Projekt The Avengers ruszył oficjalnie 14 kwietnia 2008 roku, kiedy to swoją światową premierę miał film Ironman z Robertem Downey Jr. w roli głównej. Po nim przyszła kolej na opowieści o przygodach Hulka, Thora i Kapitana Ameryki. Wreszcie w 2012 roku włodarze Marvela umieścili ich wszystkich w jednym filmie. Sam pomysł przypadł mi do gustu. Jednak jako antyfan ekranizacji komiksów, obawiałem się, że umieszczenie takiej ilości superbohaterów (a przecież mieli do nich dołączyć jeszcze Hawkeye i Czarna Wdowa) w jednej dwugodzinnej opowieści może się, po prostu, nie udać. Mimo wszystko postanowiłem zaryzykować i udałem się do kina. W jakim nastroju (i kiedy) z niego wyszedłem? Czytajcie dalej, a się przekonacie.
|
Drogie Panie, nie dajcie się zwieść on jest tym ZŁYM! |
Badania nad kosmiczną kostką- Tesseract'em, prowadzone przez prof. Erik'a Selvig'a (Stellan Skarsgård) zwerbowanego przez S.H.I.E.L.D., po wydarzeniach z
Thora, potwierdziły tezę, że może być ona użyta do rozwiązania problemu niedoboru energii na Ziemi. Kolejne eksperymenty wykazały, że kosmiczny artefakt jest nie tylko niezwykle wydajną baterią, ale również bramą do innego świata. Niestety, Ziemianie uzmysłowili sobie ten fakt, nieco zbyt późno. Chwilę po dokonaniu odkrycia portal się aktywował i przed zdziwionymi naukowcami zmaterializował się bóg oszustwa Loki (Tom Hiddleston), który po krótkiej walce przechwytuje kostkę i oddala się, wraz z nią, w nieznanym nikomu kierunku. Wydarzenie to sprawia, że głównodowodzący Tarczy, Nick Furry (Samuel L. Jackson) postanowiła stworzyć grupę szturmową złożoną z jednostek wybitnych. Tak oto w życie wchodzi projekt Mściciele.
|
Spadające Chitauri! Pomyśl życzenie! |
No właśnie. Mściciele. Pięciu indywidualistów i niedająca sobie w kaszę dmuchać agentka rosyjskiego wywiadu. Jak okiełznać taką ilość indywidualistów? Najłatwiejszym wyjściem byłoby zrobić z któregoś z nich głównego bohatera, który wziąłby na siebie odpowiedzialność za grupę. Najodpowiedniejszymi na to stanowisko wydawali się Kapitan Ameryka (który dowodził grupą w komiksie), albo Ironman, będący najbardziej charakterystycznym filmowym super herosem (i również niegdysiejszym dowódcą grupy). Na całe szczęście pan Joss Whedon (reżyser i scenarzysta) nie poszedł na łatwiznę i postanowił w roli głównej obsadzić bohatera zbiorowego, Avengersów. Pomysł ten został zrealizowany niemal w stu procentach. Każdemu z bohaterów przydzielono taką samą ilość czasu, którą prawie każdy z nich w pełni wykorzystał. Prawie każdy, bo odniosłem wrażenie, że realizatorom zabrakło pomysłów na odpowiednie wykreowanie Kapitana, którego rola ograniczyła się jedynie do kłótni ze Starkiem i dowcipów na temat swojego zacofania (na szczęście nielicznych). Zostaje to jednak nadrobione w "obowiązkowej epickiej bitwie na końcu filmu" w której Rogers odgrywa dość kluczową rolę. Warto również zwrócić uwagę na interakcje zachodzące między bohaterami. Początkowo są oni względem siebie niechętni. Nie widzą sensu współpracy, skoro sami radzili sobie już z podobnymi zagrożeniami. Na starcie mamy do czynienia z porozumieniem opartym na bardzo niestabilnych podstawach. Niektórzy postanawiają się zjednoczyć jedynie w celu pokonania globalnego zagrożenia, inni aby spłacić swój dług względem Tarczy.
