batman (Detective Comics #27, maj 1939), Kapitan Ameryka (Captain America Comics #1, marzec 1941), Wonder Woman (All Star Comics #8, grudzień 1941), czy Kapitan Marvel (Whiz Comics #2, luty 1940). Właśnie wtedy komiksy zaczęły opuszczać gazety i zaczęły przenosić się do magazynów komiksowych. Zaczęto również rezygnować z tzw. stripów (zwykle czterokadrowych, humorystycznych historyjek) na rzecz dłuższych i poważniejszych opowieści. Duży wpływ na rozwój super herosów miała II Wojna Światowa, która sprawiła, że komiks stał się ważnym narzędziem w rękach propagandy (wielu z bohaterów stanęło w szranki z Nazistami, a nawet samym Adolfem Hitlerem).

{ 2 komentarze Dołącz do dyskusji i podziel się swoją opinią }

  1. Ja jako że właśnie co skończyłem ową lekturę muszę przyznać że na prawdę przyjemnie się czytało. Jednocześnie dawało to w pewien sposób do myślenia, bo autor na prawdę ładnie przedstawił rozterki pozostałych bohaterów. Ich reakcję na niezwykłe moce gł. bohatera.
    Tylko jedno co miałbym do zarzucenia, a co w zasadzie nie popsuło w takim aż znacznym stopniu przyjemności z czytania to nagłe popsucie się gł. bohatera. Jak dla mnie było strasznie sztuczne? O ile jakieś tam drobne czy po dłuższym czasie odchylenie rozumiałbym, o tyle aż tak kontrastująca do wcześniejszego zachowania zmiana jest... dziwna :D
    Piotr Jr.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerze, to średnio mi się podobał ten komiks. Nagła przemiana, o czym wspomina wyżej Piotr też wydała mi się jakaś taka sztuczna i na siłę... Było to jakoś tam uargumentowane, ale niewystarczająco dla mnie. Lubię badać motywacje postaci w książkach i komiksach ale tutaj było to za bardzo niejasne. Gdyby twórcy dali trochę więcej podpowiedzi co i jak spowodowało tą przemianę byłbym bardziej zadowolony... Rozumiem z drugiej strony, że to zabieg celowy bo w ten sposób stawiają Erica w kontraście do reszty bohaterów ale przez przypadek sprawiło to, że męczyłem się trochę pod koniec...

    OdpowiedzUsuń

- Copyright © 2010-2014 Półka pełna komiksów - Ore no Imouto - Powered by Blogger - Designed by Johanes Djogan -