Napisane przez: Jarosław Przewoźniak 13 mar 2013

(Recenzja obejmuje trzeci tom Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela)

Superbohaterem, który w ostatnim czasie, zyskały największą liczbę fanów jest, bez wątpienia, Ironman. Stało się tak głównie za sprawą wspaniałej kreacji Roberta Downey'a jr, który świetnie odegrał tę postać na wielkim ekranie. Można śmiało zaryzykować tezę, że na potrzeby filmowej części uniwersum Marvela wykreowano postać, która może się podobać zarówno przedstawicielom płci pięknej (dzięki Tony'emu Stark'owi) jak i płci brzydkiej (dzięki Ironman'owi). Nie należy jednak przy tym zapominać, że takie podejście do tej postaci ma swoje źródło w komiksie. Dziś nareszcie, dzięki Hachette możemy się z tą inspiracją zapoznać. 

Kto tak naprawdę zabija, człowiek, czy broń? Odpowiedź na to pytanie tylko pozornie jest łatwa. Oczywiście wszyscy zgadzamy się z tezą, że pistolet pozostawiony w zamkniętej szufladzie, sam z siebie, nigdy, nikogo nie zabije. Jednak już sama obecność broni pod ręką połączona z różnicą zdań między rozmówcami, może doprowadzić do tego, że możemy zapragnąć zrobić coś więcej, niż tylko zrugać oponenta. Zgadzam się, że zabić można praktycznie wszystkim, ba tak naprawdę nie potrzebujemy do tego żadnej broni. Jednak zgodzicie się, że łopata nie kojarzy się nam jednoznacznie z zabijaniem, a pistolet już tak. Innym problemem ze współczesną bronią jest fakt, że zabijanie jeszcze nigdy w historii nie było tak łatwe. W średniowieczu na przykład, trzeba było się naprawdę sporo namachać, żeby wreszcie wybić oponentowi z głowy, że wzięcie kolejnego oddechu, nie jest wcale takim dobrym pomysłem. Nawet użycie kuszy, najbardziej śmiercionośnej broni tamtych czasów, nie gwarantowało w stu procentach sukcesu, bo w razie pudła przeciwnik miał sporo czasu, aby do ciebie doskoczyć i wybić ci broń z ręki (lub z ręką). Dziś zaś wystarczy jedynie nacisnąć spust, aby wpakować komuś w bebechy całą serię kulek i wysłać go do krainy wiecznych łowów. Jedyną niedogodnością jest odrzut, ale i z tym ludzkość sobie poradzi.

Zbroja Ironman'a od początku była jakby na rozdrożu. Z jednej strony jej matką jest nauka, której dzieci zostały stworzone wyłącznie po to, aby odbierać życie. Z drugiej zaś, sposób jej zasilania został stworzony w oparciu o technologię, która miała to życie ratować. Właśnie ten rozdźwięk w rozumieniu czym jest Iroman był dla Warren'a Ellis'a inspiracją do odświeżenia historii o narodzinach tego superbohatera. Należy przy tym pamiętać, że koncepcja tego herosa powstała niemal równo pięćdziesiąt lat temu. Powoduje to, że dla dzisiejszego czytelnika, wiele tamtych rozwiązań może być nie tyle archaiczna, co bliska nam współczesnym, przez co koncepcja zbroi wyprzedzającej technologicznie swoje czasy, okryła się już patyną. Tony ma spory problem ze swoją zbroją. Ostatnie pojedynki utwierdziły go w przekonaniu, że wielu jego przeciwników jest od niego szybszych. Zanim Ironman zareaguje na polecenie użytkownika, które musi zostać uprzednio przekonwertowane przez cały zastęp nowoczesnych technologii, jego przeciwnik zdąży już wyprowadzić cios. Fakt, gra idzie o dziesiąte części sekundy, jednak wszyscy zdajemy sobie sprawę, że nawet o tyle spóźniona reakcja, może skrócić nam życie. Jakby tego było mało, ciągłe prace nad usprawnieniem zbroi powodują, że Stark zaniedbuje swoje obowiązki w firmie którą kieruje. Powoduje to, że, znowu, powoli traci nad nią kontrolę. Zyski spadają, nie żeby było jakoś strasznie źle, po prostu część zarządu dochodzi do wniosku, że jeżeli uciła kolejny milion nie w rok, a w czternaście miesięcy, to są to już znamiona kryzysu. Kto, zaś jest najlepszym klientem? Państwo. A która podlegająca mu instytucja jest gwarantem najwyższych zysków? Oczywiście, wojsko. Tony jednak nie chce do tego dopuścić, gdyż zdaje sobie sprawę, ile bólu może to przynieść niewinnym. Na domiar złego z laboratorium Futurepharm skradziono próbkę kolejnej wariacji na temat serum superżołnierza. Co gorsza, szybko wyszło na jaw, że ktoś już ją zażył, a jedyną osobą którą może go powstrzymać jest Ironman.