|
Ajron, gdzie masz koszyk!? |
Utarczki pomiędzy bohaterami poprowadzone są w sposób przemyślany i nie obrażający inteligencji widza. Wiele kłótni jest wypadkową kilku poprzedzających ją wydarzeń. Dodatkowo super bohaterowie potrafią bardzo celnie uderzać nie tylko w szczękę super łotrów, ale także w swoich sojuszników. Trafnie obnażając ich słabostki, czy też wytykając ich błędy. W ogóle humor stanowi bardzo istotny element filmu, sprawiający, że bardzo przyjemnie ogląda się "przerywniki pomiędzy walkami". Zresztą również podczas oglądania samych starć nieraz można się uśmiechnąć. Jako przykład podam moment rozdzielający dialog pomiędzy Lokim i Thorem, a starciem Thora z Ironmanem. Otóż, gdy groźby starszego brata nie wywierają odpowiedniego wrażenia na bogu szaleństwa, bóg błyskawic przechodzi do gróźb słowami "Słuchaj, no..." w tym momencie zostaje on wyrzucony w dal poprzez alterego Starka. W reakcji na to wydarzenie Loki robi głupią minę i odpowiada "No słucham" w tym momencie cała sala wybuchła śmiechem. Takich scen w filmie jest naprawdę bardzo dużo, dzięki czemu widz, podczas seansu nie natrafia na dłużyzny.
|
Ramię naukowe, Mścicieli |
Paradoksalnie w filmie najbardziej podobały mi się te postaci o które bałem się najbardziej czyli Banner/Hulk i Loki. Syn Odyna wydawał mi się zbyt łatwym przeciwnikiem dla Mścicieli, mimo, iż to właśnie on był pierwszy przeciwnikiem drużyny w komiksie. Tom Hiddleston bardzo wiarygodnie wykreował postać niezrównoważonego megalomana i łotrzyka. Co dopełnia jego rozbrajający uśmiech. Natomiast Mark Ruffalo stworzył postać nie mogącą pogodzić się z faktem, że trzyma na uwięzi potwora. Banner w jego wykonaniu jest niemal chorobliwie przezorny. Stara się on tak ułożyć sobie życie, aby z jednej strony robić to co kocha, a z drugiej nie wchodzić w zbytnie interakcje z drugim człowiekiem, które mogą doprowadzić do jego przemiany. Niezwykle metaforyczna postać, która, co widać na ekranie, niczego nie udaje. Ja osobiście byłem oczarowany. No i jest jeszcze oczywiście Robert Downey Jr. dla żeńskiej części widowni oraz Ironman dla męskiej, który zatrzymał najlepsze teksty dla siebie.
|
Agenci Maria Hill i Phil Coulson nabijają kolejny level
|
Przez długi czas ekranizacje komiksów super bohaterskich była niemożliwe z racji ograniczeń w dostępnej technice. Dziś, gdy technologia stoi już na odpowiednim poziomie, jej cena często uniemożliwia osiągnięcie zamierzonego na początku realizacji celu. W przypadku
The Avengers widać, że twórcy postanowili nie szczędzić funduszy. Film powala rozmachem, szczególnie podczas końcowego starcia. Projekty obcych z rasy
Chitauri, a szczególnie ich chowańców, zostały wykonane z niezwykłą wręcz staranności. Również Helicarrier, latająca baza S.H.I.E.L.D., został wykonany z niezwykłym dla tego typu produkcji rozmachem. Wracając jeszcze do samej bitwy warto zwrócić uwagę na bardzo dynamiczną pracę kamery. Po za tym również i podczas tej sceny, żaden z Mścicieli nie zawładnął ekranem wdając się jakąś wyjątkowo trudną potyczkę.
