Napisane przez: Jarosław Przewoźniak 1 lip 2010

Japończycy już nie raz udowodnili, że potrafią zaskakiwać. Tworzą coś, a potem przebudowują to na milion rożnych sposobów. Tak samo było w przypadku tego tytułu z którym przyznam, mam pewien problem. Proszę państwa! Przedstawiam wam serię: "Bakemonogatari", a pomoże mi w tym moje prywatne dziwactwo. 

Post jest zapisem dyskusji na temat serii Bakemonogatari między mną (J.P.), a moim alter ego (A.E.).

J.P. Anime opowiada historię Koyomi Araragi'ego ucznia klasy maturalnej. W szkole nie jest on nikim szczególnym. Uczy się kiepsko, posturę też ma raczej nie ciekawą, czyli typowa szkolna oferma. Jednak i do niego uśmiechnęło się wreszcie szczęście. Gdy biegł, jak zwykle, spóźniony na zajęcia w jego ramiona wpada piękna Hitagi Senjougahara.

A.E. Stop! Stop! Recenzujesz typową japońską historyjkę o łamadze i stadzie ślicznotek!? Czym się ona niby różni od tysięcy, nie milionów, innych tego typu produkcji, ziom!?
J.P. Już mówię. Otóż po tym jak nasz bohater pozbył się uczucia szoku...
A.E. ...i ucisku w spodniach.
J.P. ... znów doznał szoku, ponieważ uświadomił sobie, że dziewczyna jest lekka jak piórko. Następnie akcja przenosi się parę godzin do przodu. Nasz bohater wychodzi ze spotkania z przewodniczącą Tsubasą Hanekawą...
A.E. Kolejna laseczka w kolekcji...

J.P. ... i znowu wpada na Senjougharę, tym razem uzbrojoną w zszywacz, którym całkiem nieźle włada, i stawia Araragiemu ultimatum, albo nie powie nikomu o tym co się stało, albo zginie. Na dowód pokazuje mu co można zrobić ze zszywaczem. Jednak na naszym bohaterze nie robi to wrażenia, czemu? Bo sam jest wampirem (a przynajmniej był nim jeszcze wczoraj).
A.E. Litości! Wampiry!? Kolejny "Zmierzch"!? Większość japońskich animacji o wampirach wygląda tak samo. Zakazana miłość, bla, bla, bla... .
J.P. Tu się muszę z tobą zgodzić. Wampiry jako jeden z niewielu elementów europejskiej mitologii w Japonii znalazł podatny grunt. Jak dla mnie jest to jednak trochę zbyt oklepane,
A.E. Trochę, stary!? I ty uważasz się za znawcę japońskiej popkultury!?
J.P. Kontynuujmy. Dziewczynkę z zszywaczami wiadomość o pochodzeniu Araragiego zaskoczyła, ale bardziej zaciekawiło ją: jak pozbył się swojego piętna.

J.P. Już od pierwszych minut serialu można zauważyć dwie rzeczy. Po pierwsze często w kadrze widzimy dziewczęta i to nie w całej okazałości, lecz...
A.E. Do rzeczy! Widzimy głównie cycki i majtuchy. Twierdziłeś, że nie jest to typowa opowieść o nastolatku i tabunie lachonów, jednak przyznam, że mnie zaciekawiłeś. Mów dalej.
J.P. Drugą rzeczą jest sposób pokazania historii. Przyznam, że ja już dawno nie widziałem czegoś tak oryginalnego w anime. Sposób kadrowania zwiększa stopień odrealnienia historii. Kolejne sceny są rysowane w innym stylu, niż poprzednie. Ma to na celu uwypuklenie problemu bohaterki, którą akurat zajmuje się Araragi i pokazać w jaki sposób postrzega ona świat. Przypomina to kolaż. Mimo, iż w seria jest rysowana uproszczonym stylem, jest on niezwykle szczegółowy. Oglądanie staje się przygodą. Każda scena jest oryginalna i nietuzinkowa. Jest, również bardzo ładnie narysowana. Przyznam, że każdy kolejny seans rozpoczynałem z myślą "Czym mnie teraz autorzy zaskoczą?".
A.E. Ok, ok. Wygląda to ładnie, choć może trochę za mało kolorowe. Jednak nie wszyscy oglądają filmy tylko dla efektów wizualnych.