Koncepcja połączenia człowieka z maszyną jest stara jak cyberpunk. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że pomysł ten zarysowywał się już w czasach rycerstwa, jednak dostępna wtedy technologia nie dawała zbyt dużego pola do popisu. Tak więc, przez dłuższy czas, pomysł ten, dla większości ludzkości, był, nomen omen, kompletnym science-fiction. Dziś natomiast, w dobie inteligentnych samolotów, możemy dojść do wniosku, że od zbudowania kostiumu Ironman'a dzieli nas już tylko kilka lat. Iron jednak, w założeniu, zawsze był technologią wyprzedzającą swoje czasy. Nie ukrywam, że wymyślenie czegoś co zaskoczyłoby czytelnika, czy też czegoś co wydałoby mu się nieosiągalne dla współczesnej techniki, było zadaniem niemalże karkołomnym. Na szczęście Ellisowi się to udało. Wprowadził on do uniwersum technologię pozwalającą na sterowanie maszyną z pominięciem przycisków, drążków, czy oprogramowania. Co więcej stała się ona niemal niezawodnym zabezpieczaniem przed kradzieżą zbroi, gdyż teraz do sterowania Ironmanem trzeba zażyć Extremis. Oczywiście nadal żyją ludzie odpowiedzialni za stworzenie serum i na pewno znalazłby się ktoś, kto umiałby ich odpowiednio zmotywować do jego odtworzenia. Jednak wcześniej należało by go odpowiednio skonfigurować, a konfigurację tę, zna tylko Tony.

Dopełnieniem całości opowieści, jest niezwykła wręcz, oprawa graficzna komiksu, za którą odpowiada Adi Granow, artysta z Bośni w której rynek komiksowy jest jeszcze mniejszy niż w Polsce. Udowadnia to tylko, że ciężka praca daje efekty, niezależnie od tego gdzie się urodziłeś. Prace nad Ironman'em trwały około półtora roku. Nie ma w tym nic dziwnego, gdyż każdy z kadrów można by bez wstydu powiesić w Luwrze. W mojej opinii Extremis jest jednym z tych tytułów, którym można zamachać przed oczami osób, dla których komiks jest jedynie częścią kultury niższej nadającej się jedynie dla małych dzieci, ewentualnie dla ludzi którzy mają problemy z czytaniem i muszą się wspomagać rysunkami. Zdaję sobie sprawę jak śmiesznie to brzmi w kraju w którym czytelnictwo jest na poziomie "w tym roku przeczytałem dwie linijki tekstu drukowanego", jednak stereotypy rządzą się własnymi prawami. Jedynym zarzutem mogłyby być tła, które bardzo często przypominają kolorowe plamy. Jednak wcześniej należy wziąć pod uwagę dwie rzeczy. Po pierwsze cierpliwość wydawnictwa Marvel, które na sześć zeszytów i tak musiało czekać bardzo długo, a kolejne przedłużenie terminu oddania gotowych plansz, mogłoby skończyć się wywaleniem autorów z firmy. Po drugie scenariusz, który zakłada loty ponad chmurami, czy też dużą ilość walk, również z samym sobą, dopuszcza dużo uproszczeń w tle. Jak już przy pojedynkach jesteśmy to przyczepiłbym się do tego, że zastosowano tu znienawidzony przeze mnie zabieg fabularny. W momencie gdy superłotr ma już zadać ostateczny cios, nagle z niego rezygnuje i daje przeciwnikowi czas na trening, czy też przebudowę, samemu nie robiąc nic, co zwiększyłoby jego szanse, jakby był za głupi, aby wpaść na pomysł, że jego oponent będzie robił teraz wszystko, aby znaleźć sposób na jego pokonanie.