Muzyka jak w większości tego typu produkcji jest dopełnieniem wydarzeń na ekranie. Gdy na ekranie zaczyna się coś dziać, do głosu dochodzą elektryczne gitary i elektroniczne dźwięki. W czasie gdy jest spokój również i tło muzyczne się uspokaja i ogranicza się do odgłosów otoczenia. No cóż, produkcje Marvela nie mają zaspokajać wysublimowanych gustów krytyków muzycznych, ale stanowić rozrywkę dla mas. Chociaż, fajnie by było gdyby chłopcy z Domu Pomysłów pokusili się na stworzenie jakiegoś charakterystycznego kawałka dla swoich opowieści, tak aby jakiś utwór od pierwszych nut kojarzył się nam z historią o super bohaterach.
|
Marzenie każdego rodzica. Zdjęcie z własnymi dziećmi. |
Na
The Avengers wybrałem się wraz z grupką przyjaciół i z przekonaniem, że czeka mnie
niezobowiązujące kino pełne mordobicia z przerwami na niewiele wnoszące
dialogi. Jakież było moje zdziwienie gdy ujrzałem pełen rozmachu film z
mordobiciem, śmiesznymi żartami i naprawdę przyzwoitą fabułą. Chłopcom z Domu Pomysłów znowu się udało. Mściciele są świetnym zwieńczeniem projektu, który, jak już wiemy, będzie kontynuowany. Może ekranizacja nieco popada w schematy filmów akcji, ale co z tego. Po jego obejrzeniu znów ożyły moje dziecięce marzenia w których ratowałem świat przebrany w kolorowy kostium, a przecież właśnie oto chodzi. Szkoda tylko, że znowu wyciągnęli ode mnie dodatkową kasę za nic nie wnoszące 3D.
Postscriptum
W filmie
The Avengers można znaleźć
pewien dość spory polski akcent. W jednej z pierwszych scen wystąpił
Jerzy Skolimowski, reżyser nagrodzonego w Wenecji
Essential Killing. Pan Jerzy zagrał Georgi'ja Luchkov'a, agenta KGB, którego rozpracowywała Czarna Wdowa. Wynika z tego, że możliwa jest gra Polaka u boku Scarlet... .
Pierwszy numer komiksu
The Avengers został wydany we wrześniu 1963 roku przez wydawnictwo Marvel. Pomysłodawcami stworzenia historii o drużynie super herosów byli Stan Lee (scenariusz) i Jack Kirby (rysunki). Była to odpowiedź na stworzenie przez konkurencyjne wydawnictwo DC Comics, drużyny Justice League of America w skład której wchodzili m.in.: Batman, Superman i Wonder Woman. Pierwotnie w skład Mścicieli wchodzili: Iron Man, Ant-Man, Wasp, Thor oraz Hulk. W czwartym numerze do drużyny dołączył Kapitan Ameryka, który, po kilku latach spędzonych w lodzie, objął dowodzenie nad grupą. Przez wiele lat skład drużyny nieustannie się zmieniał, jednak zawsze przyświecała im idea walki z zagrożeniem, któremu nie podoła jeden super bohater. Ostatni zeszyt
The Avengers wyszedł we wrześniu 1996, w którym to Mściciele wraz z X-Manami ostatecznie rozprawili się z Onslaught'em. W listopadzie 1996 wystartował
The Avengers vol. 2 w którym włodarze Marvela postanowili od początku opowiedzieć historię drużyny superbohaterów. Historia ta dzieje się w alternatywnym wszechświecie i trwała jedynie przez 13 zeszytów kończąc się w listopadzie 1997 roku. W lutym 1998 roku chłopcy z Domu Pomysłów powrócili do miejsca gdzie zostawili bohaterów we wrześniu 1996 i stworzyli
The Avengers vol. 3. Podczas trwania tej serii włodarze Marvela zauważyli, że gdyby zebrać wszystkie numery, byłoby ich już 500. Tak więc z tej okazji zmieniono numerację (każda kolejna część Avegersów była numerowana od jedynki) i... rozwiązano drużynę. Historia ta została wydana w Polsce przez Muchę i nosi tytuł
Avengers Disassembled. Jeżeli myślicie, że to koniec tej historii to się mylicie. Na miejsce starej drużyny powstała nowa i to nie jedna, nawet nie dwie, ale trzy. New Avengers (w składzie Luke Cage, Wolverine, Spider-Man, (drugi) Kapitan Ameryka, Ms. Marvel, Mockingbird, Spider-Woman; na ich czele stanął Ronin (czyli zmartwychwstały Hawkeye)). Dotąd w Polsce są dostępne trzy tomy tej opowieści. Mighty Avengers (w składzie Ms Marvel (lider), Iron Man, Wasp, Wonder Man, Ares, Sentry i Czarna Wdowa), które było oficjalnie uznawane przez rząd USA jako pełnoprawny spadkobierca poprzedniej drużyny oraz stworzone przez Normana Osborne'a i finansowane przez Hammer, Dark Avengers. W maju 2010 roku opowieści te zostały przerwane i ponownie zostaje reaktywowany
The Avengers vol. 1. Dodatkowo w czerwcu 2010 roku wystartował
New Avengers vol. 2. Tak więc, obecnie w uniwersum Marvela, są dwie drużyny mścicieli.