J.P. Tak, dla mnie...
A.E. ... i dla mnie!
J.P. ...najważniejsza jest, jednak, fabuła. Koncentruje się ona wokół problemów nastolatków wchodzących w dorosłe życie. Nie są to jednak problemy błahe. Mamy tu między innymi odrzucenie przez rodziców i próbę gwałtu. Bardzo ciekawie wyszło również zasiedlenie świata serialu, rożnymi mitycznymi stworzeniami. Uwypukliło to, fakt, że z każdym nawet najtrudniejszym problemem można sobie poradzić. Jednak nie zawsze jest to łatwe, czasem trzeba coś poświecić.
A.E. Tak więc, mimo sporej dawki golizny, nie jest to tytuł tylko dla młodych chłopców uczących się anatomii?
J.P. Właśnie.

J.P. Mocną stroną serii jest nawiązanie do wielu aspektów kultury japońskiej. W dialogach , które są bardzo dobrze skonstruowane, bohaterowie często nawiązują do wielu książek, filmów i komiksów. W odcinku trzecim, na przykład, mamy nawiązanie do Dragon Balla. Jednak najlepiej wyszła autorom zabawa językiem japońskim. Imiona głównych bohaterów, są bardzo dwuznaczne. Weźmy na przykład imię wspomnianej już Hitagi. Jej imię można przetłumaczyć jako "waga", jednak w taki sam sposób wymawia się słowo "uczucia". Oczywiście nie pozostaje to bez wpływu na fabułę. Taki zabieg jest bardzo często wykorzystywany w serii.
A.E. Czyli jak nie znasz japońskiego stracisz bardzo wiele, lepiej odpuść i idź na piwo.
J.P. ...albo zaopatrz się w dobre tłumaczenie.

J.P. No to omówiliśmy już, chyba, wszystko...
A.E. A nie, pozostała jeszcze kwestia muzyki.
J.P. A, tak muzycznie jest nieźle. Kawałki lecące w czasie trwania serii dobrze oddają to co się dzieje na ekranie. Ending wydał mi się trochę niezrozumiały, z początku nie bardzo było wiadomo o czym ta piosenka jest...
A.E. Bo jesteś cienki z astronomii.
J.P. Jednak po obejrzeniu odcinka dwunastego wszystko staje się jasne. Z openingami sprawa wygląda trochę inaczej. Po kilku odcinkach mamy openingi nawiązujące do dziewczyny z której problemem, próbuje uporać się główny bohater. Tak, więc mamy tu miks rożnych styli i gatunków.


J.P. Podsumowując chłopcy ze studia SHAFT stworzyli bardzo ciekawa produkcję. Wszystko jest bardzo dobrze dopasowane. Każdy odcinek należy oglądać z niezwykle dużą uwagą, gdyż każdy szczegół możne być bardzo istotny. Do tego mamy cały harem pięknych dziewcząt...
A.E. ... czyli dla każdego coś miłego.
J.P. ... których biusty i majtki nie są głównymi bohaterami serii.
A.E. ... jednak scen z nimi w roli głównej jest nie mało.
J.P. Jednak odniosłem wrażanie, że mają one na celu odwrócenie uwagi od fabuły i przemycenie czegoś istotnego w momencie kiedy się tego najmniej spodziewamy.
J.P. &A.E. Polecamy!

Recenzję kontynuacji cyklu, czyli Nisemonogatari znajdziecie tutaj

 
Postscriptum

Seria powstała na podstawie powieści 27- letniego pisarza Nisio Isina. Został on uznany za objawienie młodego pokolenia. Pisze, również scenariusze do mang. Osobiście nadzorował on prace nad animowaną wersją jego dzieła.

W japońskiej telewizji wyemitowano tylko dwanaście odcinków serii. Ta ma jedna odcinków piętnaście. Dlaczego tak się stało? Otóż japońskie telewizje emitują tylko serie składające się z 12-13 lub podwojonej ilości odcinków. Pozostałe odcinki twórcy zamieścili w sieci.

Podobnie jak w przypadku Eden of the East znalazłem w sieci projekty kart do Magic the Gathering nawiązujące do recenzowanej prze zemnie serii.

Więcej na animecards.

{ 3 komentarze Dołącz do dyskusji i podziel się swoją opinią }

  1. Najlepsza twoja recenzja póki co. Tekst w nowej formie świetnie się czyta. Jednak ja zacząłem się martwic o twoje zdrowie psychiczne.
    Jak już przechodzisz rozdwojenie jaźni to może twoje alter ego wpadnie na sesje kiedy ty nie możesz ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyznam, że jeżeli chodzi o recenzje to ciągle szukam swojego stylu. Powyższy tekst jest jednym z owoców owych eksperymentów.
    Co do mojego alter ego to mam lepszy pomysł, niech ono pójdzie do roboty, a ja pójdę na sesję, będę miał podwójny zysk :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Też tak chcę jak to możliwe ^^

    OdpowiedzUsuń

- Copyright © 2010-2014 Półka pełna komiksów - Ore no Imouto - Powered by Blogger - Designed by Johanes Djogan -