Czym tak naprawdę jest kostium Ironman'a? Bronią niosącą śmierć, czy też nadzieją na lepsze jutro? Mimo usilnych starań Tony'ego Stark'a, Ironman nadal postrzegany jest przez świat wyłącznie jako broń. Broń, której elementy można sprzedać wojskowym, zarabiając w ten sposób na pokojowe wynalazki takie jak super nowoczesne telefony komórkowe. Jednak dla jego właściciela jest on narzędziem, które uratowało mu kiedyś życie. Jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie nie uzyskamy pewnie nigdy. Tym bardziej zachęcam do lektury, Ironman: Extremis, komiksu który jako pierwszy w kolekcji nie jest dublem, ale zupełnie nową pozycją na naszym rynku.


Kolejne kilka słów o Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela

(uzupełnienie tego i części tego artykułu)

O prenumeracie

W dniu dzisiejszym swoją premierę ma 8 tom kolekcji, czyli Thor: Odrodzenie. Ja natomiast dopiero dziś dostałem przesyłkę z numerami 6 i 7. Wewnątrz paczki znajdowała się również faktura. Oto co znalazłem na jej odwrocie: "Mamy nadzieję, że są państwo zadowoleni z decyzji o prenumeracie". Otóż, ja nie jestem. W ostatnim wpisie pisałem już, że jestem przyzwyczajony do szybkiej wysyłki zamówionych komiksów. Dziś trochę to rozwinę, gdyż dzwoniąc na numer obsługi klienta dowiedziałem się ciekawej rzeczy. Otóż prenumerata jest pakowana nie w dniu premiery, nawet nie dzień później, ale dopiero w kolejnym tygodniu, co w połączeniu z marną jakością usług Poczty Polskiej powoduje dwutygodniowe spóźnienie. Co więcej na tej samej fakturze stoi napisane, że mam 10 dni na opłacenie przesyłki. Ciekawe jak mam to zrobić skoro paczka przyszła 14 dni po premierze 7 tomu?

{ 3 komentarze Dołącz do dyskusji i podziel się swoją opinią }

  1. Mi Extremis bardzo się podobał więc tym bardziej ciekawy jestem jak będzie wyglądał ten wątek w nadchodzącej 3ciej części. Myslisz, że będzie na doczepkę czy wręcz przeciwnie: będzie osią fabuły?

    Zaskakująco mało napisałeś o samym komiksie:) nie żeby to jakaś wada była bo same rozważania są ciekawe:)

    Też masz wrażenie, że wątek serum superżołnierza jest tak samo wyeksploatowane w komiksach jak to, że łotr nigdy nie dobije powalonego przeciwnika?:P

    OdpowiedzUsuń
  2. Wątek może być ładnie wplątany coś w stylu, ten Mandarin jest za silny musimy, więc znaleźć na niego nowy sposób.

    O samym komiksie wbrew pozorom jest dość sporo, ale nie wprost :P. O jakości wydania nie piszę bo o tym pisałem wcześniej, a kolejne tomy kolekcji nie odbiegają jakościowo od poprzednich.

    Co do serum, zgadzam się w 100%.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdecydowanie najgorszy tom WKKM do tej pory. Nie trawię komputerowych rysunków. Ta stylistyka zupełnie do mnie nie przemawia.

    OdpowiedzUsuń

- Copyright © 2010-2014 Półka pełna komiksów - Ore no Imouto - Powered by Blogger - Designed by Johanes Djogan -