Postscriptum 2
|
(Uwaga SPOILER! W tej części znajduje się wyjaśnienie zakończenia filmu The Avengers)
|
W czasie trwania filmu poznajemy postać, która dostarczyła Lokiemu armię, mającą mu pomóc w podboju Ziemi. Pojawia się ona również po napisach końcowych, kiedy to odgraża się, że zabije wszystkich ludzi. Łotr ten to Thanos. Zadebiutował on w 55 zeszycie komiksu
Ironman (z lutego 1973 roku). Jego imię nawiązuje do Thanatosa, greckiego boga śmierci. Thanos urodził się na Tytanie, księżycu Saturna. Od najwcześniejszych lat był on zafascynowany nihilizmem i śmiercią. W końcu zakochał się w jednym z jej wcieleń. Jako dorosły mężczyzna dzięki wykorzystaniu mieszanki biotyki i mistycyzmu staje się najpotężniejszym z mieszkańców księżyca. Owładnięty chęcią zaimponowania swojej wybrance, kompletuje on armię najemników i zrzuca z pokładów swojej floty bomby jądrowe, które eliminują życie z Tytana. Następnie Thanos udaje się na Ziemię aby przejąć Tesseract. Ostatecznie zostaje pokonany przez Captaina Marvela, Mantis i Izaaka. Po tej porażce i stracie ukochanej, Tytanianin postanawia jej ponownie zaimponować. W tym celu postanawia on zebrać sześć Klejnotów Dusz (Soul Gem), które dadzą mu moc zdolną niszczyć gwiazdy (rękawicę z nimi widać podczas filmu). Wplątuje go to w długotrwały konflikt z Adamem Worlock'iem, kosmicznym magiem, który w końcu zamienia Thanosa w kamień sprawiając w ten sposób, że kochanek Śmierci stał się jej zaprzeczeniem. Jak łatwo się domyślić nie jest to koniec losów tego super łotra. Rozpętał on jeszcze wiele wojen w celu zaimponowania swojej ukochanej i jeszcze nie raz wchodził w interakcję z ziemskimi super bohaterami.
Zastanawiałam się nawet czy nie obejrzeć tego filmu, ale jakoś zrezygnowałam. Ale kiedyś się oglądnie na pewno ^^
OdpowiedzUsuńFajna recenzja, dobrze oddaje klimat filmu. Jedyne z czym się osobiście nie zgadzam to ocena muzyki i polskiej lokalizacji.
OdpowiedzUsuńMuzyka była genialna, a utwór przewodni(?) (ten z napisów) doskonale pasuje i oddaje charakter filmu( i świetnie się go słucha w drodze do szkoły)
Polski dubbing... Cóż, mamy co mamy. Lecz głosy nie pasują ni jak do postaci. No może pasują, jeżeli najpierw zobaczy się właśnie z dubbingiem, lecz pod warunkiem, że nie będzie się oglądało wcześniej filmów będących prequelami. A właśnie w głosach jest największa siła postaci. Lecz dialogi owszem, są dobre. Czasem nawet bardzo dobre, utarczki słowne świetne, lecz to wciąż nie to co oryginał...
Takie są uroki tłumaczenia, nie wszystkie dowcipy są przetłumaczalne :(.
Usuń